Andrzej Kretek po meczu ze Świtem: Na razie jeszcze nic nie zrobiliśmy
Łódzki Klub Sportowy pod wodzą Andrzeja Kretka radzi sobie coraz lepiej i odniósł już trzecie zwycięstwo z rzędu. Tym razem udało się pokonać dotychczasowego wicelidera stawki. Nic więc dziwnego, że trener może być zadowolony z postawy swoich podopiecznych, choć jak słusznie zauważa, jest jeszcze nad czym pracować.
fot. Jareczek
Musi Pan być zadowolony z kolejnego zwycięstwa swoich podopiecznych.
Mieliśmy problemy kadrowe spowodowane żółtymi kartkami, przez które nie mogło zagrać dwóch zawodników, dlatego wygrana tym bardziej cieszy. Zadowolony jestem także bo widać zaangażowanie, że oni przykładają się do gry. Mieliśmy dogodne sytuacje, których nie mogliśmy dobrze wykorzystać, tak się złożyło ale trzeba przetrwać te trudne momenty. To się udało, a sam mecz też myślę był ciekawy.
Po strzeleniu bramki zespół chyba trochę niepotrzebnie wycofał się do obrony...
No niestety. Byłem z tej strony, że nie mogłem dokrzyczeć się, żebyśmy nadal grali to samo, nic nie zmieniali. Nie lubię grać na jednobramkowe prowadzenie i chciałbym, by to było bardziej widowiskowe, żeby stwarzać sytuacje, a nie zupełnie niepotrzebne kłopoty. Udało się wygrać, ale na pewno tego tak nie zostawię i omówię to z zawodnikami.
Pod koniec, szczególnie skrzydłowym, odrobinę brakowało już siły.
To prawda, ale tak jak mówiłem nie da się zrobić wszystkiego tak szybko. Wydaje mi się, że zaczynamy lepiej grać i będziemy próbowali popracować nad każdym elementem.
Jest Pan zadowolony z początków Pańskiej pracy z zespołem Łódzkiego Klubu Sportowego?
Trudno nie być zadowolonym, ale na razie jeszcze nic nie zrobiliśmy. Trzeba dalej pracować, żeby jeszcze lepiej grać w piłkę. Przed nami jeszcze pięć spotkań, z których chcemy wycisnąć ile się da.
Jeżeli mógłby Pan wytłumaczyć, dlaczego w przerwie zmieniony został akurat Adam Patora?
na boisku musiał pojawić się ofensywny pomocnik przy którym Łukasz Staroń przesunąłby się do przodu. Ja nie mam pretensji do Adama, który wrócił po długiej przerwie, ale potrzebowaliśmy bardziej agresywnego, wysuniętego napastnika, który będzie cały czas w ruchu próbował rozszarpać obronę przeciwnika razem ze wspomagającym go pomocnikiem. Stąd ta zmiana, aczkolwiek Adam naprawdę nie grał źle. Nie mamy innego rozwiązania na boku, dlatego musieliśmy to jakoś ustawić.
Przeczytaj także relację z niedzielnego pojedynku i obejrzyj galerię zdjęć!
Notowała: Monika W. dzięki uprzejmości Radio Łódź