menu

Wisła Kraków znów bez zwycięstwa. "Biała Gwiazda" zremisowała z Górnikiem Łęczna [ZDJĘCIA]

22 lutego 2016, 19:52 | Jakub Podsiadło

Na zakończenie 23. kolejki Ekstraklasy Wisła Kraków zremisowała z Górnikiem Łęczna 1:1. Podopiecznym Tadeusza Pawłowskiego nie udało się przełamać złej serii, bowiem to już ich ósmy mecz bez zwycięstwa.

Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Wisła Kraków - Górnik Łęczna
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
1 / 22

Żeby podźwignąć Wisłę z dołu tabeli, Tadeusz Pawłowski poszedł w piłkarski eklektyzm. Na dzień dobry zapowiedział, że jego zespół będzie grał dwoma napastnikami. To prędzej pragmatyzm niż hołd dla czasów Henryka Kasperczaka i jego ustawienia 4-4-2 – jesienią osamotniony Paweł Brożek był cieniem samego siebie, a Wisła doprowadzała swoich kibiców do rozpaczy swoją nieskutecznością. We Wrocławiu nowy trener „Białej Gwiazdy” miał związane ręce przez uraz jednego z napastników, ale przed starciem z łęcznianami miał do dyspozycji obu wykonawców do planu. Szkoda, że pierwszy kwadrans nawiązywał do kadencji Macieja Skorży, bo Wisła próbowała przedostać się pod bramkę Górnika Łęczna głównie wystrzeliwując długie piłki w kierunku Zdenka Ondraszka albo jego partnera z ataku.

Franciszek Smuda jeszcze jako szkoleniowiec „Białej Gwiazdy” mówił, że czasami żeby zmotywować piłkarzy przed meczem, nawet z Górnika Łęczna trzeba „zrobić” Real Madryt. W poniedziałek nie było lepszej motywacji niż przedostatnie miejsce w tabeli i świadomość, że nawet jeśli przyjechaliby tu prawdziwi „Królewscy”, trzeba było wygrać. Wisła już dawno przestała być polskim Realem i żaden zespół nie czuje przed nią respektu – łęcznianie też ostrzeliwali bramkę Michała Miśkiewicza bez skrupułów. Próbowało wielu, ale najbliżej szczęścia był Grzegorz Piesio, który w samej końcówce pierwszej połowy podkręcił piłkę w stylu Erika Jendriska z meczu Cracovii z Górnikiem i nieznacznie się pomylił. Jak to często bywa w przypadku Wisły, gospodarze mogli zrobić sobie krzywdę sami. Na szczęście dla nich, Arkadiusz Głowacki opanował piłkę, która wcześniej zatańczyła mu pod nogami i mogła zaskoczyć Miśkiewicza.

Sporą grupę kibiców od przyjścia na stadion powstrzymała albo poniedziałkowa pora, albo najgorsze w najnowszej historii wyniki „Białej Gwiazdy”. Dla najwierniejszych dziewięciu tysięcy Wisła miała nie lada prezent w postaci pierwszej bramki od bitych pięciu meczów. Nikt nie będzie się kłócił, czy w 19. minucie Boban Jović oddał wyjątkowo nieudany strzał, czy dośrodkował na głowę Wilde-Donalda Guerriera. Dla zawodzącej Wisły najważniejsze było, że Haitańczyk z bliska pokonał Dżiugasa Bartkusa i przynajmniej na chwilę wywindował swoją drużynę z przedostatniej pozycji w tabeli.

Bohater bramkowej akcji nie zagrzał długo miejsca na murawie – kilka minut po zmianie stron przypłacił ofiarną interwencję w defensywie kontuzją, po której zszedł z boiska na noszach. Zastąpił go Patryk Małecki, który mimo swoich burzliwych przygód przed i po odejściu z klubu zebrał oklaski zanim jeszcze w ogóle zajął miejsce nieszczęsnego Haitańczyka. W międzyczasie czesko-polski tandem Pawłowskiego zmontował jeszcze jeden zabójczy atak – tym razem to Ondraszek odgrywał spod linii końcowej do Brożka, a jego partner strzelił obok słupka.

Widoki Górnika na wywalczenie choćby jednego punktu poprawiły się, gdy w 65. minucie ze zmyślnej centry debiutującego Marquitosa skorzystał Jakub Świerczok. Pozostający do tej pory w trybie czuwania Miśkiewicz mógł jeszcze odbić piłkę – dziesięć minut później Świerczok ostemplował słupek. Bramkarz Wisły był bezradny w decydującej chwili, kiedy Mierzejewski zgubił dwóch obrońców i dośrodkował w kierunku nadbiegającego Krzysztofa Danielewskiego. Ten strzałem głową umieścił piłkę pod poprzeczką i przekreślił plany Wisły na pierwsze zwycięstwo od siedmiu meczów.

W poniedziałek Wisła straciła nie tylko dwa cenne punkty. Przez żółte kartki z Podbeskidziem Bielsko-Biała na pewno nie zagrają Arkadiusz Głowacki i Richard Guzmics. Nie tylko z tego powodu piłkarzom Tadeusza Pawłowskiego będzie trudno zgubić różne negatywne przymiotniki, którymi od dłuższego czasu opisuje się ich grę. Chyba, że „Biała Gwiazda” będzie wygrzebywać się z kłopotów krok po kroku, w końcu po premierowej porażce krakowianie zdołali zremisować i w dodatku strzelić gola.


Polecamy