menu

Weekend pełen sędziowskiego kuriozum [KOMENTARZ]

23 lutego 2016, 10:37 | Patryk Bochniak

Zamiast togi przywdziewa koszulkę i spodenki, zamiast na sądową wokandę biega po boisku – sędzia piłkarski. Jednak życie zawodowe tego sędziego bywa równie stresujące, gdyż często piłkarze, czy jak się okazuje również trenerzy, potrafią zaskoczyć bardziej niż osoby siedzące na ławie oskarżonych. W miniony weekend przekonali się sędziowie z ligi niemieckiej i tureckiej, którzy pokazali, że arbiter też człowiek.

Sędzia też może się obrazić

Hit Bundesligi, w którym mierzą się drużyny z czołówki ligowej tabeli. Zbliża się 70. minuta spotkania i… sędzia opuszcza plac gry. Jednak zacznijmy od początku tej zwariowanej sytuacji. Bayer Leverkusen podejmuje na własnym stadionie Borussię Dortmund, w 64. minucie napastnik gości – Pierre-Emerick Aubameyang otwiera wynik meczu. Niby nic dziwnego, ale właśnie wtedy uruchomił się trener ''Aptekarzy'' – Roger Schmidt. Szkoleniowiec miał pretensje o to, że Borussia wykonała rzut wolny kilka metrów dalej, niż miał miejsce faul. Schmidt tak się nakręcił, że Felix Zwayer postanowił, że trener ochłonie na trybunach. Ta decyzja jeszcze bardziej rozwścieczyła szkoleniowca, który odmówił opuszczenia ławki rezerwowych. Sędzia z Berlina jednak nie chciał dalszej dyskusji z ławką rezerwowych Bayeru i zakończył pojedynek. Na boisku oraz na trybunach zapanowała wielka konsternacja, gdyż niecodziennie sędzia kończy mecz dwadzieścia minut przed regulaminowym ostatnim gwizdkiem. Jednak po kilku minutach sędzia dał się namówić do powrotu na płytę boiska i pojedynek mógł toczyć się dalej. Nie zmienia to jednak faktu, że trener ''Aptekarzy'' nie powinien się tak zachować, bo jednak słowo sędziego na boisku jest święte. Schmidt tłumaczył się pokornie, że ''zbyt wolno schodził'' i ''sposób w jaki zaprotestował był nieodpowiedni''.

Zdecydowanie zgadzam się z tym, że było to iście nieprzyzwoite i mam nadzieję, że federacja wyciągnie konsekwencje z tego czynu, bo w końcu był on niezgodny z duchem gry, gdyż przez niego sędzia został zmuszony do przerwania spotkania. Oczywiście można mówić, że to sędzia się obraził i przerwał spotkanie, ale przecież to jego decyzje są na murawie najważniejsze i miał prawo nawet do tak radykalnego kroku. Zresztą przepisy jak najbardziej dały mu takie prawo. Udobruchanie sędziego nie pomogło jednak ''Aptekarzom'', gdyż gole już nie padły i Borussia wyjechała z Leverkusen z trzema punktami.

Wykartkowany arbiter

Świadkami jeszcze bardziej kuriozalnej sytuacji byli kibice oglądający hitowe spotkanie ligi tureckiej, w którym Galatasaray mierzył się z Trabzonsporem. Już wariacją jest to, że przyjezdni kończyli mecz w siódemkę. Zaczęło się w 59. minucie, kiedy z boiska za drugą żółtą kartkę wyleciał Hurmaci, a nieco ponad dziesięć minut później jego los podzielił Demir. W 86. minucie sędzia Deniz Ates Bitnel postanowił wyrzucić z boiska jeszcze jednego piłkarza gości, a dokładniej Cavandę. To już było za dużo dla piłkarzy Trabzonsporu, którzy mieli dość decyzji sędziego, który wykazał się niemałą stronniczością. Podbiegli do niego w obronie kolegi, wyrwali z dłoni czerwoną kartkę i pokazali ją właśnie sędziemu oraz zasugerowali, że to właśnie on powinien opuścić murawę. Arbiter oczywiście się wzburzył i za ten incydent ukarał jeszcze jednego piłkarza gości, a dokładniej Dursuna, bo to właśnie on przed momentem wyciągnął kartkę w stronę sędziego. Chwilę później do rzutu karnego podszedł Inan i wykorzystał go, dając Galatasaray zwycięstwo 2:1.

Summa summarum zdecydowanie można stwierdzić, że dwie czerwone kartki i rzut karny sędzia wyciągnął z kapelusza i nie powinna nikogo dziwić reakcja drużyny przyjezdnych, która tak bardzo osłabiona stawiała się silnej drużynie ze Stambułu. Jednak sędzia postanowił wziąć los meczu w swoje ręce i pokazał, że futbolowa sytuacja na bliskim wschodzie jest równie podejrzana i skomplikowana jak sytuacja polityczna.

Więcej o LIDZE NIEMIECKIEJ


Polecamy