Strzelanina w Nowym Sączu. Arak uratował punkt dla Zagłębia
Dobre widowisko zafundowali kibicom w Nowym Sączu piłkarze Sandecji i Zagłębia Sosnowiec. Ciekawe spotkanie zakończyło się remisem 3:3, a punkt dla gości uratował Jakub Arak, który przy stanie 3:1 dla Sandecji zaliczył dwa trafienia.
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Przed pierwszym gwizdkiem Kornela Paszkiewicza można było odczuć niemałe zaskoczenie kilkoma zmianami, przeprowadzonymi przez szkoleniowców obu drużyn. W ekipie Sandecji Mateusza Bartkowa zastąpił Adrian Danek, zaś w Zagłębiu Sosnowiec od pierwszych minut na ławce rezerwowych zasiadł Michał Fidziukiewicz, a w pomocy, w przeciwieństwie do starcia z Wdą Świecie, pojawił się Tomasz Szatan.
Jeśli ktoś uwielbia angielską piłkę, na pewno nie mógł się nudzić już od pierwszego gwizdka w Nowym Sączu, gdy przez ładnych kilka minut mieliśmy do czynienia z oblężeniem bramki sosnowiczan, a to za sprawą kilku dośrodkowań Bartłomieja Dudzica, z którymi sporo problemów mieli defensorzy ekipy z województwa Śląskiego. Za każdym razem zabrakło zamknięcia akcji w postaci strzału, bowiem piłka lądowała w rękach Fabisiaka, lub po dłuższej chwili udało się dobiec defensorom, by wybić ją poza pole karne.
W 7. minucie to jednak goście cieszyli się z prowadzenia, a to za sprawą precyzyjnego dośrodkowania Jovana Ninkovicia i strzału Dawida Ryndaka z najbliższej odległości, z którym to obrona Sandecji nie mogła sobie najzwyczajniej poradzić. Od tej chwili można było zobaczyć pojedynek wet za wet, gdzie z obu stron pojawiały się okazje do strzelenia gola. Swojego szczęścia spróbowali m.in. Sebastian Dudek z woleja z okolic 25. metra, czy Arkadiusz Aleksander, do którego dochodziły kolejne crossy od Dudzica. W 20. minucie mieliśmy już remis po tym, jak piłka została przerzucona z lewej strony przez Bartosza Sobotkę, na drugim skrzydle dopadł do niej Dudzic, zaś w polu karnym niemal stoicki spokój zachował Aleksander i wpakował z kilku metrów do siatki Brazukę, którą rozgrywano mecz.
Pod koniec pierwszej części meczu akcji było już znacznie mniej, a były one udziałem zespołu, prowadzonego przez Artura Derbina. Dwa razy bramkarza po raz kolejny mógł pokonać Ryndak, któremu za pierwszym razem zabrakło precyzji, bowiem piłka poszybowała tak daleko obok bramki, że na trybunach można było usłyszeć głośny śmiech fanów, zaś za drugim w osiągnięciu celu przeszkodził Kozioł, który sparował piłkę w lewą stronę, po strzale z pola karnego. Oprócz niego, świetną szansę miał Pribula, a to za sprawą uderzenia z półobrotu a'la Zinedine Zidane w finale Ligi Mistrzów z Bayerem Leverkusen. Kiedy wydawało się, że sędzia Paszkiewicz będzie prowadził mecz w typowo angielskim stylu, rozpoczął przyznawać rzuty wolne za nawet najmniejsze faule, i cały czar prysł.
Kto sądził, że po I połowie nic nie mogło wróżyć dobrej drugiej części, musiałby uderzyć się mocno w pierś, bowiem po początkowych kilku minutach gry w środku pola mieliśmy sporo emocji. W 52. minucie w polu karnym przez Fabisiaka faulowany był dobrze dysponowany Dudzic, za co przyznano rzut karny, a jego pewnym wykonawcą był Arkadiusz Aleksander, który dzięki temu miał już 2 gole na swoim koncie. Po dłuższej chwili to Sosnowiczanie próbowali swojego szczęścia, a dokładniej Martin Pribula, chcący powtórzyć wyczyn Arkadiusza Recy sprzed dwóch tygodni, czyli mijając obrońców jak slalomowe tyczki strzelić bramkę. Na szczęście dla gospodarzy, tylko połowa planu została wykonana, bo strzał lepiej pozostawić bez komentarza.
W 65. minucie można było uświadczyć takiej Sandecji, jaką chcieli oglądać kibice. Po akcji prawą stroną Aleksandra, który podcinką podał piłkę do Dudzica i strzale wpuszczonego zaledwie kilka minut wcześniej Bartkowa, sądeczanie prowadzili już 3:1. W tym momencie w zasadzie mecz mógł się już skończyć, ale "Zagłębiacy" chcieli powalczyć o chociaż punkt, więc solidnie wzięli się do roboty. 180 sekund po stracie gola, wynik na tablicy świetlnej brzmiał 3:2, a to dzięki akcji Ryndak - Arak, gdzie ten ostatni głową strzelił swoją trzecią bramkę w tym sezonie. Na kolejne warte opisania ataki trzeba było czekać niecałe 10 minut. Wtedy właśnie Sandecja mogła podwyższyć prowadzenie za sprawą strzału Sobotki, którego siła jednak była zbyt mała, by zaskoczyć Fabisiaka.
Jak mówi stare porzekadło, niewykorzystane sytuacje się mszczą, i tego dowód mieliśmy minutę po próbie Sobotki, kiedy to Pribula z lewej strony dośrodkowaniem znalazł Araka, a ten drugi po raz kolejny głową pokonał Marka Kozioła. Po tym golu dwie okazje zmarnował Fidziukiewicz, jedną po strzale z dystansu, drugą po rzucie wolnym.
Jeszcze w doliczonym czasie gry Ołeksandr Tarasenko swoim groźnym uderzeniem z "wolniaka", które odbiło się od muru, mógł dać zwycięstwo swojej ekipie, ale Fabisiak popisał się efektowną paradą. Zagłębie Sosnowiec wciąż jest niepokonane na wyjazdach, zaś Sandecja po raz drugi z rzędu nie przegrała meczu.