menu

W dobrej grze widać mankamenty - słów kilka o Olimpii Grudziądz

16 października 2013, 21:14 | Łukasz Piekarski

- To kolejny mecz, w którym tak szybko tracimy bramkę - opowiada Piotr Ruszkul, napastnik Olimpii Grudziądz, która w ostatnich tygodniach jest rewelacją rozgrywek na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy. Pomimo świetnych wyników, w grze "biało-zielonych" widać pewne mankamenty i drobne niedociągnięcia.

Olimpia Grudziądz
Olimpia Grudziądz
fot. Sylwester Wojtas

"Za szybko tracimy bramki"

- Nie może tak być, że bardzo szybko rywale strzelają nam bramki - mówi Piotr Ruszkul z Olimpii Grudziądz. To fakt. "Biało-zieloni" pomimo wysokiej dyspozycji w ostatnich tygodniach wciąż walczą z poważną "chorobą" szybko traconych bramek, z której nie w każdym meczu można się wyleczyć. Przykładów daleko szukać nie trzeba. Niedawne spotkanie na wyjeździe z Sandecją Nowy Sącz było tego najlepszym przykładem. W minionej kolejce Okocimski Brzesko zaskoczył już w 5. minucie za sprawą Patryka Darmochwała. Na szczęście dla miejscowej publiczności, w zespole gospodarzy grało aż trzech napastników. - Okocimski ma bardzo szybkich napastników, którzy dobrze wychodzą do prostopadłych podań. Narobili nam sporo zamętu w szeregach obronnych i strzelili bramkę. Na szczęście szybko udało się wyrównać i zadać kolejne ciosy - komentuje Adam Cieśliński, doświadczony snajper grudziądzkiej ekipy.

W drugiej połowie widzieliśmy nieco inną Olimpię. Piłkarze z Grudziądza wyglądali miejscami, jakby brakowało im sił do dalszego grania. W tym fragmencie spotkania znacznie lepiej prezentowali się przyjezdni. - Zawsze tak jest, że zespół przegrywający wraz z upływem czasu gra nieco lepiej. Z naszych błędów musimy wyciągnąć odpowiednie wnioski. Wszystko będzie skrupulatnie analizowane - dodaje Ruszkul.

Problem w ofensywie? Nic z tych rzeczy, jeśli gra trzech napastników

W spotkaniu z Okocimskim trener Tomasz Kafarski desygnował do gry trzech nominalnych napastników. W podstawowej jedenastce zagrali: Piotr Ruszkul, Maciej Kowalczyk i Adam Cieśliński. Niewielu obserwatorów wspomnianego spotkania wierzyło, że cała trójka zaliczy po jednym trafieniu, które przypieczętuje końcowy sukces klubu z Grudziądza. - Wszyscy jesteśmy doświadczonymi napastnikami. Nieważne czy to Maciej, czy Piotrek. Mamy tak wyrównaną kadrę, że nawet jeśli ktoś wypada ze składu, to jest zastępstwo, które tak samo podnosi poziom naszej drużyny - mówi Cieśliński.

Czy w kolejnym meczu ligowym zespół Olimpii będzie ustawiony z trójką snajperów w wyjściowym składzie? Istnieje wiele przesłanek, że jednak nie. Rywalem grudziądzan będzie nieźle dysponowana od początku sezonu drużyna GKS-u Katowice, która zajmuje obecnie czwarte miejsce w tabeli (strata 4 punktów do Olimpii). Najprawdopodobniej trener Kafarski nie będzie chciał ryzykować od pierwszych minut i któregoś z wspomnianego tercetu posadzi na ławce rezerwowych. Istnieje jeszcze opcja, że Ruszkul zagra na którymś ze skrzydeł.

Bez boiska przez tydzień

- Problem polega na tym, że przez najbliższe dni stadion przechodzi w posiadanie Polskiego Związku Piłki Nożnej - mówił podczas pomeczowej konferencji prasowej trener Olimpii, Tomasz Kafarski. Grudziądzka drużyna musiała na czas rozgrywek eliminacyjnych do Mistrzostw Europy do lat 19 korzystać z gościnności pobliskich obiektów. - Przez te kilka dni byliśmy na łasce ludzi, którzy dysponowali stadionami podobnymi do naszego, czyli z trawiastą nawierzchnią. Trenowaliśmy na boisku Startu Warlubie i miejscowej Stali Grudziądz - dodaje szkoleniowiec pierwszoligowca.

Taka sytuacja nie ułatwiła zadania "biało-zielonym" przed trudnym wyjazdem do Katowic. Pomimo problemów z lokalizacją, opiekun Olimpii pozostaje dobrej myśli. - Mam nadzieję, że uda nam się rozsądnie popracować, żebyśmy z czystym sumieniem pojechali na najbliższy mecz ligowy i przywieźli kolejne zwycięstwo.

Obserwuj autora na Twitterze

Obserwuj autora na facebooku


Polecamy