menu

Zmiennicy w Sandecji są dużo słabsi

28 marca 2014, 20:14 | Andrzej Matusik

Zespół z Nowego Sącza przegrał w środę z Zagłębiem Lubin 0:5 i zakończył swoją pucharową przygodę w tym sezonie. Kartkowe pauzy dotknęły w tym meczu aż trzech podstawowych piłkarzy i wartość drużyny spadła dramatycznie.

Adam Mójta - wielki nieobecny środowej potyczki
Adam Mójta - wielki nieobecny środowej potyczki
fot. Łukasz Łabędzki

Żółtymi kartkami w Lubinie ukarani zostali: Adam Mójta, Matej Nather i Łukasz Grzeszczyk. Niestety ich zmiennicy okazali się zdecydowanie słabsi i nie nawiązali wyrównanej walki w drugim spotkaniu z Zagłębiem. Kamilowi Słabemu i Sebastianowi Szczepańskiemu brakuje jeszcze doświadczenia i piłkarskiego sprytu. Ten drugi jest nawet blisko pierwszego składu, ale to głównie dzięki przepisowi o młodzieżowcach w pierwszej lidze. Szczepański zyskuje również na tym, że wreszcie przyzwoicie zaczął grać Maciej Górski. To właśnie były napastnik Legii Warszawa walczy o miejsce w ataku z innym młodzieżowcem – Fabianem Fałowskim.

Sytuacja Słabego jest znacznie trudniejsza. Na lewej stronie obrony ma minimalne szanse na wygranie rywalizacji z Mójtą. Najlepszy snajper Sandecji to wielka wartość zarówno w defensywie, jak i w ofensywie. Na pozostałych pozycjach w bloku obronnym trener także stawia na zawodników z większym doświadczeniem. Trzecim piłkarzem, który dostał w środę szansę zastąpić pauzujących kolegów był Rudolf Urban. U Słowaka było widać niestety brak regularnych występów i problemy z przyspieszeniem tempa gry.

Problemem Sandecji w omawianym meczu był także brak typowego ofensywnego pomocnika. Szczepański z Urbanem byli aktywni, ale lepiej czuli się cofnięci, szukając w rozegraniu głównie bocznych sektorów boiska. Zbyt często dublowali pozycję Pablo Gomeza. Hiszpan, zazwyczaj występujący na środku defensywy, jako defensywny pomocnik spisywał się całkiem dobrze, ale w ostatecznym rozrachunku zabrakło mu błysku pod polem karnym rywali. W środę Sandecja potrzebowała właśnie takiego piłkarza jak pauzujący Grzeszczyk.

Rotacje w składzie nie mogą być pełnym usprawiedliwieniem wysokiej porażki, ale są okolicznością łagodzącą. Zagłębie szybko rozpracowało Sandecję, która chciała zagęścić środek pola. Lubinianie odpowiadali akcjami w bocznych sektorach boiska i zabójczymi dośrodkowaniami. Goście bardzo poważnie potraktowali wyjazd do Małopolski, zagrali w najmocniejszym składzie i w nagrodę efektownie awansowali do półfinału Pucharu Polski. W nim zmierzą się z kolejnym przedstawicielem pierwszej ligi – Arką Gdynia.


Polecamy