menu

Strzelanina w drugiej połowie i hokejowy remis w Łodzi. ŁKS podzielił się punktami z Lechią Tomaszów

7 maja 2015, 13:05 | Monika Wantoła

Łódzki Klub Sportowy nie zdołał odnieść trzeciego z rzędu zwycięstwa. Po emocjonującym meczu rozegranym przy al. Unii Lubelskiej podopieczni Marka Chojnackiego w iście hokejowy sposób zremisowali z Lechią Tomaszów Mazowiecki. Zgromadzeni na stadionie kibice obejrzeli bowiem aż osiem bramek!

Łódzki Klub Sportowy zremisował z Lechią Tomaszów Mazowiecki aż... 4:4!
Łódzki Klub Sportowy zremisował z Lechią Tomaszów Mazowiecki aż... 4:4!
fot. Maciej Stanik / Polska Press

Biało-czerwono-biali pierwszy raz w tym sezonie strzelili aż cztery gole w jednym spotkaniu. Poprzedni rekord (trzy bramki) padł w wygranym meczu z Wartą Sieradz, ale w środę kolejna okazała liczba nie pozwoliła już odnieść zwycięstwa. Wszystko dlatego, że rywale łodzian trafiali do siatki... dokładnie tyle samo razy. Niewielu obecnych na meczu fanatyków gospodarzy (507 osób) obejrzało więc świetne widowisko, ale równocześnie nie mogli wracać do domów zadowoleni w związku z podziałem punktów między obiema drużynami.

Spotkanie lepiej rozpoczęli goście od razu przejmując inicjatywę i szybko wychodząc na prowadzenie. Nie minęło nawet dziesięć minut, a piłka wylądowała w siatce, w czym zasługi mieli sami gospodarze. Niefortunna interwencja Aleksandra Ślęzaka pozwoliła futbolówce odbić się od słupka prosto pod nogi Jakuba Rozwandowicza, a ten wykorzystał okazję. Łódzki pomocnik nie omieszkał jednak zrehabilitować się za tą sytuację i jeszcze przed upływem kwadransa doprowadził do wyrównania.

Na festiwal bramek trzeba było poczekać do drugiej połowy, na którą Marek Chojnacki zdecydował się dokonać bardzo słusznych jak się okazało zmian. Wprowadzony po przerwie Adam Patora najpierw asystował przy golu Kamila Cupriaka, by potem jako zdobywca kolejnego wpisać się na listę strzelców. Przyjezdni mimo już dwubramkowej przewagi gospodarzy nie zamierzali się jednak poddawać i opłaciło się, gdyż jedna z ich akcji skończyła się wywalczeniem rzutu karnego. Aleksander Ślęzak ratując sytuację faulował dobrze ustawionego rywala, za co sędzia wyrzucił go z boiska i wskazał na jedenasty metr. Okazję wykorzystał były zawodnik Łódzkiego Klubu Sportowego, Wiktor Żytek.

Grający w osłabieniu gospodarze nie pozostali gościom dłużni, poprawiając swój rekord goli strzelonych w jednym spotkaniu w tym sezonie. Ledwie cztery minuty później Michała Chachułę pokonał Mauricio Martins, z powrotem umacniając przewagę łodzian i dając nadzieję na pewny komplet punktów. Kto wtedy się z niego cieszył, ostatecznie uczynił to jednak za wcześnie. Celne strzały wspomnianego już Wiktora Żytka i później Jardela Cruza pozwoliły tomaszowianom na wywiezienie z Łodzi jednego punktu.

Brak zwycięstwa nie pozwolił biało-czerwono-białym zbliżyć się do podium, bowiem tylko ono dawało im awans na czwartą pozycję w tabeli. Kolejna okazja przy sprzyjających wynikach rywali nadarzy się w następnej kolejce, którą łodzianie rozegrają z opóźnieniem. Zamiast w weekend, dopiero we wtorek zmierzą się na wyjeździe ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Wspomnianego meczu nie będą mogli obejrzeć na żywo kibice Łódzkiego Klubu Sportowego, wobec których po oprawie zaprezentowanej w Warszawie Wydział Dyscypliny zastosował środek zapobiegawczy w postaci zakazu wyjazdowego.

Obserwuj

Polecamy