menu

Zidane chce się bawić, ale Camp Nou to nie plac zabaw

1 kwietnia 2016, 16:32 | Tomasz Biliński (AIP)

- To dla mnie żaden test. Chcę zobaczyć zespół grający tak, jak w ostatnim spotkaniu – stwierdził przed starciem z Barceloną Zinedine Zidane. Trener Realu Madryt nie zdążył jeszcze niczego zepsuć, mimo to z każdej strony musi radzić sobie z większymi lub mniejszymi razami.

Francuz na początku roku zastąpił Rafaela Beniteza. Z 14 meczów pod jego wodzą zespół wygrał 11. Awansował do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, eliminując AS Roma. Ostatni mecz przed przerwą na spotkania drużyn narodowych, o którym wspomniał podczas konferencji, to ten z Sevillą. Wygrany 4:0. Ale to w końcu Real. Klub, który zawsze może grać lepiej. Szczególnie, że strata do Barcelony wciąż jest duża.

Przed 31. kolejką La Liga wynosi 10 punktów. Jeśli na Camp Nou wygra Barcelona, „Królewscy” o mistrzostwie Hiszpanii będą mogli pomarzyć, jak Sebastian Mila o wyjeździe na Euro 2016. Drużyna Zidane’a ma zadanie o tyle utrudnione, że Barcelona od miesięcy jest potworem, który pożera kolejnych rywali. Właściwie nie ma słabych punktów. Wprawdzie poniosła w lidze dwie porażki i cztery razy zremisowała, ale to wypadki przy pracy.

Poza tym w ostatnich latach nowi szkoleniowcy Realu, którzy po raz pierwszy mieli wziąć udział w El Clasico doznawali porażek. Juande Ramos, Manuel Pellegrini, Carlo Ancelotti. Tych najboleśniejszych doznali Jose Mourinho i Benitez. Zespół Portugalczyka w 2010 r. przyjął na Camp Nou pięć bramek, nie zdobywając ani jednej. W listopadzie poprzedniego roku poprzednik Zidane’a przegrał na Santiago Bernabeu 0:4.

– Rewanż? Też nie. Uwierzcie mi, to tylko kolejny mecz, który chcemy wygrać. W ostatnich spotkaniach szło nam bardzo dobrze. Jasne, El Clasico to wyjątkowa rywalizacja i zaszczyt dla biorących w nim udział. Mimo wszystko to wciąż tylko gra, którą należy się cieszyć. Jeśli o mnie chodzi, to ja śpię spokojnie – podsumował francuski szkoleniowiec „Królewskich”, którego dni na Santiago Bernabeu ponoć są policzone.

Tak przynajmniej twierdzi były prezydent klubu Ramon Calderon. – Jeśli Real nie zostanie mistrzem Hiszpanii albo nie wygra Ligi Mistrzów, to Zidane zapewne zostanie zwolniony. Szkoda. Chciałbym, żeby mu się udało. Widzę, jak piłkarze go szanują, dzięki niemu w szatni zapanował spokój. Tyle tylko, że to trener, który nadaje się do prowadzenia trzecioligowej drużyny. Taki klub jak Real, to dla niego za wysokie progi – ocenił w rozmowie z hiszpańskim dziennikiem „AS” Calderon. – Niestety, wszystko wskazuje na to, że jego następcą zostanie Jose Mourinho. Znów będziemy świadkami kłótni i różnych gierek podsycanych przez niego – żałował.

W sobotę Zidane będzie w gorszej sytuacji, niż trener Barcelony Luis Enrique. Najprawdopodobniej nie będzie mógł skorzystać z Rafaela Varane’a, który wrócił ze zgrupowania reprezentacji Francji z kontuzją.

– Czekamy na wyniki USG, podczas meczu nie będzie go jednak z nami – po twierdził Francuz. Z kolei w zespole lidera La Liga nie ma żadnych nowych urazów. Kontuzjowani jest jedynie Jeremy Mathieu. Natomiast Lionel Messi stanie przed szansą zdobycia 500. bramki w karierze.

- Byłoby cudownie osiągnąć to w rywalizacji z Realem, ale jeszcze piękniejsze byłoby nasze zwycięstwo - stwierdził napastnik Barcelony, który w tygodniu strzelił swoje 50. gola w reprezentacji Argentyny. Do rekordzisty Gabriela Batistuty brakuje mu sześciu trafień. Podczas meczu zostanie oddana cześć niedawno zmarłemu Johanowi Cruyffowi. Kibice zaprezentują m.in. kartoniadę z hasłem "Gracies, Johan", czyli "Dziękujemy, Johan".


Polecamy