menu

Wilczyński: Tak, zacząłem wojnę o miejsce w składzie [WYWIAD]

15 listopada 2016, 16:56 | Krzysztof Niekrasz

Wojciech Wilczyński powrócił do gry w I lidze. Piłkarz Druteksu-Bytovii ma swój cel.

26-letni Wojciech Wilczyński to bardzo ambitny i twardy piłkarz.
26-letni Wojciech Wilczyński to bardzo ambitny i twardy piłkarz.
fot. Archiwum

Najważniejsze pytanie - jak z pana perspektywy wygląda sytuacja zdrowotna, bo długo Wojciecha Wilczyńskiego nie było na boisku w składzie pierwszoligowego Druteksu-Bytovii?

Na pewno uraz, którego nabawiłem się podczas treningu, wpłynął na to, że mój okres powrotu do gry się wydłużył, ale to już przeszłość. Obecnie jestem zdrowy i gotowy do wyzwań. Brakowało mi adrenaliny meczowej. Do gry w I lidze wróciłem po pięciu miesiącach przerwy.

Nie miał pan już takich myśli, że trener Tomasz Kafarski nie skorzysta z usług piłkarskich Wojciecha Wilczyńskiego w sezonie 2016/2017?

Trenuję zawsze solidnie i nie potrafię siebie oszukać. Sobotni mecz pokazał, że byłem przygotowany motorycznie i fizycznie, mentalnie również. To jest dla mnie nowe doświadczenie, bo ciężko jest pracować na sto procent, tylko i wyłącznie trenując. Udowodniłem sobie, że warto czekać na swoją kolejną szansę grania. Uważam, że swoją postawą nie zawiodłem szkoleniowca. Mam nadzieję, że zostanie to docenione. W dalszym ciągu chcę dla bytowskiego klubu zostawiać wszystko, co mam najlepszego. Absolutnie nie czuję się gorszy od tych, którzy grali w poprzednich meczach. Gdy byłem poza osiemnastką meczową, kibice często pytali mnie, czemu odszedłem z Bytowa. Spotkanie z Katowicami pozwoliło mi o sobie przypomnieć.

Powrót pana do składu i ważne zwycięstwo 1:0 z Katowicami. Ma pan powód do satysfakcji?

Spodziewałem się, że będzie to bardzo trudne spotkanie. Dobrze, że udało się pokonać GKS. Na sukces zapracował nie tylko Wojciech Wilczyński, ale cała drużyna. Nie powiem chyba nic odkrywczego, że takie zwycięstwo z liderem bardzo cieszy. Dziękuję chłopakom z zespołu za wsparcie w trudnych momentach.

W sobotnim meczu doszło do brutalnych starć i przepychanek, szczególnie pod koniec I połowy. To był najostrzejszy mecz, w jakim pan kiedykolwiek grał?

Więcej takich sytuacji przeżyłem podczas meczu derbowego Lechia Gdańsk - Arka, gdy byłem piłkarzem klubu z Gdyni. Wtedy bezpośrednio po zajściu posypały się kartki żółte i czerwone, ale to jest też część piłki nożnej. Nie popieram takich zachowań. W trudnych sytuacjach trzeba wykazać się mocnym charakterem.

Pan ukarany został żółtą kartką. Słuszna była decyzja arbitra?

Nie będę dyskutował w tej kwestii, bo to nic nie zmieni.

Katowiczanie robili dużo wiatru, ale nie stworzyli wielu sytuacji. Celnych strzałów w ich wykonaniu było niewiele. Jak pan to skomentuje?

Zagraliśmy bardzo dobrze taktycznie i agresywnie. Byliśmy bardzo pozytywnie naładowani i czuliśmy się mocni. Po stracie piłki od razu staraliśmy się ją odebrać. Do maksimum ograniczyliśmy możliwości oddawania strzałów przez gości. GKS nie miał właściwie żadnej stuprocentowej okazji na gola. Największe niebezpieczeństwo było z jego stałych fragmentów gry, ale mądrze się ustawialiśmy i zagrożenia oddalaliśmy.

Lepiej czuje sie pan w roli obrońcy czy pomocnika?

Jestem bocznym obrońcą, który lubi grać w ofensywie i w tej roli czuję się najlepiej, ale jako profesjonalista wykonuję każde powierzone mi zadanie.

Czy inni piłkarze mogą się czuć zagrożeni, bo Wojciech Wilczyński odzyskał formę?

Rywalizacji o miejsce w składzie na pewno nie odpuszczę.

Jak ocenia pan poziom rozgrywek w I lidze?

Jest wyrównany. Mecze często wygrywa się detalami. Nie widać wielkiej różnicy między zespołami grającymi o awans i o utrzymanie. To powoduje, że liga do końca będzie ciekawa i emocjonująca.

Na półmetku rozgrywek macie 10 punktów straty do lidera i 8 oczek do wicelidera. Jest to możliwe do odrobienia, by być w walce o ekstraklasę?

Optymistycznie patrzę w przyszłość, bo futbol jest nieobliczalny. W rundzie wiosennej może być wiele różnych scenariuszy. By liczyć się w walce o ekstraklasę, nie możemy tracić punktów. W dwóch grach rewanżowych tej jesieni - ze Zniczem i z Podbeskidziem - trzeba wygrać. I tak zima będzie pracowita w przygotowaniach.

Rozmawiał Krzysztof Niekrasz

Przeczytaj także inne artykuły:

Follow @gp24_pl

gp24