Alan Uryga: Punkty dają nam trochę oddechu
Alan Uryga znów zagrał na środku obrony w parze z Arkadiuszem Głowackim. Tym razem defensywa „Białej Gwiazdy” zaprezentowała się o wiele lepiej niż w poprzedniej kolejce w meczu z Pogonią Szczecin. Choć bowiem krakowianie dość szybko stracili gola, to później grali już dość pewnie w obronie.
fot. Andrzej Banaś
– Nie ma co ukrywać, że wysoka wygrana trochę rehabilituje nas za to, co się stało w Szczecinie – mówi Alan Uryga. – Fajnie, że zaraz po tym niefortunnym meczu z Pogonią przyszedł taki, który wysoko wygraliśmy.
Wisła zaczęła jednak ten mecz kiepsko, bo od straty gola. Ten padł znów po stałym fragmencie gry. Znów, bo w podobny sposób, po dośrodkowaniach z rzutów różnych czy wolnych krakowianie tracą bramki ostatnio dość regularnie.
– To jest nasz mankament – przyznaje Uryga. – Powtarzamy to po każdym meczu. Po każdym meczu mówimy, że musimy coś z tym zrobić i na razie się nie udaje. Nie wiem, jak możemy to poprawić. Wiadomo, trening i jeszcze raz trening. Skupiamy się nad tym przez ostatnie tygodnie, ale nie możemy odpowiednio „połapać” rywali przy stałych fragmentach. Jest to nasza bolączka, nie ma co tego ukrywać.
Wisła starała się kryć strefą, która znacznie lepiej wyglądała po przerwie, gdy Arka nie dochodziła już do klarownych sytuacji po stałych fragmentach gry. – Ale przy tym rzucie wolnym też mieliśmy założenie, że kryjemy strefą i każdy odpowiada za swój fragment boiska, za swoją strefę, nie „łapiemy” tego indywidualnie – tłumaczy piłkarzy Wisły. – A jednak zawodnik Arki wygrał walkę w powietrzu. Nie wiem dokładnie z kim tam skakał. Nic się nie zmieniło po przerwie, broniliśmy tak samo, ale w pierwszej połowie raz nie wyszło. Może jednak i dobrze, bo był to taki strzał, który nas obudził. Później wzięliśmy się już do roboty. Może i dobrze, że tak to wyszło.
W kolejnym meczu Wisła zagra z Lechem Poznań w Pucharze Polski. „Kolejorz” też wysoko wygrał swoje ostatnie spotkanie, pokonując w Lubinie Zagłębie 3:0. To zapowiada w najbliższą środę duże emocje przy ul. Reymonta.
– Na pewno nie odkryję nic nowego, jeśli powiem, że to będzie bardzo ciężki mecz – mówi Alan Uryga. – Wiemy, że forma Lecha rośnie, cały czas idzie w górę. Od tego meczu u nich w Poznaniu minęło trochę czasu i obie drużyny znajdują się w nieco innym momencie niż wtedy, gdy się mierzyliśmy. Myślę, że będzie to całkiem inne spotkanie od tego w Poznaniu i na pewno bardzo, bardzo ciężkie.
W lidze Wisła natomiast przesunęła się w górę tabeli, ale teraz czekają ją dwa kolejne mecze u siebie. – Patrząc na tabelę przed tym spotkaniem każdy wiedział, że te punkty są bardzo ważne, bo dają trochę spokoju – nie kryje Uryga. – Znowu drużyny z dołu tabeli zaczęły punktować, zaczęły wychodzić z tych swoich kryzysów, jak Ruch czy Korona. Wiedzieliśmy, że te trzy punkty są bardzo potrzebne. Cieszymy się, że dają nam trochę oddechu i że możemy spokojnie przygotowywać się do kolejnych meczów.
A w tych kolejnych meczach Alan Uryga znów zapewne zagra na środku obrony, bo wciąż kontuzjowany jest Richard Guzmics. Uryga przyzwyczaił się już jednak do tej pozycji i coraz lepiej rozumie się z Arkadiuszem Głowackim. – Tak jak wcześniej mówiłem, myślę, że jest to moja pozycja i na niej się czuję najlepiej – mówi piłkarz. – Mam nadzieję, że tak na razie zostanie. W poprzednich meczach graliśmy w innym ustawieniu obrony. Zaczynałem z Zagłębiem Lubin z Maćkiem Sadlokiem, później z Ryśkiem Guzmicsem z Łęczną i dopiero w meczu z Pogonią zagraliśmy z Arkiem. Myślę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej, bo to zrozumienie między stoperami jest bardzo ważne. Będziemy nad tym pracować.