menu

Zimny prysznic dla Juventusu. Czyste konto Benfiki, która jeszcze raz zagra w Turynie

1 maja 2014, 23:01 | Grzegorz Ignatowski, psz

Faworyzowany Juventus nie znalazł sposobu na szczelną defensywę Benfiki Lizbona. Pierwszy półfinał wygrali Portugalczycy (2:1) i to oni zagrają w finale, które odbędzie się w... Turynie.

Już od początku spotkania było widać, że to Juventus potrzebuje tutaj zwycięstwa. W pierwszych minutach turyńczycy odważnie atakowali, ale piłkarze Benfiki nie byli dłużni. Podopieczni trenera Jorge Jesusa byli skuteczni w defensywie, a kiedy nadarzyła się okazja, nie bali się zaatakować większymi siłami. Takie podejście spowodowało, że od pierwszego gwizdka sędziego oglądaliśmy spotkanie, które przeciętnemu kibicowi zapewniało podwyższony poziom adrenaliny.

Z czasem przewaga Starej Damy zarysowywała się coraz mocniej. Dobrą sytuację miał Carlos Tevez, który niewiele się pomylił po strzale nożycami. Później szczęścia strzałem z dystansu szukał Lichtsteiner, ale jego uderzenie było zbyt przewidywalne. Strzałem z daleka Jana Oblaka chciał przetestować też Andrea Pirlo, lecz zabrakło mu precyzji. Bliski zdobycia gola był też Bonucci, tyle że po jego strzale piłka minimalnie minęła prawy słupek bramki Oblaka.

Juventusowi wyraźnie brakowało zimnej krwi pod bramką rywala, ale w ostatniej minucie pierwszej połowy meczu nie zabrakło im niczego, z wyjątkiem szczęścia. Lider Serie A przeprowadził fantastyczną akcję. Asamoah popisał się wyśmienitym podaniem na wolne pole do Vidala, ten dośrodkował w okolice piątego metra, gdzie nadbiegał Pogba. Francuz uderzył piłkę głową, ta odbiła się od ziemi, minęła Oblaka i już wszyscy widzieli ją w bramce, ale w ostatniej chwili wybił ją Luisao. Jeśli mecz miałby się zakończyć remisem 0:0, to Luisao z pewnością zostanie okrzyknięty bohaterem.

W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Turyńczycy z coraz większą pasją atakowali bramkę Benfiki, tyle że lider portugalskiej Ligi Sagres nie dawał się zwieść przeciwnikowi i zachowywał pełną koncentrację w defensywie. Sprawy w swoje ręce musiał wziąć Pirlo, który usiłował zaskoczyć Oblaka strzałem z rzutu wolnego z dużej odległości, ale Słoweniec stanął na wysokości zadania.

Piłkarze Juventusu nie potrafili poradzić sobie z zasiekami obronnymi ustawionymi przez Jorge Jesusa, ale sytuacja miała ulec zmianie, kiedy jeden z elementów układanki portugalskiego szkoleniowca został usunięty z boiska. W 67. minucie Enzo Perez nieprzepisowo powstrzymał jednego rywali, za co obejrzał żółtą kartkę. Argentyńczyk już wcześniej miał na swoim koncie "żółtko", więc teraz sędzia musiał pokazać mu czerwoną kartkę. Od tej pory Stara Dama powinna mieć znacznie łatwiejsze zadanie, ale Orły wciąż broniły się dzielnie.

Antonio Conte musiał działać. Na 17 minut przed końcem zdecydował się na zmianę. W obrońcy, Leonardo Bunucciego, wprowadził napastnika, Sebastiana Giovinco. Chwilę później na boisku pojawili się Marchisio i Osvaldo i w 83. minucie ten ostatni wpakował piłkę do siatki. Sędzia jednak słusznie nie uznał bramki dopatrując się pozycji spalonej Paula Pogby. W tym momencie nerwy zaczynały brać górę nad zdrowym rozsądkiem i po jednej z kolejnych akcji wywiązała się przepychanka w wyniku której czerwoną kartkę obejrzeli Mirko Vucinić i Lazar Marković. Żadna z drużyn nie została jednak osłabiona, bowiem obaj ukarani znajdowali się na ławce rezerwowych. Chwilę później byliśmy świadkami sceny, która nawet w walkach MMA byłaby szokująca. Paul Pogba zupełnie przypadkowo, ale za to z potężnym impetem uderzył korkami w twarz Ezequiela Garaya, próbując strzału przewrotką. Po takim ciosie niejeden bokser wagi ciężkiej miałby dość sportu na pewien czas.

W ostatniej minucie Juventus miał piłkę meczową. Po faulu przed polem karnym do piłki ustawionej w okolicach 25. metra podszedł Pirlo. Legendarny pomocnik uderzył mocno, ale piłka odbiła się od muru i skończyło się tylko na rzucie rożnym. Po dośrodkowaniu z kornera szansę na rozstrzygnięcie losów dwumeczu miał Tevez, ale nie potrafił on przechytrzyć Oblaka. W końcu osiem minut po upłynięciu regulaminowego czasu gry i dwie minuty po upłynięciu doliczonych sześciu, sędzia zakończył spotkanie. Do Turynu pojedzie Benfica Lizbona.


Polecamy