menu

W PZPN beton wciąż trzyma się mocno

29 października 2012, 11:45 | Robert Zieliński / Polska The Times

Patrząc na wylewający się z telewizorów i internetu entuzjazm po wyborze Zbigniewa Bońka na prezesa PZPN, myślałem, że jestem jedynym w Polsce dziwolągiem odosobnionym w poglądach i sceptycznie podchodzącym do niby-zmian personalnych w PZPN. W niedzielę przeczytałem komentarz Pawła Zarzecznego i okazuje się, że jest nas co najmniej dwóch.

Robert Zieliński, szef działu sport Polska The Times
Robert Zieliński, szef działu sport Polska The Times
fot. Polskapresse

Po wyborach mam przekonanie, że stary układ w PZPN został zakonserwowany, zmieniły się (a raczej wróciły) tylko nazwiska. Beton wręcz został wzmocniony, bo tym razem stoją za nim silniejsze osobowości i mądrzejsi ludzie. Nikt nowy w polskiej piłce się nie pojawił. Boniek po raz drugi został prezesem PZPN. Był już nim na przełomie XX i XXI wieku, gdy oficjalnie zajmował stanowisko wiceprezesa, a rządził związkiem zza pleców Michała Listkiewicza. Jaka to więc odnowa?

Wiceprezes Roman Kosecki to też wiceprezes Mazowieckiego ZPN, dobrze czujący się tam w gronie tzw. leśnych dziadków, i poseł, który w Sejmie dla piłki za dużo nie zrobił. Chętnie zarobiłby natomiast 50 tys. zł jako prezes PZPN, ale i tak źle na tym nie wyjdzie, bo zarobi 20 tys. zł jako wice i nie będzie musiał zrzekać się mandatu (i wynagrodzenia) posła. Był tak zdeterminowany, że chciał zawrzeć koalicję nawet z pułkownikiem LWP Edwardem Potokiem, jednym z czołowym baronów z terenu. Koźmiński w PZPN też już był. Zbigniew, ojciec Marka, nowego wiceprezesa. Dał się poznać jako najtwardszy przedstawiciel związkowego betonu. Syn też coś z niego niestety może mieć, bo głównie opowiada, że nie wszystko w polskiej piłce jest złe, a mało o tym, co może zmienić. Na dodatek jeśli spojrzymy na skład zarządu PZPN, to obok Bońka, Koseckiego i Koźmińskiego mamy niemal te same twarze, utożsamiane od lat ze starym układem.

Piszę o zakonserwowaniu betonu w PZPN trochę prowokacyjnie i pół żartem, pół serio, mając nadzieję, że się mylę i trio Boniek, Kosecki, Koźmiński to będą reformatorzy. Mam jednak obawy. Że Boniek do PZPN będzie tylko wpadał co dwa tygodnie z Rzymu. Nie przypominam sobie też, aby Boniek jako wiceprezes jakieś znaczące reformy wprowadził albo żeby rozpoczął dochodzenia w sprawie korupcji. Przeciwnie, gdy był współwłaścicielem Widzewa, klub kupował mecze. Całą winą obarczono wtedy sponsora klubu Wojciecha Szymańskiego.

Na pewno Boniek potrafił na polskiej piłce dobrze zarobić, pośrednicząc (firma Go&Goal) przy sprzedaży praw telewizyjnych. Boniek w PZPN to może być jak wpuszczenie lisa do kurnika. Fakt, że nie chce pobierać wynagrodzenia w PZPN, niepokoi mnie bardziej niż 50 tys. zł pensji Laty. Choć w plotki, że skończyły mu się pieniądze, nie wierzę. Pamiętam za to symboliczną scenę z filmu o polskiej kadrze w Korei. Boniek gra z działaczami w karty. Nagle odchodzi od stołu i mówi: Nie gram z wami, to nie ma sensu. Ja was oszukuję, a wy nawet tego nie widzicie.

Polska The Times