Tomasz Hołota: W kolejnych meczach poprawimy naszą grę. Będzie fajnie [ROZMOWA]
- Zadziałał instynkt. Poszedłem na długi słupek tak jak miałem rozpisane. Błąd popełnili obrońcy Wisły, a ja instynktownie uderzyłem głową po długim rogu - opowiada o zdobytym golu Tomasz Hołota, pomocnik Śląska Wrocław.
fot. Tomasz Hołod / Polska Press
Koncert Cleo przed meczem Śląsk - Wisła. Tak bawili się kibice (ZDJĘCIA)
Gratulacje za gola. Do piątku był Pan piłkarzem, który w Ekstraklasie najdłużej pozostawał bez bramki. Blisko 6 tys. minut.
Tak? Tak już obliczyli dziennikarze? No to fajnie. Dziękuję bardzo (uśmiech). W tamtym sezonie faktycznie nic nie strzeliłem. Ostatnia bramka to chyba w spotkaniu z Ruchem Chorzów, piłka się wtedy odbiła ode mnie... Nasza gra w meczu z Wisłą nie była oszałamiająca, ale cieszy zwycięstwo i dobry początek roku.
Nie spodziewał się Pan chyba, że asystę zaliczy piłkarz rywali.
Zadziałał instynkt. Poszedłem na długi słupek tak jak miałem rozpisane. Błąd popełnili obrońcy Wisły, a ja instynktownie uderzyłem głową po długim rogu.
To był dla Was trudny mecz. Na początku drugiej połowy mogło się to dla was źle skończyć.
Zgadza się. W pierwszej połowie i na początku drugiej było w naszych szeregach sporo nerwowości. Musimy się jeszcze zgrać. Wszystko nie działa jeszcze tak, jakbyśmy tego chcieli. Najważniejsze było jednak zwycięstwo i to, żeby odskoczyć od tej dolnej części tabeli, dogonić pierwszą ósemkę. To się nam udało. W kolejnych meczach poprawimy naszą grę. Będzie fajnie.
Trener Romuald Szukiełowicz powiedział, że Ryota Morioka tracił trochę krycie w środku pola. Jak wy to odbieraliście na boisku?
Na analizę przyjdzie jeszcze czas, ale faktycznie trochę ciężko grało się w środku boiska. Przeciwnicy mieli za dużo wolnego miejsca. W pierwszej połowie opanowali tę część boiska. Musimy to dopracować. Jest kilka nowych twarzy, kilku chłopaków z zagranicy i nie wszystko funkcjonuje tak, jakbyśmy chcieli. Trener znajdzie złoty środek w następnych meczach, lepiej to poukładamy i będziemy silniejsi. W każdym razie zagraliśmy na zero z tyłu, zwyciężyliśmy w tym ważnym meczu i jedziemy dalej.
Na ile wasza postawa w tym pojedynku to efekt braku zgrania, a na ile męczących przygotowań? Czujecie je jeszcze w nogach?
Nie. Ten ostatni obóz - w Trzebnicy - był lżejszy. Położyliśmy większy nacisk na aspekty piłkarskie. Ćwiczyliśmy schematy gry i zgranie zespołu. Nie byliśmy zmęczeni. W późniejszej fazie rundy będzie to lepiej wyglądać. Wygrana z Wisłą buduje dobrą atmosferę i dodaje nam optymizmu.
Po golu podbiegliście do ławki rezerwowych i zasalutowaliście. To było w kierunku trenera?
Tak - zasygnalizowaliśmy, że zadanie zostało wykonane. Fajnie przepracowaliśmy okres przygotowawczy, chociaż trzeba przyznać, że trener dał nam wycisk i nie było łatwo. Są jednak tego efekty i mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach będzie tak samo.
Czyli ten wycisk był wam potrzebny?
No tak. Po tych przygotowaniach wcześniejszych brakowało nam sił w końcówce rundy. Zresztą było to widać. Nie wyglądaliśmy fizycznie dobrze. Był nam potrzebny taki wycisk w Zakopanem. Dobrze, że tam pojechaliśmy. Fajnie to tam wyglądało, dobrze zmontowała się drużyna. Cieszymy się, że tak to się potoczyło.
Jak czuliście się widząc na drugiej ławce trenera Tadeusza Pawłowskiego?
To nietypowe, ale ta sytuacja nie miała wpływu na naszą grę. To normalna sprawa, że trenerzy odchodzą i przychodzą.
Trener Pawłowski był u was w szatni?
Nie. Tylko po meczu podziękował i życzył powodzenia. To wszystko.