menu

Wtorek z Ligą Mistrzów. Bayern nie pójdzie na bankiet, starcie gigantów w Paryżu

17 lutego 2015, 13:06 | Tomasz Dębek / Polska The Times

Ponad dwa miesiące czekaliśmy na kolejne mecze najważniejszych klubowych rozgrywek piłkarskich. We wtorek LM powraca, i to z przytupem.

"Kryzys" - to słowo ostatnio bardzo często używane w kontekście Bayernu Monachium. Po zmiażdżeniu rywali w kampanii jesiennej (cała runda bez porażki w Bundeslidze, tylko cztery stracone gole) i Lidze Mistrzów (jedna porażka, ale już po zapewnieniu sobie awansu) wydawało się, że stworzona przez Pepa Guardiolę maszyna wiosną też będzie nie do powstrzymania. Tymczasem Hiszpanowi już na inaugurację rundy nosa utarł Wolfsburg (klęska 1:4), a w kolejnym meczu Schalke (1:1). Skromne 2:0 ze słabiutkim w tym sezonie Stuttgartem również nie wlało optymizmu w serca kibiców przed dwumeczem z Szachtarem Donieck w 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Nawet najwięksi malkontenci musieli jednak z uznaniem oglądać sobotnie spotkanie z HSV. Choć do strzeleckiej kanonady (osiem goli, w tym jeden Roberta Lewandowskiego) bardziej pasuje określenie "egzekucja". - Już po meczu ze Stuttgartem widać było, że zmierzamy w dobrym kierunku. 8:0 z HSV było kolejnym krokiem w stronę szczytowej formy, przyszło w idealnym momencie. Chcemy pozostać w tak optymistycznych nastrojach, przed nami wiele trudnych meczów - skomentował prezes bawarskiego klubu Karl-Heinz Rummenigge.

Niemieckich kibiców cieszy też powrót do zdrowia kontuzjowanych ostatnio Francka Ribéry'ego, Holgera Badstubera i Rafinhi. Wszyscy zagrali już z HSV. Biegać zaczął też Philipp Lahm, który 14 tygodni temu złamał kostkę. Lekkiego urazu doznał z kolei Xabi Alonso.

- Nie przesadzajmy z radością. Kto uwierzy, że z dnia na dzień wszystko stało się super? Z jakiegoś powodu trzy poprzednie mecze wyszły nam w ten, a nie inny sposób - studzi nastroje Arjen Robben. - Nie chcę, by teraz wychwalano nas pod niebiosa. Niektórzy zbyt szybko przechodzą od oceny "bezużyteczny" do "klasa światowa" - dodał Thomas Müller.

Bukmacherzy nie mają wątpliwości, kto jest faworytem wtorkowego meczu. Za złotówkę postawioną na Bayern można zarobić tylko 40 gr. W przypadku zwycięstwa Ukraińców, 9 zł. Szachtar nie tylko jest jeszcze w trakcie przerwy zimowej - w lidze zagra 28 lutego, ostatni oficjalny mecz zaliczył 10 grudnia - ale nie skorzysta z przewagi własnego stadionu. Z powodu sytuacji politycznej na Ukrainie (zniszczenia dotknęły też obiekt klubu) spotkanie odbędzie się we Lwowie.

- Jesteśmy zadowoleni z tego, że na Ukrainie wprowadzono zawieszenie broni. Dzięki temu nasza podróż do Lwowa powinna przebiegać spokojnie. Jednak ze względów bezpieczeństwa zrezygnujemy z tradycyjnego bankietu i bezpośrednio po meczu wrócimy do Niemiec - zdradził prezes Rummenigge.

W drugim z wtorkowych spotkań PSG podejmie Chelsea Londyn. O mistrzach Francji wiele mówiło się w mediach po pięknym geście Zlatana Ibrahimovicia, który zwrócił uwagę na problem głodu na świecie, tatuując sobie imiona niedożywionych dzieci. Pokazał je światu po strzelonym golu. Mniej głośnym echem odbiło się samo spotkanie z Caen. PSG straciło dwubramkowe prowadzenie w ostatnich minutach. Grało wtedy w dziewiątkę po dwóch kontuzjach odniesionych już po wyczerpaniu limitu zmian.

Z Chelsea na pewno nie wystąpią Yohan Cabaye, Marquinhos, Serge Aurier i Lucas Moura. Niepewny jest stan zdrowia Blaise'a Matuidiego. Chelsea nie ma takich problemów, ale bukmacherom daleko od skreślania paryżan. Choćby dlatego, że mają w swoich szeregach "Ibrę". Człowieka o wielkim sercu i jeszcze większych umiejętnościach.

Polska The Times


Polecamy