menu

Największe blaski i cienie Euro we Francji

11 lipca 2016, 10:57 | Hubert Zdankiewicz

Po miesiącu wielkich emocji w niedzielę zakończyło się Euro 2016. Wybraliśmy najlepsze, najmocniej zapadające w pamięć i najbardziej kontrowersyjne chwile turnieju.


fot. Ariel Schalit

Najładniejsza bramka
Jedni powiedzą, że strzał Luki Modricia w meczu z Turcją, inni, że uderzenie Dimitriego Payeta z Rumunią (oba na wagę trzech punktów). Nam jednak najbardziej przypadło do gustu trafienie Cristiano Ronaldo w spotkaniu z Węgrami. Portugalczyk przepuścił w biegu piłkę między nogami (myląc kryjącego go obrońcę) i uderzył ją piętą tuż przy słupku. Prawdziwy majstersztyk.

Największe rozczarowanie
Tutaj lista jest długa, bo z (mniejszym, albo większym) poczuciem niedosytu wyjeżdżały z Francji choćby Chorwacja, Ukraina (obie trafiły do innej rubryki), Austria, Rosja, Turcja czy Belgia (o niej też za chwilę). Zdecydowanym zwycięzcą w tej niechlubnej wyliczance jest jednak Anglia, której porażki w 1/8 finału z Islandią nie wyśnili chyba przed turniejem w najczarniejszych snach najwięksi pesymiści wśród kibiców na Wyspach Brytyjskich.

Największe indywidualnie rozczarowanie
Para z Bayernu Monachium, Thomas Müller i Mario Götze. Pierwszego zapamiętamy w zasadzie tylko ze zmarnowanego rzutu karnego w meczu z Włochami, a drugiego… Czy on w ogóle był we Francji? Największym polskim rozczarowaniem okazał się za to Piotr Zieliński, którego Euro zwyczajnie przerosło (choć przecież tak dobrze radził sobie ostatnio w Serie A). Pozostaje mieć nadzieję, że za dwa lata na mundialu w Rosji będzie lepiej.

Największy nieobecny
Dla francuskich kibiców usunięty dyscyplinarnie z kadry za udział w aferze obyczajowej Karim Benzema, którego powołania domagali się w ostatnich meczach towarzyskich przed Euro wygwizdując Bogu ducha winnego Oliviera Giroud (na szczęście już podczas turnieju dali mu spokój). Dla działaczy były prezydent UEFA Michel Platini, który po dyskwalifikacji za nadużycia finansowe zaszył się swoim letnim domu w Cassis i odrzucał wszystkie zaproszenia na mecze. „Euro to jego dziecko, ale on czuje się na nim niechciany” - opisał niedawno jego sytuację angielski „The Times”.

Największy maruda
Ivan Rakitć. - Oni nie mają pojęcia, jak strzelili gola! Mówią, że piłka nożna jest najpiękniejszą grą na świecie, ale czasami jest najgłupsza! To niemożliwe, by lepszy zespół odpadł - wściekał się po porażce z Portugalią w 1/8 finału chorwacki pomocnik. Dodał coś o niesprawiedliwości. No cóż, kiepskiej baletnicy… Nikt nie bronił jego reprezentacji sprawiedliwie rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść w ciągu 120 minut.

Największa pomyłka
Belgia. - Słuchałem przed Euro, co mówili Hazard, De Bruyne, Lukaku. Oni byli w innym świecie, święcie przekonani, że wygrali turniej jeszcze przed pierwszym meczem - opowiadał nam w Paryżu mieszkający na co dzień w Belgii były reprezentant Polski Włodzimierz Lubański. Jak widać nadmiar wiary w siebie bywa czasem szkodliwy, a z błędu jednego z faworytów Euro wyprowadzili w ćwierćfinale Walijczycy, zwycięzcy kategorii...

Najczarniejszy koń
Po fazie grupowej postawilibyśmy na Węgrów, ale tych ostatnich ze snów o potędze brutalnie wybudzili w 1/8 finału Belgowie. Walijczycy za to nie dość, że wygrali swoją grupę (wyprzedzając Anglię) to zatrzymali się dopiero na półfinale. Nic dziwnego, że Garetha Bale’a i kolegów rodacy witali w ojczyźnie, jakby wygrali cały turniej.

Największa niespodzianka
Islandia. W pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo zespół z kraju gejzerów nie dość, że wyszedł z grupy (w której miał za rywali m.in. Portugalię i Austrię), to jeszcze w 1/8 finału odesłał do domu Anglików. Porażka 2:5 z Francją w ćwierćfinale w żadnym stopniu nie ujmuje chwały ekipie szwedzkiego trenera Larsa Lagerbäcka.

Najlepsza zmiana
Ustawienie Francuzów w meczu z Islandią. Didier Deschamps długo szukał kamienia filozoficznego i znalazł go w najbardziej nieoczekiwanym chyba momencie. Gdy nadmiar żółtych kartek wyeliminował mu przed ćwierćfinałem N’Golo Kante. Nie mogąc skorzystać ze swojego najlepszego defensywnego pomocnika przemeblował z konieczności skład na bardziej ofensywny (z 4-3-3 na 4-2-3-1) i ustawił Antoine’a Griezmanna w roli cofniętego napastnika. Efekty widzieliśmy w meczach z Islandią i Niemcami.

Największy pechowiec
Mario Gomez. Euro zaczynał jako niechciany i niedoceniany. Dostał jednak w końcu szansę od Joachima Löwa i w pełni ją wykorzystał, strzelając gole Irlandii Północnej i Słowacji. Wszystko po to, by w kolejnym meczu doznać kontuzji i wypaść ze składu akurat na półfinał z Francją. Miano największego pechowca można w zasadzie rozszerzyć na całą reprezentację Niemiec, bo takiej plagi kontuzji na wielkiej imprezie dawno nasi zachodni sąsiedzi nie mieli.

Najlepszy piłkarz
Antoine Griezmann i piszemy to nie znając jeszcze wyniku finału (fani Cristiano Ronaldo niech nam wybaczą). To co napastnik Atletico Madryt wyprawiał jednak wcześniej i tak przejdzie jednak do historii. Sześciu bramek na jednym Euro nie strzelił nikt od czasów Michela Platiniego, a on dołożył jeszcze dwie asysty.

Najlepszy polski piłkarz
Jakub Błaszczykowski (na zdjęciu obok). Bohaterem kibiców został po meczu z Niemcami Michał Pazdan, ale stawiamy jednak na skrzydłowego Borussii Dortmund. Z oczywistych względów, bo na cztery polskie bramki zdobyte we Francji dwie były jego autorstwa, a przy trzeciej (chronologicznie pierwszej) asystował. Oceny w żadnym stopniu nie obniża Błaszczykowskiemu niewykorzystany rzut karny w ćwierćfinale z Portugalią,

Największe odkrycie
Obiektywnie można by wymienić choćby Renato Sanchesa (bez względu na to, ile ostatecznie ma lat). Całkiem subiektywnie stawiamy jednak na Bartosza Kapustkę. Co prawda tylko za jeden mecz, ale za to jaki. Swoim występem przeciwko Irlandii Północnej piłkarz Cracovii zachwycił samego Gary’ego Linekera.

Najlepszy trener
Antonio Conte. Przed turniejem nikt nie dawał Włochom szans. Tymczasem ze zbieraniny przeciętnych (jak na tamtejsze standardy) piłkarzy nowy szkoleniowiec Chelsea (obejmie klub po Euro) stworzył zespół, który wypunktował typowanych na czarnego konia Belgów, odesłał do domów broniących tytułu Hiszpanów, a mistrzom świata Niemcom dał się pokonać dopiero po rzutach karnych. Seria jedenastek trafiła za to do rubryki...

Największy kabaret
Trudno inaczej określić fakt, że piłkarze obu drużyn 18 razy podchodzili do piłki ustawionej na jedenastym metrze i aż 7 strzałów było niecelnych (wygrali Niemcy 6:5). Kibice zapamiętali zwłaszcza niejakiego Simone Zazę, który został z kolei...

Największą pomyłką
Trener Conte wpuścił go w ostatniej minucie dogrywki, właśnie z myślą o rzutach karnych (trochę tak, jak dwa lata temu na mundialu Louis van Gaal wymieniał w ostatniej minucie dogrywki bramkarza w meczu Holandia - Kostaryka). Tymczasem napastnik Juventusu nie dość, że w przedziwny sposób podbiegł do piłki (przypomniał nam się skecz o ministerstwie głupich kroków grupy Monthy Pythona), to jeszcze posłał ją nad bramką. Mógł być bohaterem, został pajacem.

Największy spryciarz
Luka Modrić. Pomógł Chorwatom pokonać Hiszpanów, chociaż z powodu kontuzji nie mógł zagrać w tym meczu. Tak zdeprymował jednak szykującego się do wykonania rzutu karnego Sergio Ramosa (podpowiadając swojemu bramkarzowi, w który róg strzeli), że jego kolega z Realu Madryt kopnął wprost w Danijela Subasicia.

Najgorsza drużyna
Ukraina. Tak przynajmniej wynika z bilansu. Trzy mecze, trzy porażki, zero punktów, zero zdobytych bramek (pięć straconych). Jak na ironię, Ukraińcy nie grali wcale w tych mistrzostwach źle. Zwłaszcza w meczu z Niemcami, gdy mistrzów świata ratował chwilami tylko refleks Manuela Neuera i Jerome’a Boatenga.

Najbardziej kontrowersyjna decyzja
Rzut karny dla Francji w półfinale z Niemcami. To, że Bastian Schweinsteiger dotknął piłki ręką, widzieli wszyscy. Pytanie, czy zrobił to celowo, choć akurat prezes PZPN Zbigniew Boniek nie miał co do tego wątpliwości, nazywając zachowanie Niemca głupotą. Inni wspominali coś za to o gospodarskim sędziowaniu.

Najfajniejsza cieszynka
Antoine Griezmann. Francuz nie dość, że strzela gola za golem, to jeszcze celebruje swoje trafienia w charakterystyczny sposób, wymachując dłońmi z wyprostowanym kciukiem i małym palcem. Dopytywany przez media wytłumaczył, że pomysł zaczerpnął z teledysku kanadyjskiego rapera, Drake’a. - To jego taniec z teledysku do piosenki „Hotline Bling” - doprecyzował napastnik Atletico Madryt. Dodał, że zaczął cieszyć się w ten sposób ze zdobytych bramek jeszcze w klubie. - Ale w meczach z Albanią i Irlandią po prostu o tym zapomniałem, takie były emocje - przyznał.

Największe zdziwienie
Całkiem subiektywne, bo każdy korespondent przeżył zapewne we Francji coś nieoczekiwanego. W przypadku autora tego tekstu było to wyraźne polskie „Dzień dobry”, jakim przywitała mnie na Parc des Princes (przed meczem Rumunia - Szwajcaria) pani z obsługi, o zupełnie niepolskiej pisowni imienia „Caroline” na identyfikatorze. - Mieszkam w Paryżu od urodzenia. Mój ojciec jest Francuzem, ale mama Polką i od dziecka rozmawiała ze mną tylko po polsku. Dla niej jestem Karoliną - tłumaczyła, dopytywana o znajomość języka. - Jest nas tu więcej - dodała, wskazując na stojącą na drugim końcu biura prasowego blondynkę. - Szkoda tylko trochę, że przydzielono nas tutaj. Wolałybyśmy pracować na Stade de France - stwierdziła na koniec i trudno się dziwić. Dzień później Polska grała tam z Niemcami.

Najlepsi kibice
Irlandczycy w obu wersjach. Za życzliwość (na własne oczy widziałem, jak pomagali samotnej matce wynieść wózek z metra) i kompletny brak agresji, czego nie można powiedzieć niestety o ich sąsiadach z Anglii. Ci z północy podbili również Francję swoją piosenką „Will Grigg’s on fire” (przeróbka starego hitu „Freed from Desire” włoskiej wokalistki Gali), którą nuciło później dosłownie pół Europy. Zachowanie Irlandczyków doceniła mer stolicy Francji Anne Hidalgo, odznaczając ich medalem miasta Paryża.

Najgorsi kibice
Rosyjscy. Obserwując ich zachowanie przed meczem z Anglią w Marsylii można było zadać sobie pytanie, po co oni w ogóle przyjechali do Francji? Bo na pewno nie po to, żeby oglądać mistrzostwa Europy. I pomyśleć, że przed tym spotkaniem dużo mówiło się o zagrożeniu, ale ze strony islamskich terrorystów.

Najlepsza organizacja
Baza reprezentacji Polski w La Baule - co do tego zgodni byli nie tylko nasi dziennikarze. Trzy posiłki dziennie, szerokopasmowy internet, biuro otwarte od dziewiątej rano do północy, dużo miejsca do pracy… Tymczasem choćby w takiej Szwajcarii centrum prasowe czynne tylko wtedy, gdy trenuje reprezentacja, czyli maksymalnie cztery godziny dziennie. Sala konferencyjna niewiele większa od klasy, a do tego zero jedzenia (nie było nawet wody) i żadnego internetu. Gdzie indziej też bywało różnie, choć na przykład Walijczycy poszli jeszcze dalej niż Polacy i przebudowali swój hotel, powiększając m.in. pokoje dla piłkarzy. Ściągnęli nawet własnego fryzjera.

Największy wybuch...
...na szczęście tylko paniki. W strefie kibica w Paryżu, gdy w trakcie meczu Niemcy - Włochy, jakiś dowcipniś odpalił petardę. Stojący w pobliżu kibice uznali to za atak terrorystyczny i w popłochu rzucili się do ucieczki. Na szczęście nikt nie zginął, choć wiele osób zostało poturbowanych i rannych. Ogólnie jednak fanzony były - obok stadionów - najbezpieczniejszymi miejscami we Francji. Tu organizatorzy stanęli na wysokości zadania, choć nie było to łatwe, a okolice Wieży Eiffla (tam umiejscowiono największą strefę kibica, na prawie 90 tys ludzi) przypominały obóz Guantanamo.

Najlepszy mecz:
Było ich kilka, nam jednak najbardziej przypadły do gustu dwa: Włochy - Hiszpania (2:0) i Francja - Islandia (5:2). Pierwszy za imponujący styl, w jakim ekipa Antonio Contego rozprawiła się z obrońcami tytułu. Drugi za grad bramek (w żadnym innym meczu nie padło ich więcej) i zachowanie obu ekip po końcowym gwizdku sędziego, gdy Francuzi i Islandczycy podeszli do swoich kibiców, by podziękować im za wsparcie. Ci drudzy dziękowali bardzo długo.

Najlepszy występ Polaków
z Niemcami. Prawie idealny, do pełni szczęścia zabrakło tylko tego, żeby Arkadiusz Milik (na zdjęciu obok) wykorzystał choć jedną z sytuacji, jakie miał. Wtedy to my wygralibyśmy grupę, ograli w 1/8 finału Słowację (chyba nikt nie wątpi), a w ćwierćfinale z Włochami wystarczyło by dotrwać do rzutów karnych. Resztę załatwili by za nas Zaza, Pelle i Bonucci. Ech, rozmarzyłem się...


Polecamy