IV liga: Grad goli podzielił oczka w Poraju. Fantastyczny mecz Lukasa Cmelika.
Środowym popołudniem w Poraju tamtejsza Polonia podjęła rezerwy Piasta Gliwice. Praktycznie puste trybuny nie zdemotywowały zawodników. Zacięty, pełen zwrotów akcji mecz zakończył się wynikiem 3-3. Jego bohaterem Lukas Cmelik, który zdobył gola oraz zanotował dwie asysty.
fot. Katarzyna Mielnik
Gdzie jak gdzie, ale w rozgrywkach IV ligi śląskiej maj zapowiada się niezwykle pracowicie. Przez praktycznie cały miesiąc zespoły zarówno pierwszej jak i drugiej grupy będą rozgrywały swoje spotkania co trzy dni. Między innymi właśnie w środę. W ramach jednego z nich rezerwy Piasta Gliwice zmierzyły się na wyjeździe z Polonią Poraj. Spotkanie zapowiadało się niezwykle ciekawie, zwłaszcza że przed pierwszym gwizdkiem oba zespoły w tabeli dzieliły zaledwie cztery punkty. Wyżej plasowali się gliwiczanie. Oni o spadek z ligi obawiać się nie muszą, w przeciwieństwie właśnie do Polonii, której przewaga nad grożącymi relegacją pozycjami wynosiła zaledwie trzy punkty. O motywacje gospodarzy nie można było się więc martwić.
Co ciekawe na wiosnę Polonia jeszcze nie przegrała. Jak dotąd notowała praktycznie same remisy. Gliwiczanie natomiast po nienajlepszym wejściu w rundę, teraz wychodzili na prostą. Pokonani nie schodzili od czterech spotkań, natomiast mogli pochwalić się serią już dwóch zwycięstw. Co ciekawe znacznie lepiej radzili sobie bez ekstraklasowych posiłków. Ich dorobek z podopiecznymi Dariusza Wdowczyka (a wcześniej Radoslava Latala) w składzie, prezentował się znacznie słabiej niż ten z meczów, w których musieli radzić sobie wzmocnieni praktycznie jedynie graczami na co dzień występującymi w Centralnej Lidze Juniorów.
Tak też było w środę. Ze względu na kontuzję kapitana Jakuba Freitaga oraz porę spotkania, w szeregach zespołu Witolda Czekańskiego nie pojawił się żaden zawodnik na co dzień trenujący z Dariuszem Wdowczykiem. Opaskę kapitańską przejął najstarszy wiekiem Marek Jonda, a w składzie pojawiło się wielu graczy dopiero wkraczających w dorosłą piłkę. Stanowili spore przeciwieństwo Polonii, która miała kilku naprawdę doświadczonych piłkarzy. Od samego początku chcieli oni pokazać, że boiskową rutyną można zdziałać naprawdę sporo. To oni lepiej weszli w to spotkanie. Od pierwszych minut stworzyli sobie multum sytuacji, długimi minutami zamykając gliwiczan na ich połowie. Dłużej utrzymywali się przy piłce, jednak nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Kilkukrotnie próbowali zaskoczyć bardzo młodego Krzysztofa Kurka, lecz golkiper pewnie stał między słupkami.
Przez pierwsze pół godziny wykonywał naprawdę solidną pracę, dzięki czemu jego koledzy z pola mogli pozwolić sobie na coraz poważniejsze ataki. Brylował w nich zwłaszcza Lukas Cmelik. Nie oszukujmy się Czech prezentował się w tym spotkaniu dwa poziomy wyżej od reszty zawodników. Czy grając na prawym czy na lewym skrzydle, nie miał sobie równych. Przeciwnicy wcale sobie z nim nie radzili, wymijał ich niczym tyczki, kreując kolejne sytuacje Piasta. Swój udział miał przy każdej kolejnej. W 29. minucie jedną z nich zamienił na trafienie. Po tym jak partnerzy nie potrafili wykorzystać jego wrzutek, sam zdecydował się na wykończenie jednego z rajdów. Przemknął lewym skrzydłem, by pewnie uderzyć na dłuższy słupek. Konrad Kołodziej był bez szans.
Niebiesko-Czerwoni nie mogli długo cieszyć się z prowadzenia. Zaledwie chwilę później wyrównał bowiem czołowy strzelec gospodarzy, Marcin Kowalski. Napastnik dokładając nogę do dośrodkowania z lewej strony autorstwa Sławomira Piwińskiego, przypilnował żeby piłka wpadła do siatki. Końcówka pierwszej połowy należała już do znacznie bardziej wyrównanych. Witold Czekański szybko zdecydował się dokonać pierwszej roszady i już w 40. minucie puścił do boju Daniela Rakowieckiego. Mimo to, to nie szkoleniowiec gości mógł cieszyć się przed przerwą z kolejnego trafienia, a trener stojący po drugiej stronie barykady. Indywidualny błąd, świetnie radzącego sobie dotychczas golkipera Piasta sprawił, że niepozorny strzał Bartłomieja Płatkowskiego dał gospodarzom prowadzenie.
Gliwiczanie szybko wyszli z szatni. Widać było w nich ogromną motywację, aby odwrócić losy tego spotkania. I rzeczywiście mocno weszli w tą część gry. Zupełnie zmienił się obraz gry. Teraz to goście przeważali. Gospodarze bardzo się wycofali, skupiając jedynie na defensywie. Nie przyniosło to jednak efektu wobec świetnej formy Lukasa Cmelika. Kolejne rajdy w jego wykonaniu po prostu musiały skończyć się bramkami. Najpierw idealnie zagrał do Łukasza Krakowczyka, który niepilnowany czaił się w polu karnym. Młody piłkarz mocnym uderzeniem wpakował piłkę do siatki, a chwilę później również po podaniu Czecha z trafienia mógł cieszyć się Maciej Szymkowiak.
Patrząc na wynik i dosyć bierną postawę gospodarzy już wydawało się, że to Niebiesko-Czerwoni po ostatnim gwizdku dopiszą sobie komplet oczek. Jedyne akcje Polonii to stałe fragmenty gry. W samej końcówce to właśnie rzut rożny przyniósł im wyrównanie. Sławomir Piwiński najlepiej odnalazł się po dośrodkowaniu z korneru i głową zapewnił oczko swojej drużynie.
I tak po ostatnim gwizdku w sercach zawodników obu drużyn pozostał niedosyt. W Poraju można było obserwować naprawdę świetne spotkanie. Wiele zwrotów akcji, strzałów, goli, a przede wszystkim wspaniała forma Lukasa Cmelika. Dla takich meczów się żyje… nawet w IV lidze.
Polonia Poraj – Piast II Gliwice 3-3 (2-1)
0-1 Lukas Cmelik (29 min.)
1-1 Marcin Kowalski (36 min.)
2-1 Bartłomiej Płatkowski (43 min.)
2-2 Łukasz Krakowczyk (65 min.)
2-3 Maciej Szymkowiak (74 min.)
3-3 Sławomir Piwiński (87 min.)
Polonia Poraj: Konrad Kołodziej, Damian Nowak, Michał Mizgała, Maciej Swatek (81. Miłosz Socha), Sławomir Piwiński, Bartłomiej Płatkowski, Kamil Moczyński (62. Łukasz Gawron), Mariusz Figzał, Kamil Wilczyk, Rafał Psonka, Marcin Kowalski
Piast II Gliwice: Krzysztof Kurek, Tomasz Wiącek, Maciej Szymkowiak, Dominik Czekański, Arkadiusz Kozłowski, Marek Jonda, Aleksander Sopel (40. Daniel Rakowiecki), Łukasz Krakowczyk, Mikołaj Gola, Michał Przemyk, Lukas Cmelik