Włodarze ŁKS działali... na szkodę klubu i SMS
- Ludzie, którzy decydowali o pieniądzach w ŁKS działali na szkodę nie tylko SMS, ale i klubu. Poprzez niepłacenie wynagrodzenia zawodnikowi, spowodowali, że mógł on odejść za darmo - mówi Janusz Matusiak, prezes UKS SMS Łódź.
fot. Paweł Łacheta
Wyrokiem Sądu Polubownego PZPN ŁKS jest winny UKS SMS Łódź 400 tys. zł za Adriana Świątka. Dyrektor generalny klubu z al. Unii Zbigniew Domżał jest zaskoczony wysokością kwoty, na jaką został wyceniony piłkarz.
Wyrok uprawomocnił się w czerwcu tego roku, kwota to 300 tys. zł. Sprawa dotyczy okresu, kiedy ŁKS walczył o awans do ekstraklasy, a Świątek z dziewięcioma golami był najlepszym strzelcem zespołu. Interesowało się nim kilka klubów. Chciał pozostać wtedy w ŁKS, ale został zmuszony do odejścia. Trafił do Górnika Zabrze, gdzie znowu był najlepszym snajperem, a zabrzanie kosztem ŁKS awansowali do ekstraklasy. Wzięliśmy średnią z kwot transferowych płaconych za napastników w tamtym okresie i podzieliliśmy przez dwa, bo umowa między ŁKS i UKS zakładała, że piłkarz trafi do klubu z al. Unii za darmo, ale z przyszłego transferu UKS ma otrzymać 50 procent.
ŁKS nie dostał od Górnika ani złotówki za transfer Adriana Świątka.
Dokładnie o to chodzi. Ludzie, którzy wtedy decydowali o pieniądzach w ŁKS działali na szkodę nie tylko SMS, ale i ŁKS. Poprzez niepłacenie wynagrodzenia zawodnikowi, spowodowali, że mógł on odejść za darmo, a wart był kilkaset tysięcy złotych, co jest potwierdzone prawomocnym wyrokiem wydanym na podstawie badań rynku transferowego w tamtym czasie.
Kiedy pojawiły się informacje, że Świątek zamierza wystąpić do PZPN o rozwiązanie kontraktu z ŁKS z winy klubu, to UKS interweniował?
Z chwilą kiedy dowiedziałem się, że Świątek złożył pismo o rozwiązanie swojego kontraktu z winy klubu, skontaktowałem się z ówczesnym działaczem ŁKS Markiem Łopińskim, informując go o takim piśmie, jednocześnie prosząc o podjęcie działań, aby zapobiec ewidentnej utracie korzyści finansowych dla naszych klubów. Efekt jest znany.
Nawet 300 tysięcy to olbrzymi cios dla ŁKS.
ŁKS miał ponad dwa lata, żeby się z nami porozumieć, wypracować jakiś kompromis. 4 maja 2010 roku wystosowaliśmy pismo do ŁKS z żądaniem zapłaty należnej nam kwoty wyliczonej na podstawie średnich transferów odbywających się pomiędzy innymi klubami. Działacze ŁKS nie wykazywali zainteresowania naszym pismem i nie udzielili żadnej odpowiedzi. Następnie, 2 września 2010r. poprosiliśmy kancelarię prawną o wystosowanie oficjalnego pisma do ŁKS w tej sprawie. Niestety i to pismo zostało bez echa. Dlatego UKS zdecydował się na drogę sądową. Co ciekawe, na wynajęcie renomowanej firmy prawniczej ŁKS znalazł pieniądze. Inna bulwersująca sprawa, to dlaczego przez ponad dwa lata, ŁKS nie wystąpił na drogę sądową przeciwko osobom, które działały na szkodę klubu. Na zakończenie dodam jeszcze, że wyrok uprawomocnił się w czerwcu, a my wciąż czekamy na kontakt ze strony ŁKS.