Tomasz Kafarski: Lechii życzę pucharu, a Cracovii pucharów
Były trener Lechii Gdańsk i Cracovii, pracujący obecnie w Sandecji Nowy Sącz Tomasz Kafarski ocenia szanse obu zespołów w kontekście niedzielnej konfrontacji, która odbędzie się o godz. 18 na stadionie przy ul. Kałuży.
fot. Anna Kaczmarz
- Zaskakuje Pana postawa Lechii w tym sezonie? Walczy o mistrzostwo, choć po ostatnim, przegranym meczu z Legią Warszawa 1:3 straciła pierwszą lokatę i przyjedzie w niedzielę do Krakowa jako wicelider tabeli.
- Nie, ponieważ byłem zimą na otwartym stażu dla szkoleniowców, który urządził trener Piotr Stokowiec. Przyglądałem się z bliska jego pracy, dlatego w ogóle nie zaskakuje mnie, że zespół, który prowadzi spisuje się tak dobrze. Widziałem jak pracuje, jakie ma metody szkoleniowe, mogłem przyglądnąć się temu wszystkiemu z bliska, zobaczyć od podszewki.
- Czy sądzi Pan, że po porażce z Legią Lechia straciła już szanse na mistrzostwo?
- Po przegranej u siebie z Piastem Gliwice mówiło się, że straciła wszelkie szanse. I co? Znowu je miała przed meczem z Legią. Sytuacja jest dynamiczna, stale się zmienia. Dlatego teraz nie pokuszę się o takie stwierdzenie. Walka trwa, a jej wynik jest niewiadomą.
- Gdańszczanie mają w czwartek mecz finału Pucharu Polski z Jagiellonią. Czy on może spowodować, że do spotkania w Krakowie nie przystąpią w optymalnej formie, nie zdążą się zregenerować?
- Kibicuję Lechii, chciałabym by to ona zdobyła to trofeum, a Cracovii życzę występu w europejskich pucharach.
- Pan z Lechią jest jednak mocniej związany niż z "Pasami", w końcu w Gdańsku pracował Pan znacznie dłużej, a poza tym pochodzi Pan z Kościerzyny na Pomorzu więc serce będzie jednak przy gdańskim zespole. A do tego, by Cracovia mogła zagrać w pucharach, Lechia musi sięgnąć po Puchar Polski i przegrać w Krakowie...
- Jestem profesjonalistą, patrzę z punktu widzenia trenera, który nie pracuje już ani w jednym, ani w drugim klubie. Staram sie zachować obiektywizm. Za Lechią będę trzymał kciuki w czwartek, chcę by wywalczyła puchar, co pomoże Cracovii, której też mocno kibicuję, by była w pucharach.
- Ma na to potencjał?
- Trener Probierz zbudował w Krakowie mocny zespół, który ma jakość. Udowodnił to w ostatnich miesiącach.
- Oglądał Pan ostatnie starcie między tymi zespołami, zakończone wygraną Cracovii 4:2 po kapitalnej drugiej połowie?
- Tak, to był bardzo dobry mecz w jej wykonaniu. Robił wrażenie. To spotkanie potwierdziło, że Cracovia należy do najlepszych drużyn w kraju.
- Kto gra pierwsze skrzypce w Lechii?
- Nie ma takiego piłkarza, dlatego tak mocno liczy się cały zespół. Nie ma lidera, ale jest kolektyw i to przynosi dobre efekty.
- A w Cracovii?
- Tu postacie liderów są już bardziej wyraziste. Airam Cabrera i Janusz Gol ciągną ten zespół. Ale też można mówić o dobrze skonstruowanej drużynie.
- Tęskni Pan za ekstraklasą, w końcu prowadził Pan w niej Lechię i Cracovię, ale pracował w niej ostatnio siedem lat temu?
- Oj bardzo! Wiadomo, że jak było się już na tej najwyższej półce, to chciałoby się tego więcej. Z drugiej strony doceniam fakt, że cały czas jestem w obiegu, prowadząc zespoły w pierwszej lidze.
- Z Sandecją w tym sezonie nie uda się awansować na najwyższy szczebel w Polsce, choć przez dłuższy czas w tych rozgrywkach walczyliście o czołowe lokaty. Może podejmiecie próbę w przyszłym sezonie?
- Tego bym sobie życzył.
- Wielu ludzi narzeka na polską myśl szkoleniową. Tymczasem, gdy popatrzymy na czołówkę – Legia ma trenera Aleksandara Vukovicia, który uczył się zawodu w Polsce, Lechię prowadzi Piotr Stokowiec, Cracovię, aspirująca do czołowych miejsc Michał Probierz, a więc Polacy. Podobnie jest w Jagiellonii i Lechu.
- No właśnie, my przecież sroce spod ogona nie wypadliśmy. Nie odczuwam żadnych kompleksów związanych z tym, że kształciłem się w Polsce.
[polecane]16397261, 16392251, 16394257, 16400529, 16426143, 6651329[/polecane]