menu

Zwycięstwo Realu w jubileuszowym meczu Mourinho. W roli głównej Sergio Ramos [ZDJĘCIA]

17 lutego 2013, 23:01 | Maciej Frelek

Rozgoryczeni remisem w Champions League piłkarze Realu Madryt podejmowali na własnym boisku rewelację rozgrywek Rayo Vallecano. Podopieczni Jose Mourinho przez większość meczu grali w dziesiątkę, jednak nie przeszkodziło im to w odniesieniu kolejnego zwycięstwa. "Królewscy" utrzymują dystans do Atletico, tracąc do rywala zza miedzy cztery punkty.

Czytaj również: Atletico Madryt przerwało fatalną passę meczów wyjazdowych bez zwycięstwa

Zaledwie dziewięć punktów dzieliło przed tym spotkaniem jeden z najbardziej utytułowanych klubów Europy i drużynę, która w założeniu miała walczyć o byt w najwyższej klasie rozgrywkowej. Bukmacherzy nie dawali Rayo żadnych szans - kurs na wygraną gości wynosił 15:1!

Początek meczu wskazywał na to, że podopieczni Jose Mourihno rozniosą rywali. Już po upływie kilkudziesięciu sekund przed świetną szansą mógł stanąć Cristiano Ronaldo. Po podaniu od Mesuta Ozila Portugalczyk został jednak złapany na spalonym. "Los Blancos" otworzyli wynik spotkania już w trzeciej minucie. Ozil będąc z piłką w polu karnym, zagrał w poprzek "szesnastki", gdzie stał niepilnowany Alvaro Morata. Debiutujący w wyjściowej jedenastce zawodnik miał dużo czasu i miejsca na oddanie strzału i z bliskiej odległości pokonał bramkarza przyjezdnych, Rubena Martineza.

Goście mogli szybko doprowadzić do wyrównania, lecz piłka po uderzeniu Domingueza w niewielkiej odległości minęła słupek. Jak mówi przysłowie, niewykorzystane okazje lubią się mścić. Na potwierdzenie tej teorii nie trzeba było czekać długo. W 12. minucie Ozil dośrodkował z rzutu wolnego, Sergio Ramos świetnie wywalczył sobie pozycję i precyzyjnym uderzeniem głową podwyższył wynik meczu. Strzelec bramki nie będzie jednak miło wspominał tego wieczoru. Obrońca reprezentacji Hiszpanii zdążył jeszcze dwukrotnie wpisać się do notesu arbitra Jose Paradasa, otrzymując dwie żółte kartki w odstępie kilkudziesięciu sekund. Po zagraniu ręką w 18. minucie musiał opuścić plac gry i Real, mimo dwubramkowej zaliczki, wciąż nie mógł być pewny zwycięstwa.

Zobacz koniecznie: Zidane będzie trenerem młodzieży Realu Madryt

Podopieczni Paco Jimeneza chcieli jak najszybciej skorzystać z przewagi liczebnej i z wielką determinacją ruszyli na bramkę Lopeza. Dogodne okazje stworzyli sobie m. in. Lassa i Galvez, lecz w ich uderzeniach brakowało nieco precyzji. Przed upływem dwóch kwadransów z boiska zszedł autor pierwszej bramki, Alvaro Morata. Dwudziestoletni wychowanek Castilli ma jak dotychczas świetne statystyki w Primera Division - dwie bramki strzelone w trakcie 140 minut spędzonych na boiskach La liga dają wyśmienitą średnią.

W 35. minucie niewidoczny w pierwszej połowie Cristiano Ronaldo mógł strzelić swoją 25. bramkę w lidze w tegorocznych rozgrywkach, jednak po minięciu bramkarza nie udało mu się trafić do siatki z ostrego kąta. W końcówce pierwszej części okazję miał jeszcze Trashorras, ale futbolówka po jego uderzeniu z kilkunastu metrów poleciała wysoko w trybuny.

Żegnany gwizdami po pierwszej połowie arbiter, w drugiej części kontynuował słaby występ. W 47. minucie, po wrzutce w pole karne, piłka odbiła się od wyciągniętej ręki Fabio Coentrao. Za mniej ewidentne zagranie Jose Paradas ukarał Ramosa drugą żółtą kartką, tym razem jednak nie dopatrzył się podstawy do podyktowania jedenastki. W kolejnych minutach piłkarze Rayo nie byli w stanie poważnie zagrozić bramce strzeżonej przez Diego Lopeza. Aktywny był za to sędzia, który za kolejne wyraźne zagranie ręką piłkarza Rayo, nie pokazał mu drugiej żółtej kartki, co spotkało się z ostrą reakcją szkoleniowca mistrzów Hiszpanii.

W końcówce nie doczekaliśmy się kolejnych bramek. Rayo, grając w przewadze przez ponad godzinę, zdołało oddać tylko dwa celne strzały na bramkę Lopeza. W setnym meczu Realu pod wodzą "The Special One" w lidze, "Królewscy" odnieśli 76. zwycięstwo i wciąż tracą cztery punkty do będącego na drugiej pozycji Atletico. Rayo, w przypadku wygranej Betisu, spadnie na ósme miejsce w tabeli.

Twitter


Polecamy