Nowy trener w Arce Gdynia, Michał Kołakowski przejął akcje od Dominika Midaka. Czy nowi ludzie uratują klub przed bankructwem i spadkiem?
Michał Kołakowski, syn znanego menedżera piłkarskiego Jarosława, zakupił od Dominika Midaka pakiet kontrolny akcji Arki Gdynia. Zmienia się zresztą nie tylko właściciel klubu, ale także trener.
fot. Przemysław Świderski
W Gdyni pojawił się już Ireneusz Mamrot, były szkoleniowiec Jagiellonii Białystok i Chrobrego Głogów. Zastąpił on na stanowisku Krzysztofa Sobieraja, dysponującego jedynie warunkową licencją, na podstawie której mógłby poprowadzić zespół tylko w najbliższych trzech meczach.
Ważną deklarację złożył ponadto Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni. Wiadomo, że rozmawiał on już z Jarosławem Kołakowskim. Przypomnijmy tylko, że miasto na początku tego roku na skutek działań Dominika Midaka wycofało się z dalszej współpracy z klubem. To dlatego, że były już właściciel zadłużał na potęgę sportową spółkę akcyjną, nie zamierzał słuchać porad i ostrzeżeń desygnowanego przez samorząd przewodniczącego rady nadzorczej, a w pewnym momencie wręcz przestał pojawiać się w Gdyni i odbierać telefony. Obecnie jednak sytuacja się zmieniła. Wojciech Szczurek usłyszał od nowych właścicieli obietnicę, że spółka zostanie dokapitalizowana. Przedstawiono też plan wyjścia z kryzysu i długofalowego rozwoju Arki.
[cyt color=#000000]- Ponownie mogę wyrazić gotowość miasta Gdyni do finansowego wsparcia klubu i szerokiej współpracy - zadeklarował w związku z tym Wojciech Szczurek. [/cyt]
Kibiców żółto-niebieskich te wszystkie fakty, a przede wszystkim odejście z Gdyni znienawidzonego przez nich klanu Midaków, z pewnością cieszą. Jednak jest jeszcze obecnie zdecydowanie za wcześnie, aby ogłosić zażegnanie kryzysu i wyjście z zapaści. Rafał Murawski, były piłkarz Arki Gdynia i mniejszościowy akcjonariusz, który także negocjował od miesięcy przejęcie klubu od Midaków, stan jego finansów określił jako dramatyczny. Jego zdaniem, aby uratować spółkę od bankructwa, potrzebne będą solidarność kibiców oraz lokalnej społeczności biznesowej.
[cyt color=#000000]- Próba wyprowadzenia klubu na prostą byłaby planem długoterminowym i w oparciu o współpracę wielu środowisk - zaznaczył Rafał Murawski.[/cyt]
Przedstawiciele kibiców z Ejsmond Club, kolejni, mniejszościowi akcjonariusze Arki Gdynia, poinformowali ponadto, że audyt licencyjny w spółce zakończył się wnioskiem negatywnym. O ile więc nie zostanie szybko dokapitalizowana, skutkować będzie to brakiem licencji na dalsze występy na centralnym poziomie rozgrywkowym.
„Ewentualne uregulowanie bieżących należności wyczyściłoby kasę klubu, w efekcie czego nie będzie pieniędzy na dalsze funkcjonowanie. Prezes zarządu ma zatem podstawę, żeby z końcem maja złożyć wniosek o upadłość spółki i dlatego zachowuje w kasie rezerwę na przeprowadzenie tego postępowania. Sytuację może zmienić ewentualne dofinansowanie” - poinformowali przedstawiciele Ejsmond Club.
Problemem jest więc obecnie brak czasu i duża kwota, jaką szybko trzeba wyłożyć, aby ustrzec Arkę Gdynia przed ogłoszeniem upadłości, lub też złożeniem podobnych wniosków do sądu przez jej wierzycieli. Nie jest żadną tajemnicą, że deficyt na koniec sezonu sięgnąć ma ponad siedem milionów złotych. Choć pomoc zadeklarowało miasto, nie ma obecnie możliwości, aby z budżetu samorządu szybko przelać taką kwotę. Wsparcie Arki Gdynia wymaga rozpisania konkursu na świadczenie usług promocyjnych przez klub dla samorządu. Dopiero po jego rozstrzygnięciu możliwe będzie przelanie środków na konto żółto-niebieskich. Nie wiadomo też, skąd nowy właściciel Michał Kołakowski miałby uzyskać potężną kwotę, niezbędną do wyłożenia w krótkim czasie, aby uratować klub przed bankructwem. Deklaruje jednak, że zainwestuje w Arkę. Kibicom pozostaje tylko liczyć, że tym razem nie skończy się jedynie na obietnicach, jak to miało wielokrotnie miejsce w przypadku poprzedniego właściciela Dominika Midaka.
[cyt color=#000000]- Deklaruję, że w najbliższych tygodniach dokapitalizujemy spółkę oraz zrobimy wszystko, aby wyjść z obecnego kryzysu i utrzymać się w Ekstraklasie - poinformował Michał Kołakowski.[/cyt]
Zastanawiające są natomiast słowa jego ojca Jarosława, wypowiedziane w rozmowie z portalem Weszło! Kołakowski senior nie uważa, że do funkcjonowania klubu piłkarskiego właściciele powinni dopłacać.
[cyt color=#000000]- Piłka jest chyba jedynym biznesem, w którym spore grono fanów oczekuje… nierentownych posunięć, na przykład dokładania pieniędzy - powiedział Jarosław Kołakowski. - To nieporozumienie. Trzeba dążyć do stworzenia dobrze działającej na każdym szczeblu machiny.[/cyt]
Dlatego też, choć dla Arki Gdynia pojawiło się w końcu długo oczekiwane światełko w tunelu, to na pewno nie jest jeszcze moment, aby fani mieli strzelać korkami od szampana. Rzeczywiste możliwości i intencje nowych właścicieli zweryfikują najbliższe tygodnie. Na dziś najważniejsze wydaje się spłacenie części zaległości wobec piłkarzy, aby ci nie zaczęli składać wniosków o rozwiązanie kontraktów z winy klubu i było kim na boisku ratować miejsce w PKO BP Ekstraklasie.