Zganiacz dla Ekstraklasa.net: Wracamy do Gliwic z podniesioną głową
W latach 2001-2003 w barwach Legii występował rozgrywający Piasta, Mariusz Zganiacz, ale w niedzielny wieczór Łazienkowska nie była dla niego zbyt gościnna. Z byłym Legionistą, a obecnie pomocnikiem Piasta, porozmawialiśmy chwilę o boiskowych wydarzeniach.
Jak grało Ci się dziś na stadionie Legii? Byłeś tu w latach 2001-2003.
Cieszę się, że tutaj wróciłem. Chciałem pokazać się kibicom Legii z dobrej strony. Myślę, że to się udało, bo walczyłem na boisku. Szkoda, że nie wygraliśmy, bo nie byliśmy gorszym zespołem. Legia wypunktowała nas jednak pod koniec drugiej połowy i wygrała spotkanie.
Trener Brosz ma do Was żal za wypuszczenie tego prowadzenia z rąk?
Na pewno trochę ma żal. Drugi gol stracony ze stałego fragmentu gry, trzeci po kontrze - nie możemy takich bramek tracić. To były juniorskie błędy z naszej strony. Szkoda, bo gdybyśmy dzisiaj wygrali, to mielibyśmy już spokojną jesień.
Do Gliwic możecie wracać z podniesioną głową, bo wstydu Piastowi nie przynieśliście.
Myślę, że tak. Graliśmy niezłą piłkę. Atakowaliśmy Legię w pierwszej połowie, czego efektem było prowadzenie 2:0. Jak na beniaminka było nieźle.
Podróż do domu nie będzie jednak zbyt szczęśliwa, bo wypuściliście jednak z rąk wielką szansę pokonania Legii na Łazienkowskiej.
To nie będzie przyjemna podróż, ale myślę, że jedziemy do Gliwic z podniesioną głową, bo walczyliśmy dzisiaj na Łazienkowskiej przez moment jak równy z równym - tak można powiedzieć. Wynik tego nie odzwierciedla, ale wracamy z podniesioną głową.
Zaskoczyliście nieco swoją postawą, bo po 0:4 w Poznaniu spodziewano się, że tym razem zagracie rozważniej i bardziej defensywnie, w czym utwierdziło nas posadzenie na ławce Rubena Jurado. Tymczasem od początku ruszyliście zdecydowanie na Legię.
Ruben dzisiaj nie grał, ale jest to dla nas kluczowy zawodnik. Trener nakazał nam wysoko atakować obrońców Legii i przeszkadzać im w wyprowadzaniu piłki. To nam się udawało, bo w pierwszej połowie prawie cały czas rzucali tylko długie piłki na Ljuboję. Swoje dwie sytuacje bramkowe wykorzystaliśmy.
Gol kontaktowy w końcówce pierwszej połowy pozwolił Legii złapać kontakt i dać wiarę w to, że losy meczu można jeszcze odwrócić. Daliście sobie wbić tego gola w ostatnich fragmentach przed przerwą. Co się stało?
Nie wiem czego zabrakło. Szkoda tej bramki, bo gdybyśmy jej nie stracili, to moim zdaniem wygralibyśmy to spotkanie. Przy naszym dwubramkowym prowadzeniu do przerwy Legia wyszłaby na drugą połowę bardziej zdenerwowana. Tymczasem poczuli, że mogą coś jeszcze zrobić i wygrali.
W kluczowych momentach nie potrafiliście upilnować Ljuboji.
Nie wiem czy był nie do upilnowania. Wydaje mi się, że grał już lepsze mecze niż dzisiaj. Strzelił jednak dwie bramki i chwała mu za to, bo wygrał dla Legii mecz.
Zawinił Ci czymś Furman, że go tak ostro potraktowałeś w końcówce?
Nie, walczyłem z nim bark w bark i powiedziałem to sędziemu. Kuba Wawrzyniak twierdził, że go uderzyłem w twarz, więc pytałem sędziego: dlaczego nie dostałem czerwonej kartki? Sędzia powiedział, że była to walka bark w bark, ale żółtą dostałem. Nie wiem o co mu chodziło w tej sytuacji. Nie powinno być tej kartki.
Na powtórkach widzieliśmy, że cios w szczękę był.
Był? Nie wiem. Wydawało mi się, że to było bark w bark. Krzywdy z pewnością mu nie chciałem zrobić.
Rozmawiał: Sebastian Kuśpik / Ekstraklasa.net
LEGIA WARSZAWA - serwis specjalny Ekstraklasa.net