menu

To dzięki nim zapamiętamy minione dwanaście miesięcy [GALERIA]

31 grudnia 2015, 03:10 | Konrad Kryczka

Dzisiaj sylwester, więc czas ostatnich podsumowań za rok 2015. Postanowiliśmy wskazać 12 osób z polskiej piłki, które kojarzą nam się z minionymi miesiącami. Oto efekty naszej pracy.

LUTY – Arkadiusz Milik – to jeden z wielu reprezentantów Polski, którzy mogą zaliczyć mijający rok do naprawdę udanych. W przypadku Milika na taką opinię składa się kilka elementów: dobra gra w Ajaksie, wymierny udział w awansie reprezentacji na Euro 2016, a nawet plotki łączące go z mocniejszymi klubami (np. Marsylią czy Leicester). W lutym doszło natomiast do specyficznego wydarzenia z udziałem napastnika. Chodzi o dwumecz, który interesował całą piłkarską Polskę, czyli starcia Ajaksu z Legią. Milik nie był łaskawy dla rodaków. W dwóch meczach zdobył trzy bramki i stał się głównym architektem awansu Holendrów do następnej rundy.
fot. Polskapresse
LIPIEC – Tomasz Hajto – jako trener pewnie nie będzie miło wspominał 2015. W końcu z GKS-em Tychy spadł z I ligi. Natomiast jako komentator może mieć powody do zadowolenia ze swojej pracy. Dzisiaj głos Hajty kojarzy się bowiem z meczami odnoszącej sukcesy reprezentacji. No i, oczywiście, pana Tomasza mogą również usłyszeć fani Ekstraklasy. Od kiedy mecze naszej ligi pokazuje Eurosport, Hajto może się trochę „poznęcać” nad naszymi ligowcami. Najbardziej pamiętliwe z jego wystąpień nie polega jednak na przejechaniu się po którymś z ekstraklasowiczów, a na… powrocie do przeszłości. Podczas pierwszej lipcowej kolejki Ekstraklasy grały ze sobą Piast oraz Termalica, a Hajto to komentował. Chociaż właściwiej byłoby napisać: oba zespoły kopały gdzieś w tle, a były reprezentant Polski wyszedł na pierwszy plan, wymieniając skład Kaiserslautern z wygranego meczu z Bayernem w sezonie 97/98… Cóż, pozostaje nam pogratulować „Gianniemu” pamięci.
fot. Piotr Kwiatkowski
KWIECIEŃ– Kazimierz Greń – w polskiej piłce mieliśmy już różne afery, ale z czymś typu Greń-Gate spotykamy się po raz pierwszy. W końcu sami musicie przyznać, że to, iż działacz bawi się w konika niedaleko stadionu, brzmi niedorzecznie. A właśnie z tego powodu Greń został zatrzymany przez policję w Irlandii. On sam utrzymywał oczywiście, że jest niewinny. Ba, w kwietniu (afera rozpoczęła się już pod koniec marca) zorganizował konferencję prasową, która w zamyśle działacza miała być chyba obroną swoich racji, a z której wyszedł niezły kabaret (najlepszy cytat całego eventu „Próbowano mnie ukrzyżować w Wielki Piątek, ale jeszcze żyję i dowiodę wielu rzeczy”). Sam PZPN nie dał wiary wyjaśnieniom Grenia i zdyskwalifikował go na 10 lat. Później zredukowano karę do czterech lat dyskwalifikacji.
fot. GRZEGORZ JAKUBOWSKI / POLSKA PRESS
CZERWIEC – Maciej Skorża – to, że w Poznaniu brakowało sukcesów sportowych, nie było niczym zaskakującym. Zdobycie mistrzostwa Polski stawało się powoli obsesją. Poprzednie „Kolejorz” zgarnął w 2010. Na kolejny triumf w Ekstraklasie Lech musiał czekać aż pięć lat. 7 czerwca, po bezbramkowym remisie z Wisłą Kraków, poznaniacy zostali mistrzami kraju. Architektem tego sukcesu był Maciej Skorża, który jednak nie zdołał zadomowić się na dłużej w Poznaniu. Szkoleniowiec zdobył jeszcze z Lechem Superpuchar, ale później drużyna pod jego wodzą zaczęła grać tragicznie, więc władze poznańskiego klubu zdecydowały się na zmianę trenera. Inna rzecz, że zdaniem wielu Skorża średnio pasował do Lecha – jak to mówili niektórzy, nie pasował do filozofii klubu.
fot. Grzegorz Dembiński
SIERPIEŃ – Milos Krasić – lato to czas wytężonej pracy dyrektorów sportowych, którzy mogą wzmocnić swoje zespoły. Trwa okienko transferowe i przeprowadza się wtedy wiele ciekawych operacji, więc postanowiliśmy poświęcić ten wpis najciekawszemu transferowi tego lata w Polsce. A takim było bez wątpienia przejście Krasicia do Lechii, do którego doszło pod koniec sierpnia. Serb w swojej bogatej karierze grał m.in. w Juventusie oraz CSKA Moskwa, więc powinno być tak, że naszą ligę wciągnie nosem. Powinno być, ale nie było. Z Krasiciem jest bowiem ten sam problem, co z większością piłkarzy ze świetnymi cv, którzy trafiają do Polski – to goście, którzy są już raczej po drugiej stronie rzeki i mogą się pochwalić tylko nazwiskiem.
fot. Krzysztof Kapica / Polska Press
MAJ – Grzegorz Krychowiak – hiszpańskim dziennikarzom brakuje już słów, w jaki mogliby określić reprezentanta Polski. „Krycha” jest bowiem fundamentalną postacią zarówno w Sevillii, jak i w drużynie narodowej. To płuca, bez których reszta zespołu nie funkcjonuje na odpowiednim poziomie. Teraz aż śmieszą wcześniejsze opinie, zabawy niektórych osób w czarnowidztwo, czyli mówienie, że w Sevillii Polak nie podniesie się z ławki. Tymczasem Krychowiak trafiał do kolejnych jedenastek sezonu, a w maju sięgnął po Ligę Europy, zdobywając jedną z bramek w warszawskim finale. Później dorzucił jeszcze awans na Euro 2016, a w środę dołożył do tego miejsce w jedenastce roku France Football.
fot. BARTEK SYTA / POLSKA PRESS
GRUDZIEŃ – Radoslav Latal – na koniec roku musimy nagrodzić trenera rewelacji ligowej jesieni, czyli Piasta Gliwice. Śląska drużyna niespodziewanie przezimuje na pozycji lidera, aczkolwiek trudno mówić o przypadku, jeżeli chodzi o jej wyniki. Latem zespół został mocno przebudowany i wróżono mu walkę o utrzymanie, ale Latal tak poukładał wszystkie klocki, że na boisku może zaobserwować sprawnie działającą maszynę. Czech trafił do Polski już w marcu i właściwie od tamtego momentu zaczął budować zespół po swojemu. Było widać, że ma zupełnie inne podejście niż jego poprzednik, ale wydaje się, że to właśnie dzięki temu Piast jest dzisiaj na ustach całej piłkarskiej Polski.
fot. Jakub Kowalski
WRZESIEŃ – Robert Lewandowski – kiedyś „Lewy” policzył do czterech i rozbił Real Madryt. To już był niesamowity wyczyn. Nie wiemy więc za bardzo, jak nazwać to, co kapitan reprezentacji Polski zrobił we wrześniu z VfL Wolfsburg. Polak wszedł bowiem z ławki i na pełnym luzie w dziewięć minut zmasakrował rywali, pięciokrotnie pakując piłkę do siatki. Za to „rozstrzelanie” otrzymał zresztą wpis do Księgi Rekordów Guinnessa. Ogólnie rzecz biorąc, na „Lewego” po prostu brakuje nam słów. W 2015 zdobył on 49 bramek i jako kapitan doprowadził Polskę do awansu na Euro 2016. Choć nie znalazł się w finałowej trójce walczącej o Złotą Piłkę, stał się bohaterem dla całego kraju, a jego osobę zaczęto już któryś raz wymieniać w kontekście transferu do Realu.
fot. Szymon Starnawski / Polska Press
LISTOPAD – Bartosz Kapustka – nie mamy wątpliwości, że to największe odkrycie tego roku w polskim futbolu. Na początku roku niewiele jednak na to wskazywało. W marcu piłkarz „zabłysnął” jedynie tym, że po przegranym dwumeczu z Błękitnymi w pucharze Polski stwierdził, że Lech na pewno przejedzie się po drużynie ze Stargardu Szczecińskiego i zmaże plamę „Pasów”. Wtedy można było pomyśleć, że Kapustka to kolejna młoda gwiazda, której do łba strzeliła woda sodowa. Tymczasem praca pomocnika z trenerem Jackiem Zielińskim zaczęła przynosić efekty. Kapustka zaczął ciągnąć grę Cracovii i w końcu dość niespodziewanie trafił do reprezentacji. A tam we wrześniowym debiucie z Gibraltarem strzelił bramkę. Jeszcze lepiej poszło mu w listopadzie, kiedy z orzełkiem na piersi najpierw zdobył gola, a później zanotował asystę. Ten miesiąc zresztą był dla niego bardzo szczęśliwy – Cracovia wygrała wtedy wszystkie ligowe mecze, a Kapustka miał w tym spory udział.
fot. Szymon Starnawski / Polska Press
STYCZEŃ – Zbigniew Boniek – prezes PZPN z pewnością uważa mijający rok za bardzo udany. Największym sukcesem był oczywiście awans reprezentacji na Euro 2016. Dla „Zibiego” musi to być tym bardziej satysfakcjonujące, ponieważ to on namaścił Adama Nawałkę na selekcjonera. Boniek ma jednak na swoim koncie jeszcze jeden sukces. Na początku roku UEFA przyznała bowiem Polsce organizację Młodzieżowych Mistrzostw Europy w 2017 roku (odbędą się w sześciu miastach: Gdyni, Bydgoszczy, Kielcach, Tychach, Krakowie oraz Lublinie). A Boniek oraz kierowany przez niego PZPN mocno walczyli i lobbowali, aby podjęta została właśnie taka decyzja.
fot. Grzegorz Golec
MARZEC – Jakub Błaszczykowski – strzelamy, że w grudniu ubiegłego roku „Błaszczu” modlił się, aby w 2015 po prostu dopisywało mu zdrowie. Wszak z powodu urazów skrzydłowy stracił niemal cały poprzedni rok. W obecnym było już lepiej, choć i tak kontuzje kilka razy uprzykrzyły życie zawodnikowi. Poważniejszym problemem dla Błaszczykowskiego był jednak brak powołania na marcowe mecze kadry (piłkarz do gry w klubie wrócił już w lutym). Nieoficjalnie zaczęto mówić, że wewnątrz kadry narodził się konflikt. Sugerowano, że Kuba, który wcześniej był kapitanem reprezentacji, jest obrażony o to, że na tę funkcję na stałe przejął Robert Lewandowski. Błaszczykowski powrócił jednak do drużyny narodowej w czerwcu i choć z pewnością nie jest zadowolony, że stracił kapitańską opaskę, podczas kolejnych zgrupowań nie dawał tego po sobie poznać.
fot. Szymon Starnawski / Polska Press
1 / 11

Polecamy