menu

Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Widzewem: Bielski Robben znów w formie

23 maja 2014, 12:10 | Przemysław Drewniak

W czwartkowym meczu z łódzkim Widzewem Podbeskidzie Bielsko-Biała odniosło szóste zwycięstwo w rundzie wiosennej i zapewniło sobie utrzymanie w T-Mobile Ekstraklasie. Choć pierwsza połowa była w wykonaniu "Górali" dość przeciętna, to po zmianie stron ich przewaga nie podlegała już dyskusji.

Podbeskidzie Bielsko-Biała na Facebooku - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Richard Zajac - 6: Zaliczył solidny występ, pewnie interweniował na przedpolu i uratował swój zespół w pierwszej połowie, gdy po strzale głową Leimonasa w ostatniej chwili wybił piłkę zmierzającą do siatki.

Tomasz Górkiewicz - 5: W pierwszej połowie widać było u niego lekkie spięcie, ale po zmianie stron było już lepiej. Górkiewicz dobrze zamykał swój sektor boiska i piłkarzom Widzewa ciężko było się nim przedrzeć.

Bartłomiej Konieczny - 5: Podobnie jak kilku jego kolegów początek miał zbyt nerwowy, ale później nie wykazywał już żadnych oznak słabości. To nie przypadek, że Konieczny zagrał wiosną w sześciu ligowych meczach i w aż czterech z nich Podbeskidzie zachowało czyste konto.

Błażej Telichowski - 6: Chwalony za poprzedni występ ze Śląskiem znów zagrał znakomicie. W pierwszej połowie zaliczył kilka ważnych bloków i przez cały mecz skutecznie wykluczał z gry Visnakovsa. Z kolei pod bramką rywali znów był najgroźniejszym zawodnikiem "Górali" przy stałych fragmentach gry.

Przemysław Pietruszka - 4: Niczego nie zawalił, ale też niczym szczególnym się nie wyróżnił. Raczej nie przekonał szkoleniowca do tego, by ten w następnych spotkaniach posadził na ławce Franka Adu Kwame.

Marek Sokołowski - 5: Kapitan i dobry duch drużyny Podbeskidzia. Jego wkład w boiskowe poczynania zespołu jest nieoceniony. Kiedy z powodu kontuzji pauzował w dwóch ostatnich meczach, bielszczanie nie potrafili zwyciężyć. Sokołowski dobrze się ustawiał, zaliczył kilka odbiorów, ale ocenę pogarszają mu dwie zmarnowane sytuacje w pierwszej i drugiej połowie.

Maciej Iwański - 6: Niektórzy narzekają, że Iwański nie daje Podbeskidziu tylu goli i asyst, ile można się było po nim spodziewać, ale jego obecność w drugiej linii gwarantuje drużynie większą jakość i waleczność. Widać to było w meczu z Widzewem, w którym popularny "Ajwen" dyrygował poczynaniami swoich partnerów, dobrze regulował tempo gry i solidnie pracował w defensywie.

Dariusz Łatka - 5: Jak wyjawił po meczu trener Leszek Ojrzyński, do końca nie było wiadomo, czy Łatka w ogóle wystąpi w tym spotkaniu. Z powodu problemów zdrowotnych pomocnik Podbeskidzia wylądował nawet w szpitalu, ale zdecydował, że w tak ważnym meczu nie może go zabraknąć. Jak zwykle walczył za dwóch i nie było po nim widać żadnych oznak choroby.

Dariusz Kołodziej - 4: Nie zawiódł drużyny w niezwykle istotnym momencie, perfekcyjnie wykorzystując rzut karny na 1:0. Ale poza tym był jednym z najsłabszych ogniw w szeregach "Górali". Kołodziej często miał problem z podjęciem szybkiej decyzji, przez co zwalniał akcje i albo zagrywał niedokładnie, albo wybierał bezpieczniejsze rozwiązania. Mimo strzelonej bramki, w drugiej połowie nie pojawił się już na boisku.

Damian Chmiel - 7: Arjen Robben Podbeskidzia. Chyba znudziły mu się już zwykłe bramki, bo w tej rundzie jak już strzela, to jest na co popatrzeć. Chmiel był zdecydowanie najaktywniejszym zawodnikiem drugiej linii bielskiej druzyny, zostawił na boisku mnóstwo sił, a wszystko okrasił pięknym i zdobytym w ważnym momencie golem. Po zniżce formy z początku rundy wiosennej nie ma już u niego ani śladu.

Fabian Pawela - 6: Mówią, że napastników rozlicza się z bramek, ale liczba strzelonych goli wcale nie oddaje wpływu Paweli na grę Podbeskidzia. W meczu z Widzewem robił co mógł, by uprzykrzyć życie obrońcom rywali i "w nagrodę" został sfaulowany w polu karnym, gdy na jego zwód dał się nabrać Povilas Leimonas.

Rezerwowi:

Piotr Malinowski - 5: Wszedł na boisko na początku drugiej połowy i kilka razy zakręcił obrońcami Widzewa. Później jednak nie potrafił zrobić z tego pożytku. W jednej z akcji zepsuł ostatnie, kluczowe podanie do lepiej ustawionego partnera, zaś innym razem w sytuacji sam na sam z Wolańskim strzelił wprost w niego.

Krzysztof Chrapek i Sebastian Bartlewski grali zbyt krótko, by ich ocenić, ale nie można pominąć ich wkładu w końcowy wynik. To oni przeprowadzili akcję na 3:0, w której Bartlewski asystował przy trafieniu starszego kolegi. Obaj nie mieli ostatnio zbyt wielu okazji do gry w Ekstraklasie, ale skoro Podbeskidzie ma już zapewnione utrzymanie, to być może w dwóch ostatnich meczach zobaczymy ich na boisku w większym wymiarze czasowym.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Podbeskidzie uczciło utrzymanie setną bramką w Ekstraklasie


Polecamy