Warta lepsza w derbach Wielkopolski od Jaroty. Araszkiewicz wściekły po porażce
Piłkarze Warty Poznań mogli cieszyć z drugiego zwycięstwa w drugiej lidze gr. zachodniej. Podopieczni Marka Kamińskiego pokonali w niedzielę Jarotę Jarocin 3:1, bo strzelili trzy bramki w 10 minut.
fot. Kamil Bachorz/Polskapresse
Poznań Triathlon: Wielkie święto "ludzi z żelaza" [ZDJĘCIA]
W pierwszej połowie na boisku lepiej prezentowali się piłkarze Jaroty Jarocin. Podopieczni Jarosława Araszkiewicz stworzyli sobie więcej sytuacji. Jednak pierwszy strzał na bramkę rywali oddał Bartosz Nowak. Piłka do siatki nie wpadła, bo strzał zawodnika Warty Poznań obronił Karol Szymański. Chwilę później rzut wolny wykonywał Adrian Bartkowiak. Piłka odbiła się od muru jarocińskich piłkarzy i uderzyła w słupek.
Pierwsza bramka w tym meczu padła w 34. minucie. Wtedy w polu karnym przez bramkarza Warty Poznań faulowany był Damian Pawlak i sędzia Tomasz Tobiański wskazał na „wapno”. Do piłki oddalonej jedenaście metrów od bramki podszedł Krzysztof Bartoszak i bez problemu pokonał Pawła Besera.
W drugiej połowie na placu gry dominowali piłkarze Warty Poznań. Podopieczni Marka Kamińskiego stworzyli sobie trzy sytuacje, które zamienili na bramki. Najpierw w 54. minucie Błażej Nowak zagrał piłkę do Michała Ciarkowskiego, który wykończył całą akcję i skierował piłkę do siatki. Nie była to ostatnia bramka pomocnika Warty Poznań. Niespełna sześć minut później ponownie pokonał on Karola Szymańskiego. Tym razem uderzył futbolówkę z ostrego kąta, która wpadła do bramki. Wynik spotkania ustalił w 64. minucie Grzegorz Rasiak, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym Jaroty i z bliskiej odległości pokonał bramkarza Jaroty.
– Cieszę się, że wygraliśmy to spotkanie – mówił po meczu Marek Kamiński, trener Warty Poznań. – Wiedzieliśmy, że zespół Jaroty Jarocin jest to zespół poukładany taktycznie. Było to widać w pierwszej połowie. Gospodarze dobrze się bronili. Wyprowadzali także ciekawe i groźne kontrataki. Po jednym z nich padła pierwsza bramka z rzutu karnego. W szatni powiedziałem zawodnikom, że ten mecz jest do wygrania, bo przed nimi jest druga połowa. Można powiedzieć, że było to prawdziwe wejście smoka Michała Ciarkowskiego, który strzelił dwie bramki. Później trzecią bramkę zdobył Grzegorz Rasiak i to ustawiło mecz. Jarota miał jeszcze sytuacje, ale my mieliśmy trochę szczęścia – dodał Kamiński.
Z kolei Jarosław Araszkiewicz, trener Jaroty powiedział, że szczęście jest potrzebne, ale w meczu z Wartą Poznań jego zespół nie miał tego szczęścia. – W drugiej połowie niektórym moim zawodnikom odcięło tlen i kora mózgowa przestała działać. W pierwszej połowie Warta Poznań oddała jeden strzał, który obronił Karol Szymański. Z kolei my mieliśmy bramkę i dwie stuprocentowe sytuacje. Gdybym grał na boisku w klapkach, które mam na sobie, to też bym strzelił. Na drugą połowę wyszliśmy z takim samym nastawieniem i w ciągu dziesięciu minut dostaliśmy trzy bomby. Teraz jest szukanie ofiary. A kto nią wtedy zostaje? Trener. Takie jest życie, ale nie podłamuje się, bo nie z takich problemów wychodziłem. Niektórym graczom jest ciężko wytłumaczyć na czym polega chłopska gra w piłkę – podkreślił Araszkiewicz.
Jarota Jarocin - Warta Poznań 1:3 (1:0)
Bramki: 1:0 Krzysztof Bartoszak (34., karny), 1:1 Michał Ciarkowski (54.) 1:2 Michał Ciarkowski (60.) 1:3 Grzegorz Rasiak (64.).
Jarota Jarocin: Szymański – Oczkowski, Kielibal, Garbarek, Filipiak, Pawlak (54. Skokowski), Nawrocki (64. Czabański), Wojciechowski, Danielak (58. Olejniczak), Antkowiak (73. Kamiński), Bartoszakl.
Warta Poznań: Beser – Kocot, Ł. Jasiński, Ngamayama, D. Jasińskil, Bartkowiak, Scherfchen (17 . Goliński), Nowak (71. Czerniejewicz), Piceluk (46. Ciarkowski), Marciniak, Rasiak.