menu

Wyciskacz łez. Rzecz o Cristiano Ronaldo

12 lipca 2016, 16:03 | Przemysław Franczak

Wiele różnych pomników można by postawić Cristiano Ronaldo, inspiracji rzeźbiarzom pozostawia bez liku. Ronaldo Triumfujący, Ronaldo Gestykulujący, Ronaldo Biegnący, Ronaldo Wyrywający Mikrofon, Ronaldo Histeryzujący, Ronaldo Kopiący Z Wolnego, Ronaldo Denerwujący Się Na Kolegę, Że Mu Nie Podał oraz - last but not least- Ronaldo Płaczący, bez wątpienia mój ulubiony. Zastanawiam się nawet, czy w przyszłym roku nie zgłosić się z inicjatywą budowy takowego w ramach budżetu obywatelskiego. Również dlatego, że Ronaldo Płaczący dobrze ilustrowałby jego efekty.

Cristiano Ronaldo
Cristiano Ronaldo
fot. Thanassis Stavrakis/AP Photo

Portugalskiej gwieździe oczy wilgotnieją z taką częstotliwością, jakby oglądał cztery wyciskacze łez naraz, i to takie najbardziej szlochopędne. W finale Euro co rusz łkał z rozpaczy, z bólu, z bezradności i z radości, nie ma na świecie drugiego tak wrażliwego sportowca.

Jest coś fascynującego i zabawnego zarazem w tej jego teatralnie przerysowanej emocjonalności. Psychologowie zapewne daliby sobie odciąć rękę i pół etatu na uczelni, żeby mieć możliwość zajrzenia do jego głowy choć na chwilę. Co by tam znaleźli? Egocentryka - na pewno. Faceta z obsesją na swoim punkcie? Człowieka o ambicji, wręcz chorobliwej, przewyższającej cały portugalski zespół razem wzięty? Dojrzałego mężczyznę, czy jednak jakąś hybrydę z bardzo dziecięcą stroną, przez którą nie potrafi radzić sobie z emocjami? A może kogoś zupełnie innego?

Zjawisko. Fenomen. Piłkarski geniusz. Wkurza i zachwyca, ale w przyciąganiu uwagi osiągnął mistrzostwo. To ironia losu, że Portugalia swój największy sukces osiągnęła, gdy akurat jego zabrakło na boisku. A może właśnie dlatego? Ten Cristianocentryzm jest przecież momentami nieznośny. Wiadomo, wynik to splot przypadków, ale może właśnie jego kontuzja była tym kluczowym?
Przy okazji zdarzyło się coś, co można by nazwać Paradoksem Ronaldo. Choć sporo ludzi irytuje swoim zachowaniem, to na końcu chyba wszyscy, poza Francuzami, życzyli mu sukcesu. I nie mogło chodzić tylko o to, żeby dostał trofeum na otarcie łez. Każdy przecież wiedział, że na widok Pucharu Henriego Delaunaya Cristiano znowu rozpłacze się jak bóbr.

Przemysław Franczak - Sporty bez filtra (Dziennik Polski)

Sportowy24.pl w Małopolsce