1 liga. Adrian Błąd– bohater 17. kolejki Nice 1. ligi GOL24 [ROZMOWA]
Adrian Błąd bohaterem kolejki. Pomocnik GKS Katowice pomógł odwrócić wynik meczu z Górnikiem Łęczna. Wszedł na niecałe pół godziny, by w samej końcówce zdążyć zaliczyć dwie asysty i zdobyć bramkę.
fot.
Adrian Błąd – bohater 17. kolejki 1. ligi GOL24 [ROZMOWA]
Jak to jest przegrywać do 86 minuty i wygrać 3:1 grając jednego zawodnika mniej?
Adrian Błąd: Trudno to racjonalnie wytłumaczyć. To był jeden z najbardziej szalonych meczów, w jakich miałem okazję wystąpić. Może Górnik nas zlekceważył? Nie mam pojęcia. Z pewnością nie straciliśmy wiary w odwrócenie wyniku. Myślę, że po golu wyrównującym zrobiło się więcej miejsca na boisku. Mieliśmy tylko pięć minut i dobrze je wykorzystaliśmy. Rozumiem jednak zdziwienie tych co zaglądają w sam protokół (śmiech).
Tym bardziej że zazwyczaj to wy w taki sposób przegrywacie mecze.
Najwięcej było śmiechu z Kaliego (Bartłomiej Kalinkowski – przyp. red.), który dostał czerwoną kartkę. On nam tym pomógł! A tak na serio to cieszy, że zagraliśmy do samego końca. Nogi poniosły po golu na 1:1. Wiedzieliśmy, że na porażkę nie zasługujemy.
Górnik się otworzył jak sędzia wyrzucił Kalinkowskiego.
Oni są na dnie tabeli. Myślę, że z tego powodu chcieli wygrać efektownie. Dlatego postanowili dążyć do drugiej bramki. To ich chyba "pokarało".
Pojawił się pan na boisku w 66 minucie. Trener powiedział: wejdź i to odmień?
Nie pamiętam. Sytuacja na boisku na pewno była poważna. Rezerwowy musi w takiej chwili pomóc. Każdy kto wszedł zrobił co do niego należało. Przypomnę, że pierwszego gola dla GieKSy strzelił wprowadzony Dawid Plizga.
To trzeci mecz z rzędu ze strzelonym golem. Taką serię miał pan tylko w Zawiszy Bydgoszcz i w rezerwach Zagłębia Lubin.
Cieszy mnie taka regularność. Zwłaszcza w graniu. Leczyłem ostatnio uraz, ale wróciłem na boisku i pomogłem drużynie.
Na dwie kolejki przed końcem jesieni macie stratę sześciu punktów do lidera. Co jest waszą mocną stroną, a co słabością w tym sezonie?
Przegrywamy wygrane mecze, wygrywamy takie, w których być może nie zasłużyliśmy. Nie wiem, ciężko coś więcej stwierdzić. Staramy się grać cierpliwie, nie na hurra. Dzięki temu pada trochę goli.
A co jest złego?
Co złego to nie my! (śmiech). Cóż, za łatwo tracimy bramki – np. jak z Olimpią Grudziądz. Jesteśmy winni wszyscy, bo pierwszy obrońca to przecież napastnik. Trzeba nad tym popracować.
Wygląda też chyba na to, że im ciszej przy GieKSie, im mniej kibiców na meczu, tym drużynie wiedzie się lepiej...
Nie, nie, nie. Wszyscy chcemy, żeby stadion był zawsze pełny. Po to się gra, żeby kogoś uszczęśliwić.
Rozmawiał: Jacek Czaplewski