menu

Wymiana ciosów na Emirates. Arsenal zremisował z Manchesterem City

13 września 2014, 15:39 | Grzegorz Ignatowski

Hit 4. kolejki Premier League nie zawiódł i dostarczył kibicom wiele emocji. Arsenal na Emirates zremisował z Manchesterem City 2:2, chociaż do ostatnich sekund spotkanie trzymało w napięciu, a obie strony walczyły o komplet punktów.

Mecz Arsenalu z Manchesterem City stał pod znakiem debiutów. Manuel Pellegrini zdecydował się nieco pomieszać w składzie i wcisnął do niego Franka Lamprada, dla którego było to pierwszy występ w barwach "The Citizens". Z kolei w ekipie gospodarzy w wyjściowej jedenastce pojawił się Danny Welbeck, który zamienił koszulkę Manchesteru United na trykot Arsenalu Londyn.

Początek meczu należał zdecydowanie do "Kanonierów". Podopieczni trenera Wengera najpierw oddali dwa strzały ostrzegawcze, by później przeprowadzić akcję bramkową. W roli głównej wystąpił Danny Welbeck, który otrzymał doskonałe podanie od jednego z partnerów i efektowną podcinką przerzucił piłkę nad Joe Hartem. Kibice oczami wyobraźni widzieli już piłkę w siatce i kiedy część z nich już wstawało z miejsc z rękoma w górze, futbolówka uderzyła w słupek.
Gospodarze mieli jeszcze kilka sytuacji, po których fanom Manchesteru City robiło się ciepło, ale nic z tych sytuacji nie wynikało. Kibice Arsenalu też mieli spore wahania temperatury, bowiem gołym okiem można było zobaczyć, że ofensywne nastawienie daje szanse na przeprowadzenie kontrataku. Okazja do kontry nadarzyła się szybko, bo już w 28. minucie. Popisał się przede wszystkim Jesus Navas, który precyzyjnym podaniem obsłużył Kuna Aguero, a ten nie zwykł marnować tak dobrych sytuacji.

Albo Arsenal ograniczy grę indywidualną i odeprze ostre ataki City, albo za chwilę tu padną kolejne gole z kontry. − pisał na Twitterze Dawid Jankowiak. I rzeczywiście, niewiele brakowało by kilka chwil później było już 2:0 dla City. Po podaniu Zabalety Silva stanął oko w oko z Wojciechem Szczęsnym, lecz na szczęście dla "Kanonierów" Polak wygrał pojedynek z Hiszpanem.

Na początku drugiej połowie zawodnicy Manchesteru City mogli się poczuć jak auto podczas spotkania ze zgniatarką. "Kanonierzy" natychmiast ruszyli do ataku i już po dwóch minutach przeprowadzili znakomitą koronkową akcję, w której zabrakło ostatniego podania. Gospodarze nie tracili animuszu i pomimo upływu czasu wciąż atakowali z ogromną pasją, a to wcześniej czy później musiało przynieść efekt. W 63. minucie po serii strat i odbiorów, z piłką w polu karnym pojawił się Ramsey. Walijczyk podał do wychodzącego na pozycje Wilshere'a a ten technicznym strzałem przechytrzył Joe Harta. Mieliśmy więc remis, ale piłkarze Arsenalu wciąż mieli ten zabójczy błysk w oczach.

Dziesięć minut później pod polem karnym gości wywiązało się duże zamieszanie. Piłka była wybijana i za chwile wracała jak bumerang do zawodników Arsenalu. W końcu Wilshere, zamiast szukać kolejnego chaotycznego podania na aferę zgrał piłkę głową do Alexisa Sancheza, a ten potężnym wolejem nie dał szans Hartowi na skuteczną interwencję.

Wydawało się, że w tym spotkaniu nic się już nie wydarzy i Arsenal musi je wygrać. Jednak na siedem minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego Wojciech Szczęsny popełnił poważny błąd. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka poszybowała wprost na głowę Flaminiego, usiłującego wybić ją daleko od własnej bramki. Zanim Francuz zdążył zażegnać niebezpieczeństwo do akcji włączył się Szczęsny, który tym samym przeszkodził swojemu koledze w interwencji i w efekcie żaden z nich nie zdołał wybić piłki. Z takiego prezentu musiał skorzystać Martin Demichelis, który z bliskiej odległości wpakował futbolówkę do siatki. Czyżby więc Manchester City miał wywieźć punkt ze stadionu Emirates?

Tyle, że City nie myślało o jednym punkcie ale o trzech i w 88. minucie do kompletu punktów zabrakło tylko kilku centymetrów. Aleksandar Kolarov oddał potężny strzał zza pola karnego i tylko słupek uratował gospodarzy przed utratą kolejnej bramki. Kilka chwil później Edin Dzeko znalazł się w znakomitej sytuacji i... trafił w słupek. W czwartej minucie doliczonego czasu gry piłka w końcu wpadła do siatki po uderzeniu Nasriego, tyle że Francuz znajdował się na pozycji spalonej i bramka słusznie nie została uznana. W końcu sędzia zdecydował się zakończyć tę nawałnicę i zagwizdał w tym spotkaniu po raz ostatni.


Polecamy