menu

Stal Rzeszów nie zachwyciła, ale wygrała ze Spartakusem Daleszyce

14 października 2017, 19:00 | Miłosz Bieniaszewski

Pomimo wygranej ze Spartakusem Daleszyce piłkarze Stali Rzeszów nie mieli wielkich powodów do radości.

Daniel Koczon (przy piłce) sprawiał sporo problemów rywalom
Daniel Koczon (przy piłce) sprawiał sporo problemów rywalom
fot. Krzysztof Kapica

Stal miała wygrać efektownie, bo w końcu przyjeżdżał do niej ostatni w tabeli Spartakus. Planu nie wykonała. Rzeszowianie rozegrali słabe spotkanie, ale tak naprawdę ich zwycięstwo nie było nawet przez moment zagrożone. Wielkiej radości po końcowym gwizdku w obozie miejscowych jednak nie było.

- Ja osobiście jestem trochę zażenowany naszą postawą. Z drugiej jednak strony wygraliśmy, a więc nie ma się co tak samobiczować - powiedział Daniel Koczon, skrzydłowy biało-niebieskich. To właśnie on był najjaśniejszą postacią w ofensywie gospodarzy. Najpierw wykorzystał rzut karny po faulu na Piotrze Prędocie, a w kilka kolejnych minut mógł mieć na koncie dwie asysty. Dwukrotnie świetnie zagrywał w pole karne, ale Piotr Prędota i Michał Marczak przegrali pojedynki z Szymonem Pietrasem. Wydawało się, że kolejne gole dla Stali są tylko kwestią czasu, ale animusz gospodarzy szybko minął. Na długie minuty podopieczni Bohdana Bławackiego dostroili się do poziomu gry gości, którzy w tej części w niczym nie przypominali zespołu trzecioligowego. - Pierwsza połowa była katastrofalna w naszym wykonaniu - nie ukrywał Arkadiusz Bilski, trener Spartakusa. Stalowcy mogli jednak zdobyć gola na 2:0, ale uderzenie głową Damiana Skały instynktownie obronił golkiper przyjezdnych.

Po przerwie długimi momentami na grę gospodarzy nie dawało się patrzeć. Sporo było w niej chaosu i niedokładności. Przyjezdni poczynali sobie coraz śmielej, ale Konrad Skuza za wiele pracy nie miał. - Tak naprawdę nie zagroziliśmy Stali przez całe spotkanie - powiedział Arkadiusz Bilski. Gospodarze - mimo słabej gry - mieli kilka szans na podwyższenie. Najbliżej celu był Maciej Maślany, ale przymierzył tuż obok słupka. Wreszcie, w doliczonym czasie Wojciech Reiman uderzył z rzutu wolnego na dalszy słupek i piłka po rękach Pietrasa wpadła do bramki. Tym samym pomocnik Stali oszczędził sobie i kibicom nerwów do końca spotkania. Jedno nie ulega jednak wątpliwości.W Ostrowcu Świętokrzyskim Stal musi zagrać zdecydowanie lepiej...

Stal Rzeszów - Spartakus Daleszyce 2:0 (1:0)

Bramki: 1:0 Koczon 4-karny, 2:0 Reiman 90+2-wolny.

Stal: Skuza 6 – Skała 6 (74 Szymański), Kursa 7, Gordijczuk 7, Kordas 7 – Koczon 7 (78 Ceglarz), Szeliga ż 6, Reiman 6 (90+2 Skiba), Brocki 5 (62 Buszta 5) – Prędota 5 (56 Maślany 5), Marczak 5. Trener Bohdan Bławacki.

Spartakus: Pietras – Zawadzki ż (67 Blicharski), Skrzypek, Gębura ż, Kobryń ż (67 Cedro) – Ostrowski, Jeziorski, Załęcki ż (74 Wołowiec), Dziubek (74 Kaleta), Janiec – Sot. Trener Arkadiusz Bilski.

Sędziował Szczołko (Lublin). Widzów 300.


STADION. Na PGE Narodowym była fiesta


Polecamy