menu

Ajax zakończył rundę jesienną. Jaki naprawdę jest pucharowy rywal Legii?

23 grudnia 2014, 15:45 | Szymon Janczyk

Drugie miejsce w tabeli Eredivisie, wyrównana walka w fazie grupowej Ligi Mistrzów z Barceloną i PSG i przedłużenie przygody w europejskich puchar do wiosny 2015 roku. Tak wyglądała jesień w wykonaniu Ajaksu Amsterdam, rywala Legii Warszawa w kolejnej rundzie rozgrywek Ligi Europy. Renomowany i doświadczony na arenie międzynarodowej klub szybko został uznany za faworyta tego dwumeczu. Czy warszawianie stoją na przegranej pozycji jeszcze przed walką? Odpowiadamy jednogłośnie: nie.

Drużyna z Amsterdamu to legenda europejskiej piłki nożnej i klub chyba najbardziej dla tego sportu zasłużony. W stolicy Holandii powstała pierwsza szkółka talentów, która niczym maszyna seriami wypuszczała kolejne pokolenia znakomitych zawodników. To w Ajaksie Vic Buckingham zaszczepił taktykę futbolu totalnego, którą do perfekcji rozwinął jego następca - Rinus Michels, a rozwijając się z biegiem lat podbiła wszystkie najlepsze ligi w Europie. Niewątpliwie więc Ajax jest klubem zasłużonym i nie bez powodu przylgnął do niego pseudonim "Godenzonen", czyli Synowie Bogów. Jednak pomimo tak pięknej przeszłości i wciąż świetnej szkółki dzisiejsza ekipa Joden dominuje jedynie na krajowym podwórku. Nie taki Ajax straszny, jak go malują?

Ligę holenderską pod wieloma względami można porównać do polskiej ekstraklasy. Podoba infrastruktura, wiele klubów nieustannie borykających się z mniejszymi lub większymi problemami finansowymi i wreszcie kilku potentatów, którzy niemalże rok w rok rozdają w niej karty. Na tronie Eredivisie nieprzerwanie od czterech lat zasiada stołeczna drużyna Ajaksu, a w polskiej ekstraklasie berło dzierży stołeczna Legia, która jednak może pochwalić się dwa lata krótszym "stażem" na pierwszym miejscu w tabeli. Wojskowi zresztą tak samo jak Joden na swój kolejny tytuł czekali siedem długich lat. Ajax na szczyt wprowadził były zawodnik tego klubu i żywa legenda holenderskiego futbolu - Frank de Boer. Były obrońca FC Barcelony postawił drużynę na nogi i miał swój udział w odbudowie słynnej szkółki De Toekomst (Przyszłość), która w czasach porażek Godenzonen straciła dawną sławę. De Boer przejął drużynę w połowie sezonu po Martinie Jolu i w świetnym stylu zdetronizował ówczesnego mistrza, Twente Enschede, zapewniając sobie tytuł w bezpośrednim starciu w ostatniej kolejce.

Po kilku latach dominacji coś jednak pękło. Początek rozgrywek sezonu 2014/2015 był tak zwanym "klasycznym de Boerem", bo drużyna prowadzona przez Holendra zawsze miała problem z efektownym wejściem w nowy sezon. Kibice początkowo nie przejmowali się więc słabą postawą swoich ulubieńców, nawet gdy Ci drugi raz z rzędu ulegli PEC Zwolle w finale krajowego pucharu. Frustracja z trybun zaczęła się jednak wylewać z czasem, gdy Joden wciąż nie zachwycali stylem i wynikami. Ligowi rywale zaczęli im odjeżdżać, a po ustabilizowaniu formy okazało się, że PSV Eindhoven nie zamierza oddawać fotelu lidera Eredivisie i Ajax ponownie będzie musiał błysnąć formą na wiosnę. Tym razem jednak o come back na wzór lat poprzednich będzie niezwykle trudno. W zespole Godenzonen obserwujemy dolegliwość piłkarską starą jak świat. Brak pomysłu na grę, uwstecznianie się drużyny i nieatrakcyjna dla oka taktyka de Boera postawiła trenera pod ścianą. O dziwo jest to sytuacja bardzo komfortowa dla samego zainteresowanego, który w kuluarach łączony jest z Liverpoolem, gdzie miałby zająć miejsce Brendana Rodgersa na ławce trenerskiej "The Reds". Co właściwie "dolega" de Boerowi w Ajaksie? Odpowiedź jest bardzo prosta, a najlepiej opisał to Andrea Pirlo w swojej autobiografii: uczucie się skończyło i przyszła rutyna, znudzenie. Holender po prostu się wypalił i powinien spróbować innej roli.

Patrząc na Ajax w obecnym sezonie możemy ulec efektowi fatamorgany. Zauważamy drużynę, która pozostaje niepokonana od 4 kolejki Eredivisie, która potrafiła zremisować z PSG i walczyć jak równy z równym z Barceloną. Gdy jednak zbliżymy się do niej, znika i zostajemy z niczym. To taki tani, tandetny prezent, który ktoś dla omyłki zapakował w drogie i eleganckie pudełko. Wystarczy bowiem obejrzeć jedno spotkanie Joden, by przekonać się, że jest to drużyna niezwykle chimeryczna. Momentami potrafi grać pięknie, szybko wymieniać piłkę i zaskakiwać rywala, a momentami nudzi kibica bezcelową wymianą podań, która wzorowana była na Barcelonie, ale wychodzi Ajaksowi dużo słabiej. Godenzonen przez długi czas utrzymują się przy piłce, stwarzają jednak niewiele okazji czym otwierają furtkę dla rywala, który kontratakując sprawia ogromne problemy defensywie Ajaksu. Formacja ta jest chyba największą bolączką Joden w tym sezonie. Dużo błędów, niepewne interwencje i częste nieporozumienia sprawiły, że rywale nie mają skrupułów przed karaniem mistrza Holandii za jego niefrasobliwość. Skąd więc dobre wyniki? Na szczęście dla ekipy z Amsterdam ArenA nawet w tak fatalnej dyspozycji wciąż pozostają hegemonem w Holandii i chwilowy przebłysk wystarczy, by nie splamić honoru porażką ze słabszym rywalem. W starciach z klasowymi zespołami wygląda to jednak dużo gorzej.

Dobre mecze Ajaksu w tym sezonie można policzyć na palcach jednej ręki. PSG, Barcelona, APOEL - wszystkie u siebie. Wszystkie w europejskich pucharach. Można do tego doliczyć rozgromienie przeciętnego Willema II i rozbicie pogrążonego w kryzysie Heerenveen. Na tym kończą się naprawdę dobre występy, bo w przypadku innych spotkań znajdziemy już powody do narzekania. Czy siłą Ajaksu są więc mecze w Europie? Można tak to odebrać, lecz chyba każdy zespół mobilizuje się na nie dodatkowo - nie wyłączając Legii, która przecież pokazała się z bardzo dobrej strony w fazie grupowej Ligi Europy. Na Amsterdam ArenA zdarzył się jednak jeden fatalny występ Joden, na który mistrzowie Polski powinni zwrócić szczególną uwagę. Wszystkie mankamenty i słabości Ajaksu obnażyło PSV. Boeren przyjechali do Amsterdamu i wywieźli z niego trzy punkty wygrywając pewnie i stylowo. Był to jedyny mecz na własnym stadionie, w którym gospodarze nie zdobyli chociażby punktu w ligowej tabeli i jedna z dwóch porażek w tym sezonie (drugą było zwycięstwo Barcelony). Łatwo więc powiedzieć, że wystarczy zagrać jak PSV, by Ajax nie zdążył chociaż na chwilę przebudzić się i zdobyć punkty jak to miało miejsce w pozostałych spotkaniach. Przed Legią jednak długa droga pełna analiz i oglądania powtórek wideo, by dojść do tego co osiągnął Phillip Cocu. A może wystarczy po prostu zadzwonić do byłego reprezentanta Holandii? Jest to wykonalne, jednak z pewnością trudniej będzie zrealizować kolejny krok: ściągnąć do Warszawy Memphisa Depay'a i Luciano Narsinga...

Wracając jednak do Ajaksu, czy drużyna Franka de Boera ma jakieś dobre strony? Do tej pory obnażaliśmy bowiem ich słabości, a powiedzieć, że Joden są zespołem miernym byłoby zwyczajnie kłamstwem. Najsilniejszym punktem tej drużyny wydaje się być brązowy medalista mundialu w Brazylii - Jasper Cillessen. Holenderski golkiper wiele razy w tym sezonie udowadniał swoją klasę i ratował kolegów przed stratą bramki. Wśród świetnych występów zdarzały mu się też te słabsze, jednak stanowiły one zdecydowaną mniejszość. Kolejne, małe, plusy możemy przypisać Lasse Schoene i Davy'emu Klaasenowi. Dwaj pomocnicy Ajaksu odpowiadają za rozgrywanie, ale mimo dobrej postawy stać ich na jeszcze lepszą grę. Przeciętną rundę zanotowali również Ricardo Kishna i Anwar El-Ghazi, który zamiennie trafiali z formą wygryzając się wzajemnie ze składu. W środku pomocy warto również zwrócić uwagę na Thulaniego Serero - pracowitego zawodnika, który zwykle pozostaje w cieniu i bynajmniej nie ze względu na budowę ciała. Serero to dokładne odbicie legijnego Tomasza Jodłowca, które osiągnęło obecny poziom formy Polaka kilka lat wcześniej. Trzeci plus wędruje do Arkadiusza Milika. Polak naprawdę dobrze wkomponował się w zespół i wygrał rywalizację z Kolbeinnem Sigthorssonem, który od dawna stanowił najsłabszy element układanki de Boera. Wychowanek Rozwoju Katowice ma za sobą fantastyczną jesień podczas której udowodnił, że wystarczy jedynie dograć mu piłkę, by on skierował ją do siatki.

Gdyby dwumecz odbył się za tydzień warszawianie byliby w uprzywilejowanej sytuacji. Powiedzieć, że Legia jest faworytem tego starcia to zbyt wiele, jednak stwierdzenie, że obydwa zespoły mają jednakowe szanse jest jak najbardziej na miejscu. Co jednak czeka na Wojskowych wiosną? Dobrze przepracowana zima to wymóg konieczny do podjęcia rękawicy rzuconej przez Ajax. W Amsterdamie o okres przerwy w rozgrywkach nikt się nie martwi. Wiosną drużyna zawsze prezentowała się lepiej, więc nawet po słabej jesieni kibice Joden śpią spokojnie. Eredivisie wraca do gry w połowie stycznia, a do czasu meczu z Legią Ajax rozegra sześć spotkań ligowych. Rytm meczowy będzie atutem Godenzonen, bo mistrz Polski weźmie udział w zaledwie jednej kolejce, która nie odpowie na większość pytań stawianych przez ekspertów przed główną konfrontacją. Zima będzie jednak również okresem zmian. Okienko transferowe może sprawić, że kilku piłkarzy Ajaksu opuści zespół. Najgłośniej mówi się o odejściu kapitana zespołu i lidera defensywy - Nicklasa Moisandera. Fin jest chyba jedynym obrońcą, o którym można wypowiadać się w ciepłych słowach w kontekście obecnej formy. Włodarze klubu spróbują również sprzedać Kolbeinna Sigthorssona, ale wysoka oferta za Lasse Schoene również może spotkać się z pozytywnym odzewem z Amsterdamu. Z kolei o transfery do klubu będzie nieco trudniej, bo Ajax na wielkie łowy się nie wybiera. Plotki mówią jedynie o poszukiwaniach utalentowanego młodego pomocnika wśród ligowych rywali. Ważnym punktem będzie jednak powrót Viktora Fischera. Jeden z największych talentów duńskiej piłki leczy groźną kontuzję, ale do gry powinien być zdolny już w styczniu. Jego forma pozostaje zagadką nie mniejszą od tej, kogo zobaczy na ławce trenerskiej podczas pierwszego oficjalnego spotkania w nowym roku. Potencjalnych następców de Boera nie brakuje, ale czy któryś z nich okaże się lepszym fachowcem od Holendra? I wreszcie czy sam zainteresowany zdecyduje się napisać nowy rozdział swojej kariery? Na odpowiedzi przyjdzie nam jeszcze poczekać, pewne w tym momencie jest jedno - Ajax to rywal, któremu należy oddać szacunek za zasługi, ale na boisku można z nim walczyć jak równy z równym.


Polecamy