menu

Wychowanek Zawiszy o szaleństwie na Widzewie

22 marca 2017, 06:00 | Marcin Karpiński

Wychowanek bydgoskiego Zawiszy Marcin Krzywicki opowiada o wrażeniach z pierwszego meczu na otwarcie stadionu Widzewa Łódź. Zasłużony klub pobił przy okazji rekord Polski w liczbie sprzedanych karnetów.


fot.

Obecny prezes Widzewa Przemysław Klementowski stwierdził, że jest chory psychicznie, bo wykupił dla siebie jedną z lóż na obiekcie. Drużyna trenowała przy głośnikach, z których imitowany był doping kibiców. A na mecz w III lidze przybyło ponad 18 tysięcy ludzi. Czy czerwona część Łodzi oszalała na punkcie futbolu?
Można tak stwierdzić, zwłaszcza, że na sobotni mecz nie było sprzedawanych biletów. Dopiero teraz klub ma wdrożyć system, który pozwoli przyjmować zgłoszenia od karnetowiczów, którzy nie pójdą na jakiś mecz i zwolnią miejsce osobom, którzy dzięki temu będą mogli nabyć pojedyncze wejściówki. Można zatem się spodziewać, że na większości spotkań w rundzie wiosennej stadion będzie wypełniony, co jak na trzecią ligę, jest czymś niesamowitym.
Podczas podpisywania umowy z klubem usłyszałem od prezesa, że gdyby stadion był na 40 tysięcy miejsc, też by się wypełnił. Widziałem te tłumy, które stały w kolejce przed wejściem. Bramy zostały otwarte już na trzy godziny przed zawodami.

To musiał być też dla pana wyjątkowy dzień...
Nie co tydzień ma się okazję grać dla osiemnastu tysięcy widzów. To było fantastyczne uczucie. Pomyśleć, że jeszcze niedawno biegałem między trzepakami na osiedlu Leśnym.

Czy prezes PZPN Zbigniew Boniek, który kupił też dziesięć fundowanych karnetów dla dzieci i młodzieży w Łodzi, przy okazji otwarcia stadionu powiedział coś na ucho nowemu łódzkiemu „Ronaldo”...?
Nie mieliśmy okazji się spotkać. Byłem skupiony na meczu. Z prezesem często prowadzę konwersacje na Twitterze.

Pewnie w szatni mówiliście sobie, że głupio byłoby tego spotkania nie wygrać?
Wielu z nas nie grało przy takiej publiczności. Cel był jeden - zwycięstwo. Tym bardziej, że graliśmy z ostatnim zespołem w tabeli.

Wynik 2:0 przejdzie do historii. Miał pan udział przy jednej z bramek...
Śmieję się, że jaka liga, taki Iniesta... Gdyby kilka akcji zakończyło się inaczej, mój występ byłby bardziej okazały.

Czy w Widzewie odczuwa się już większe pieniądze?
Tylko ze sprzedaży karnetów klub zarobił ponad dwa miliony złotych. Cała otoczka sprawia, że pojawiają się kolejni sponsorzy i partnerzy. Jest coraz lepiej.

Dlaczego zimą zamienił pan GKS Bełchatów na Widzew?
Były klub nie wywiązywał się z niektórych punktów w kontrakcie. Kiedy wyszło na jaw, że odejdę do Widzewa, nagle zaczął działać. Ale już było za późno. Czułem się tylko nie fair wobec kolegów i trenera, bo opuściłem ekipę na dwa dni przed zamknięciem okienka transferowego i z pewnością popsułem jej plany. Ale w Bełchatowie nie dzieje się dobrze. Prędzej Widzew się odbuduje niż drugoligowy GKS. Wybrałem grę w Łodzi między innymi ze względu na nowe otwarcie w klubie.

Która to już pana przeprowadzka w karierze?

Nie liczyłem. Było wiele wypożyczeń z Cracovii, bo zawsze mi zależało na regularnych występach. I co pół roku, wyłącznie na moją prośbę, zmieniałem zespół. Szkoda, że tak się właśnie potoczyła przygoda z krakowskim klubem. Nawet, gdy strzelałem sporo goli w Janikowie, po powrocie do „Pasów” grałem tylko epizody. Niczego jednak w życiu nie żałuję. Teraz zrobię wszystko, żeby się zapisać na kartach historii Widzewa.

Z upływem czasu gra pan w coraz niższej lidze, a szybki awans z Widzewem, w tym wypadku do drugiej ligi, nie jest taki pewien, gdyż do prowadzącego ŁKS Łódź tracicie 12 punktów...
Tak, wiem, i to nie jest koszykówka, żeby można było tak szybko odrobić straty. Pewnie, że mogłem zostać w Bełchatowie i odgrywać tam pierwszoplanową rolę, lecz spodobały mi się aspiracje Widzewa. Zobaczymy, co się wydarzy w tej rundzie. ŁKS ma mecze z czołówką tabeli na wyjeździe i w tym upatrujemy nasze szanse. Może ktoś ładnie poprosi trenera Michała Probierza, żeby w najbliższej kolejce, gdy będzie grała reprezentacja Polski, wystawił na ŁKS silny skład Jagiellonii... ŁKS jest jednak mocny, posiada silny zespół. Musiałby sporo meczów przegrać, a my wszystkie wygrać.

Kolejny gorący dzień zapowiada się zapewne na 17 maja. Tego dnia odbędą się derby Łodzi...

Na te derby czeka każdy. Ale do tego czasu jest kilka ważnych meczów, które w obecnej sytuacji również będą wywoływać emocje. Przed nami w tabeli są jeszcze Finishparkiet Drwęca Nowe Miasto Lubawskie i Legia II. O awans do drugiej ligi jest trudniej niż z drugiej do pierwszej, ponieważ z naszej grupy wchodzi tylko mistrz, a z drugiej ligi trzy drużyny i jeszcze czwarta może wygrać baraże.

Mieszka pan już w Łodzi?

Znalazłem ładne mieszkanie i nie muszę dojeżdżać z Bełchatowa. Muszę tylko dobrze prezentować się na boisku, bo 18 tysięcy kibiców słabej postawy ci nie wybaczy. Jedną osobę możesz oszukać, ale nie taki tłum.

Zaprosił pan już do Łodzi siostrę Ewelinę, siatkarkę Pałacu Bydgoszcz?

Przyjechała na otwarcie stadionu. Była zachwycona. Trochę tylko przemarzła i może z tego powodu... tak słabo zagrała następnego dnia w meczu swojego zespołu z Dąbrową.
Dziękuję za rozmowę.

JAK WYGLĄDA ODBUDOWA WIDZEWA?

Nowy stadion rozbudził marzenia

W 2015 r. piłkarze spadli do II ligi, ale na grę w tej klasie rozgrywkowej nie otrzymali licencji. Z klubem pożegnał się dotychczasowy właściciel Sylwester Cacek. Odbudową zajęli się lokalni przedsiębiorcy, którzy są także wiernymi kibicami Widzewa. Dzięki determinacji fanów i wsparciu wielu ważnych osób udało się także wymusić na władzach Łodzi budowę stadionu. Rozrasta się Widzewski Klub Biznesu. Działalność klubu wspierają nas także kibice za pośrednictwem projektu „Wielka Orkiestra Widzewskiej Pomocy”.

Rekord, o którym usłyszał świat

Takiego wyniku nie spodziewali się nawet najwięksi optymiści. Widzewiacy na wiosenne mecze swojego klubu kupili ponad 15 300 karnetów. Wynik byłby pewnie jeszcze lepszy, ale działacze w pewnym momencie musieli zablokować możliwość sprzedaży stałych wejściówek. Gdyby tego nie zrobili, to na stadionie nie zmieściliby się zaproszeni na otwarcie goście!
Wynik zrobił wrażenie na polskich i światowych mediach. O rekordowej sprzedaży karnetów napisał m.in. niemiecki magazyn „Kicker” oraz media z Danii, Rosji czy Wielkiej Brytanii.
Łodzianie pod względem liczby sprzedanych karnetów pokonali m.in. włoską Parmę, która po bankructwie musiała grać od Serie D. Po spadku jej sympatycy zakupili około 9 tys. karnetów. Udało się pobić także rekord Polski należący do fanów Lecha Poznań, którzy w sezonie 2011/2012 kupili 15.056 karnetów. Trzeba jednak pamiętać, że „Kolejorz” sprzedawał karnety na mecze ekstraklasy, zaś Widzew występuje teraz trzy klasy niżej. III liga, to czwarty poziom rozgrywek.

POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU