menu

Tyszanie odprawili z kwitkiem kolejnego faworyta

19 września 2012, 23:51 | Mateusz Godyla

Skromnym zwyciestwem zakończyło się spotkanie GKS Tychy z Miedzią Legnica. Tyszanie okazali się lepsi o jedną bramkę. Zdobył ją z rzutu karnego Piotr Rocki w 65. minucie gry. Wcześniej ogromnej przewagi nie potrafili na gola zamienić legniczanie.

Miedź Legnica mimo zdecydowanych ataków, nie potrafiła pokonać bramkarza GKS Tychy
Miedź Legnica mimo zdecydowanych ataków, nie potrafiła pokonać bramkarza GKS Tychy
fot. Sebastian Godyla

Spotkanie rozpoczęło się od szybkiej i ciekawej gry Miedzi Legnica. Goście od samego początku starali się zdobyć gola i szybko przejęli inicjatywę. Podopieczni Piotra Mandrysza nie dali się jednak zaskoczyć rywalowi i odpierali każdy z ataków.

Trójkolorowi często uciekali się do faulowania rywali, bo tylko w taki sposób byli wstanie przerwać grę rywala. Często spóźnieni nie nadążali za grą dając tym samym okazję do dośrodkowań ze skrzydeł. Te za każdym razem skutecznie piąstkował Misztal, który nie doprowadzał do strzałów na swoją bramkę.

Gospodarze ograniczali swoją grę ofensywną do wybijania piłka z dala od własnej bramki, a osamotniony Folc nie wiele mógł dziś zdziałać w ataku. Tego zawodnika również kilkakrotnie mogliśmy zobaczyć w grze defensywnej pod własną bramką.

Ogromna przewaga wciąż narastała ale okazji podbramkowych wciąż brakowało. Strzałów na bramkę nie mieliśmy, a gdy już jakieś się nadarzyły - były niecelne.

Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił. Miedź w dalszym ciągu przeważała choć coraz więcej szans mieli także gospodarze. Jedną z nich na rzut karny zamienił Mateusz Wawoczny. Otrzymał on podanie od Piotrka Rockiego, a przed strzałem na bramkę faulem urzedził go Woźniczka. Pewnym egzekutorem jdenastki okazał się wspomniany "Rocky".

Po zdobyciu gola do ataków powrócili podopieczni Bogusława Baniaka, ale można powiedzieć, że bili głową w mur. Nadziewali się na kolejne groźne kontrataki, a w ofensywie byli rażąco nieskuteczni. Swoich sytuacji nie wykorzystywali kolejno Łobodzińki i Madejski.

Niewiele dały też dzisiaj zmiany przeprowadzana przez Baniaka. Jakub Grzegorzewski pojawił się jeszcze przed utratą gola, ale był dziś cieniem samego siebie.

Defensywna taktyka jaką przyjęli gospodarze okazała się idealna na spotkanie z faworyzowanym przeciwnikiem. Tyszanie wytrzymali napór przeciwnika nie popełniając przy tym żadnych błędów. I to oni na koniec mogli cieszyć się z kolejnych 3 punktów.

GKS Tychy po tym spotkaniu przeskoczył Miedź w tabeli i obecnie znajduje się na 7. pozycji z dorobkiem 12 punktów. Miedź z takim samym dorobkiem punktowym znajduje się o pozycję niżej.

W następnej kolejce tyszanie udadzą się do Brzeska na pojedynek z kolejnym beniaminkiem ligi, a "Miedziowi" przed własną publicznością podejmą Olimpię Grudziądz.


Polecamy