menu

Zagłębie rozbiło Górnika w 10 minut. Abwo katem zabrzan

16 lutego 2014, 17:21 | Sebastian Gladysz

Zaledwie dziesięciu minut potrzebowało Zagłębie Lubin na strzelenie Górnikowi Zabrze trzech bramek i rozstrzygnięcie losów rywalizacji. Między 14. a 24. minutą do bramki zabrzan dwukrotnie trafił David Abwo, a pomiędzy jego golami na listę strzelców wpisał się jeszcze Adrian Błąd.

Konia z rzędem temu, kto przewidziałby wyjściowe jedenastki obu zespołów na ten mecz. Z nowych zawodników w drużynie gospodarzy na murawie pojawili się bramkarz Silvio Rodić i Manuel Curto, oprócz tego pewnym zaskoczeniem mógł być fakt posadzenia na ławce rezerwowych Adama Banasia. Nestor polskich trenerów, Orest Lenczyk, postawił na duet Bilek-Guldan na środku obrony. Okazję do gry przeciwko swojemu byłemu klubowi otrzymał Aleksander Kwiek.

Po stronie gości zaskoczeń mieliśmy jeszcze więcej. W bramce nieoczekiwanie pojawił się Norbert Witkowski, parę stoperów stanowić mieli Augustyn i Łukasiewicz, a na bokach defensywy szansę otrzymali Mańka i Małkowski, który nie był jedynym ex-lubinianinem w barwach zabrzańskiego zespołu. Spora uwaga skupiona była na Robercie jeżu, któremu swój pierwszy mecz po powrocie do Górnika dane było rozegrać tam, gdzie jeszcze dwa miesiące temu grał. To nie był koniec niespodzianek, bo wobec kontuzji Zachary na szpicy zagrać musiał Łuczak. Ustawiony za nim został ściągnięty z wypożyczenia do Rybnika Rafał Kurzawa.

Od mocnego uderzenia to spotkanie rozpoczęli podopieczni Lenczyka. Groźnie było pod bramką Witkowskiego za jego właśnie sprawą, bowiem wypluł przed siebie mocne dośrodkowanie Portugalczyka Curto. Do piłki dopadł Piech, który został zablokowany, uderzał jeszcze Błąd, ale ostatecznie piłka przeleciała obok słupka. Chwilę później mocno i minimalnie niecelnie z powietrza zza pola karnego strzelał Jeż. Defensywa Górnika na początku meczu wyglądała bardzo niepewnie, mnożyły się proste błędy, widoczna była spora nerwowość. W 14 minucie obrona gości nie popisała się po raz kolejny i tym razem skończyło się to bramką. Wybicie spod pola karnego gospodarzy dotarło do Piecha, ten z dużą łatwością ograł Łukasiewicza, popędził na bramkę Górnika i przytomnym prostopadłym podaniem uruchomił Abwo, który nie miał problemów z pokonaniem Witkowskiego w sytuacji sam na sam.

W 19 minucie było już 2:0 i bramka ta jestprawdziwym kuriozum. Na uderzenie z ponad 20-metrów zdecydował się Błąd, uderzył nie za mocno i wprost w Witkowskiego, który… wpuścił ją sobie tylko znanym sposobem do bramki. Kibice w Lubinie jeszcze nie zdążyli celebrować drugiego gola, a było już 3:0. Nieprawdopodobną nieporadność w zabrzańskiej defensywie wykorzystał po raz drugi Abwo. Ciężko opisać to, co działo się z drużyną gości. Podopieczni Wieczorka wyglądali, jakby nie wiedzieli, po co pojawili się na placu gry. Nie funkcjonowało kompletnie nic, brak jakiegokolwiek przekonania i wiary był aż nadto widoczny w ich poczynaniach. Dwie bramki, które praktycznie zabrzanie wbili sobie sami, zakończyły jakiekolwiek emocje w tym meczu.

A Zagłębie? Gospodarze po strzeleniu trzeciej bramki wyraźnie spuścili z tonu i przez dobry kwadrans na boisku nie działo się zbyt wiele. Górnicy starali się wejść w swój rytm, a po zmianie Augustyna na Pandżę ich defensywa zaczęła chociaż w jakikolwiek sposób funkcjonować. Po pełnych emocji dwudziestu minutach przez resztę pierwszej połowy mieliśmy do czynienia z piknikiem, na którym kibicom ani na moment nie podniosła się adrenalina. Poniżej wszelkiego poziomu grali Witkowski, Łukasiewicz i Augustyn, nic drużynie nie dawali Małkowski i Mańka, a ofensywa w zespole gości nie funkcjonowała w ogóle. Po stronie Zagłębia można było wyróżnić Abwo i Piecha, a także środkowych obrońców, którzy nie dopuszczali do zagrożeń pod własną bramką.

Obraz gry nie zmienił się na początku drugiej połowy. Górnik chciał i nie mógł, a gospodarze wyglądali jakby mogli, ale… nie za bardzo chcieli. Ich szkoleniowiec dawno nie był tak wyluzowany na ławce trenerskiej. Jego podopieczni bowiem robili z zabrzanami, co chcieli. Wymiana kilku podań z pierwszej piłki nie stanowiła dla nich problemu, z łatwością mijali linię środkową Górnika, która w praktyce nie istniała. Po dziesięciu minutach drugiej odsłony spotkania kibiców z półdrzemki wyrwał Piech, który otrzymał świetne podanie i od środka boiska popędził sam na spotkanie z Witkowskim, jednak w kluczowym momencie fatalnie skiksował i nie trafił w bramkę.

Zabrzanie często byli w posiadaniu piłki, ale nie wynikało z tego za dużo. Rzucał się w oczy brak pomysłu i jeśli podopieczni Wieczorka dochodzili do jakichkolwiek sytuacji podbramkowych, to wynikało to raczej z przypadku, niż z opracowanych schematów, którymi zachwycali w rundzie jesiennej. Długimi fragmentami obserwowaliśmy bicie głową w mur w wykonaniu „Trójkolorowych” i ciężko było nie odnieść wrażenia, że męczą się oni w tych nieudolnych próbach ataku pozycyjnego i najchętniej zeszliby do szatni. Kluczowym punktem tego spotkania była zdecydowanie druga bramka. Witkowski zachował się jak amator i swoim fatalnym błędem kompletnie uciął (podcięte były już wcześniej) skrzydła swoim kolegom. Jedynym jasnym punktem w zespole gości był zdecydowanie Pandża, który uspokoił grę defensywy, którą zaczął kierować po swoim wejściu. Dla odmiany w zespole gospodarzy ciężko było wskazać słabszego zawodnika.

Po wejściu Iwana i Kosznika, a zejściu hamulcowych – Łuczaka i Kurzawy, akcje Górnika zaczęły się kleić, choć istnieje uzasadnione podejrzenie, że ma to związek z pewnymi zwycięstwa piłkarzami Zagłębia którzy postanowili się w drugiej połowie zbytnio nie przemęczać. Silvio Rodić właściwie nie musiałby iść po tym spotkaniu pod prysznic, do interwencji zmusił go jedynie Jeż, celnie uderzając z rzutu wolnego.

Nie wiadomo, czy to Zagłębie było dziś takie mocne, czy Górnik taki słaby. Bliższe prawdy będzie pewnie stwierdzenie, że Zagłębiu w końcu tak naprawdę się chciało, a defensywa Górnika była dziurawa jak szwajcarski ser. Ostatecznie nic do końca spotkania już się nie zmieniło i podopieczni Lenczyka zeszli do szatni w świetnych humorach z trzema punktami na koncie.


Polecamy