menu

Wyjeżdżali praktycznie nieznani - jak potoczyły się ich losy? (GALERIA)

23 stycznia 2015, 12:19 | Konrad Kryczka

Transfer Krystiana Bielika na nowo rozpoczął dyskusję nad tym, w jakim wieku piłkarz powinien wyjeżdżać z Polski. Były zawodnik Legii doświadczenie na polskich boiskach miał bardzo niewielkie. W historii było już kilkunastu innych Polaków, którzy czasami nie mieli za sobą nawet debiutu w Ekstraklasie, ale i tak decydowali się na zagraniczny wyjazd. Sprawdzamy, jak potoczyły się ich losy. Pod uwagę nie braliśmy piłkarzy, którzy wyjechali młodo, ale zagrali trochę spotkań w lidze i to ich postawa w Ekstraklasie również decydowała o transferze (np. Dawidowicz, Milik, a nawet Oziemczuk)

Maciej Terlecki – dla wielu to jeden z najbardziej zmarnowanych talentów w historii polskiej piłki. I coś w tym chyba jest. Na swoim koncie ma bowiem mistrzostwo Europy z reprezentacją do lat szesnastu, a do tego wczesny wyjazd za granicę – jako szesnastolatek starał się przebić w Anderlechcie. Samą karierę zakończył jednak na 200 meczach w Ekstraklasie (czyli nie najgorzej), ale i tak wydaje się, że potencjał pozwalał mu na o wiele więcej.
fot. Polskapresse
Tomasz Cywka – do Wigan trafił kilka miesięcy przed Kupiszem, ale w przeciwieństwie do swojego młodszego kolegi nie zdecydował się na powrót do Polski. Choć tak samo jak on gwiazdą Wigan nie został. Ogólnie kariera Cywki na Wyspach wygląda tak jakoś średnio – Polak zwiedził już kilka klubów, ale grywa w nich z różnym szczęściem i nie zawsze regularnie. Ostatnio był wypożyczony do trzecioligowego Rochdale.
fot. Wikimedia Commons
Szymon Matuszek – Michel uważał go za najbardziej utalentowanego spośród Polaków, którzy byli w tym czasie w Realu. Następne lata brutalnie zweryfikowały tę ocenę. Matuszek zdołał rozegrać 24 mecze w Ekstraklasie (Jagiellonia/Piast), a ostatnimi laty zalicza występy w I lidze. Jest jednym z ważniejszych piłkarzy Dolcanu, z którym na zakończenie ubiegłego sezonu zajął trzecie miejsce w tych rozgrywkach.
fot. Polskapresse
Michał Janota – w Polsce wybijał się na tle rówieśników zwłaszcza umiejętnościami technicznymi. Kiedy jednak wyjechał do Holandii, aby szkolić się w sławnej szkółce Feyenoordu – był pod tym względem tylko jednym z wielu. Aczkolwiek swoją szansę dostał – na swoim koncie ma bowiem sześć meczów w Eredivisie i tego nikt mu nie zabierze. Gorzej, że po powrocie do Polski trudno o nim mówić jak o gwieździe ligi – widać, że piłka przy nodze mu nie przeszkadza, ale co z tego, skoro Janota tak często podejmuje złe decyzje.
fot. Piotr Jarmułowicz/jarmulowicz.com
Michał Miśkiewicz – dla wielu musiało być sporym zaskoczeniem, że po gościa, którego w Polsce nikt praktycznie nie kojarzy, zgłasza się wielki Milan. Co prawda w barwach Rossonerich nie zaliczył nawet debiutu, ale przynajmniej ma za sobą fajny epizod i ma ciekawy wpis w cv. Nie można również powiedzieć, żeby podbił Półwysep Apeniński później – wystarczy zaznaczyć, że do Polski wracał z klubu o tak działającej na wyobraźnię nazwie, jak FC Südtirol-Alto Adige. Sam powrót do naszego kraju miał jednak całkiem udany (gra w Wiśle), aczkolwiek obecnie pozostaje bez pracodawcy (trzeba przy tym pamiętać, że w sierpniu tamtego roku doznał dość poważnej kontuzji).
fot. A. Banaś
Krzysztof Król – w przeciwieństwie do Glika i Matuszka do Realu trafił bezpośrednio z Polski, a nie Horadady. Na swoim koncie miał już debiut w Ekstraklasie, aczkolwiek skauci giganta z Madrytu wypatrzyli go na meczach reprezentacji młodzieżowych. Wielu kojarzy się jednak nie jako kiedyś utalentowany młodzian, a raczej gość, który lubi opowiadać rzeczy, w które tak naprawdę trudno uwierzyć. Na przykład o poważnym zainteresowaniu Palermo kilka lat temu.
fot. Łukasz Łabędzki
Paweł Wojciechowski – kolejny nasz rodak, który postanowił zebrać piłkarskie szlify w Holandii (wcześniej zahaczył jeszcze na krótko o hiszpańską Murcię). On miał jednak na tyle udany początek tej przygody, że wydawało się, że rzeczywiście może zrobić wielką karierę. W końcu strzelenie bramki AZ Alkmaar i to w debiucie w Eredivisie brzmiało fantastycznie. Później nie było już jednak tak różowo, a na domiar złego zawodnikowi przytrafiła się ciężka kontuzja. Wojciechowski po opuszczeniu Holandii trafił do FK Mińsk, a obecnie gra dla Szachtiora Soligorsk. W międzyczasie zaliczył jeszcze nieudaną przygodę w Polsce – półroczny pobyt w Zawiszy.
fot. archiwum prywatne
Tomasz Kupisz – szybkość, wytrzymałość, waleczność – to najczęściej wymienianie atuty tego skrzydłowego. To dzięki tym zaletom zabłysnął na polskich boiskach w barwach Jagiellonii Białystok. A wszystko to już po powrocie z Anglii – jako nastolatek wyjechał bowiem do Wigan, gdzie jednak nie zdołał się przebić. Z Polski wyjechał powtórnie półtora roku temu – tym razem obrał kierunek włoski. W Chievo nie wyszło mu zupełnie i teraz próbuje się odbudować na wypożyczeniu w Cittadelli, dla której strzelił bramkę już w debiucie.
fot. Mariusz Piotrowski/Jagiellonia.pl
Gracjan Horoszkiewicz – jeden z najciekawszych przypadków poprzedniego okienka transferowego. Najpierw trafił do Cracovii, tam jednak nie miał większych szans na grę, więc… rozwiązał kontrakt z „Pasami” i trafił do Podbeskidzia, w którym na razie za bardzo się nie nagrał. Trochę to dziwi, zwłaszcza że przez długi czas uchodził za jednego z najbardziej utalentowanych defensorów w naszym kraju. W końcu kiedyś przebywał na testach w Liverpoolu czy Tottenhamie, był kapitanem i filarem reprezentacji u-17, a i jakieś trzy lata spędził w takim klubie, jak Hertha Berlin.
fot. Archiwum/Gracjan Horoszkiewicz
Kamil Wilczek – zawodnik Piasta również zaliczył w swojej karierze hiszpański epizod, choć w przeciwieństwie do Glika, Matuszka czy Króla nie może wpisać sobie w cv szkolenia w akademii Realu Madryt. Z całą tą trójką zna się zresztą z Wodzisławskiej Szkółki Piłkarskiej, a z dwoma pierwszymi grał przez jakiś czas również w Horadadzie. Po odejściu z tej drużyny załapał się do rezerw Elche, nigdy nie przebił się jednak do pierwszego zespołu tego klubu. Od kilku lat gra natomiast nieprzerwanie w Ekstraklasie - minionej jesieni był najlepszym strzelcem Piasta i czołowym „główkującym” ligi. A teraz być może zagra w Boltonie.
fot. Łukasz Łabędzki
Maciej Wilusz – idealny przykład, jak bardzo kontuzje potrafią przystopować karierę zdolnemu zawodnikowi. Urazy to z pewnością największe strapienie Wilusza, który obecnie piłkarsko i tak ma się nieźle, skoro jest zawodnikiem Lecha, a i dostał kilka szans w reprezentacji Polski. Choć pewnie, gdyby swego czasu dopisało zdrowie, to dzisiaj mówilibyśmy o obrońcy, który ma za sobą grę w Eredivisie. A że nie dopisało, to w przypadku Wilusza można mówić, że w Holandii tylko trenował.
fot. Grzegorz Dembiński
Filip Modelski – kiedy za młodu przechodził do West Hamu wielu wróżyło mu wielką karierę – była nadzieja, że w niedalekiej przyszłości będzie podporą reprezentacji. Kariery na Wyspach co prawda nie zrobił, ale przynajmniej miał okazję dość długo trenować z I drużyną „Młotów”. Obecnie walczy o miejsce w podstawowym składzie Jagiellonii, a wcześniej, zaraz po powrocie do Polski, rozegrał sezon dla GKS-u Bełchatów. Można się tylko zastanawiać, jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby w 2008 zdecydował się na wyjazd do innego klubu niż WHU, w końcu kilka innych angielskich drużyn było nim zainteresowanych.
fot. M.Piotrowski / Jagiellonia.pl
Błażej Augustyn – zanim na dobre zaistniał w świadomości polskich kibiców, to tak właściwie zaliczył już dwa zagraniczne wyjazdy (w międzyczasie spędził sezon w Legii) . Najpierw angielski Bolton, a później przygodę na Półwyspie Apenińskim – w Rimini, Catanii oraz Vicenzie. Kiedy grał we Włoszech pojawiały się nawet głosy, że trzeba go spróbować w reprezentacji. Jak do tej pory nie zaliczył jednak debiutu w kadrze, a obecnie występuje w Górniku Zabrze.
fot. Górnik Zabrze
Arkadiusz Ryś – 17 meczów w II lidze w barwach Okocimskiego Brzesko – to dorobek tego obrońcy z obecnego sezonu. W całej swojej dotychczasowej karierze Ryś nie rozegrał nawet jednego spotkania w Ekstraklasie. Dla wielu może to być zastanawiające z bardzo prostej przyczyny: defensor za młodu trafił do Francji, dokładniej do Auxerre, gdzie przez cztery lata zbierał szlify w drużynach juniorskich oraz rezerw.
fot. Grzegorz Golec/Polskapresse
Grzegorz Krychowiak – śmieszek, który na oficjalnej konferencji reprezentacji wrzucał w swoje wypowiedzi nazwisko „Bierhoff” oraz „Dida”, jako nastolatek wyjechał do Francji. Zresztą długoletni pobyt w tym kraju najlepiej odzwierciedla akcent, z jakim mówi. Jego francuska droga nie była jednak prosta – nie mógł liczyć na regularne granie w Bordeaux, więc próbował sił w innych klubach, początkowo tych z niższych lig. Ostatecznie zadomowił się w Reims, z którego trafił do hiszpańskiej Sevilli. A tam stał się już żołnierzem Unaia Emery’ego i ulubieńcem trybun.
fot. facebook.com
Mateusz Szczepaniak – kolejny Polak, którego losy są powiązane z francuskim Auxerre. Do Burgundii wyjechał jako siedemnastolatek, a na miejscu mógł już spotkać Arkadiusza Rysia, Ireneusza Jelenia i Dariusza Dudkę. Na miejscu nie zrobił jednak kariery, choć miał nawet okazję trenować z pierwszym zespołem. Dziś reprezentuje barwy Miedzi Legnica.
fot. Piotr Krzyżanowski/Polskapresse
Filip Bednarek – interesujący się Ekstraklasą pewnie kojarzą jego brata, Jana - obrońcę Lecha Poznań. Filip jest starszy o cztery lata i gra na pozycji bramkarza. I nie występuje w „Kolejorzu”, choć mu kibicuje. W ogóle nie jest zawodnikiem żadnego polskiego zespołu – w 2008 roku wyjechał do Holandii. Trafił do Twente Enschede, w którym przebywa do dzisiaj, choć debiutu w Eredivisie jeszcze nie zaliczył.
fot. Twente
Bartosz Białkowski – siedem meczów w Ekstraklasie w barwach Górnika – to kapitał, z jakim Polak trafił do Southampton. W jego karierze bywało lepiej, bywało gorzej, ale na powrót do Polski się nie zdecydował. Zwiedził kilka angielskich klubów, a z obecnym – Ipswich Town – ma spore szanse na awans do Premier League. Może wtedy przypomni sobie o nim trochę osób, a i sztab reprezentacji zwróci na tego golkipera uwagę? W końcu parę lat temu uchodził za ogromny talent i potencjalnie pierwszego bramkarza kadry w przyszłości.
fot. twitter.com
Bartłomiej Pacuszka – dawno, dawno temu krążyła legenda, że w przyszłości ten gość będzie mógł być spokojnie bocznym defensorem reprezentacji. Do seniorskiego futbolu przygotowywano go bowiem w Holandii, a dokładniej w Twente Enschede i Heraclesie Almelo. Z niderlandzkich nauk nie wyniknęło jednak zbyt wiele – Pacuszka od kilku lat jest zawodnikiem Startu Otwock i nie zanosi się na to, żeby nagle miał trafić choćby do jakiegoś klubu z Ekstraklasy.
fot. J.Marczak
1 / 19

Polecamy