Trener Błękitnych Stargard: Nie odkryliśmy wszystkich kart
Błękitni Stargard przeszli rundę wstępną Pucharu Polski. Pokonali Gryfa Wejherowo, z którym zagrają również na inaugurację II ligi.
fot. Tadeusz Surma
4:1 to wynik wysoki, choć nie w stu procentach odzwierciedlający obraz meczu. Błękitni Stargard dominowali między 5. a 30. minutą, czego efektem było prowadzenie 2:0. Te gole były kluczami do późniejszego zwycięstwa.
- Gra wyglądała fajnie. Później oddaliśmy Gryfowi pole, cofnęliśmy się za bardzo i przeciwnik miał sytuacje podbramkowe. Trafił w poprzeczkę, były pojedynki sam na sam z naszym bramkarzem - przypomina Jarosław Piskorz, drugi trener Błękitnych, który zastąpił na ławce nieobecnego Krzysztofa Kapuścińskiego.
Błękitni przetrwali największą nawałnicę Gryfa Wejherowo i odpowiedzieli golem na 3:0. Było już mało realne, że wypuszczą awans z rąk.
- Różnie mógł się potoczyć ten mecz. Mamy dużo materiału do analizy przed następnymi wyzwaniami. Druga połowa była słabsza i trochę zabrakło nam sił - przyznał Piskorz.
Błękitni Stargard nie wypoczywali przed pojedynkiem w Pucharze Polski. Forma ma przyjść na początek II ligi, stąd kondycyjne niedostatki.
- Nie przygotowaliśmy się pod puchar. Rok temu nie za bardzo wyszedł nam podobny manewr. Choć przeszliśmy dwie rundy, to później mieliśmy problem w lidze. Nawet w tym tygodniu spotykaliśmy się na dwóch treningach dziennie - opisuje trener.
I dodaje: - Dlatego gratuluję drużynie walki do końca. Nie odpuściła mimo problemów zdrowotnych. Od poniedziałku wracamy do treningów i myślimy o nadchodzących meczach.
W następnej rundzie Pucharu Polski Błękitni Stargard podejmą Drutex-Bytovię Bytów. Za dwa tygodnie natomiast rewanż z Gryfem w II lidze.
- Liga jest najważniejsza, a puchar jest dodatkiem. Gryf pozostaje dla nas trudnym przeciwnikiem. W poprzednim sezonie nie dość, że przegraliśmy z nim u siebie, to na dodatek na wyjeździe 0:4.
- W tej sytuacji nie chcieliśmy odkryć wszystkich kart, dlatego w jedenastce nie wyszedł żaden młodzieżowiec - wyjawia Piskorz.