menu

Nowy pomocnik piłkarskiej jedenastki Stali Rzeszów marzy o powrocie do pierwszej ligi

12 lipca 2018, 07:00 | Tomasz Ryzner

- Grałem już w pierwszej lidze i wiem, że pasuję do gry na tym poziomie. Mam 27 lat i wciąż ambitne plany - mówi Adrian Ligienza, nowy pomocnik trzecioligowej Stali Rzeszów


fot.
Adrian Ligienza wiele sobie obiecuje po grze w Stali
fot. stalrzeszow.pl
1 / 2

Skoro Stal Rzeszów pozyskała możnego sponsora, można przypuszczać, że jej nowi piłkarze podpisują lepsze kontrakty niż w poprzednich klubach.
W Podhalu Nowy Targ miałem porównywalne zarobki - mówi ADRIAN LIGIĘZA, nowy pomocnik Stali. - Ze Stalą porozumiałem się szybko, bo klub ma ambitne plany, chce mieć drużynę w wyższej lidze. Poza tym pochodzę z Lublina i teraz będę miał bliżej do domu. Jest jeszcze osoba trenera Janusza Niedźwiedzia, z którym pracowałem w Podhalu i bardzo dobrze wspominam ten czas.

Nowy trener Stali wydaje się pewny siebie?
Jest taki, ale zaraża też tym innych. Jest świadomy możliwości, celu do którego dąży. Jeśli chodzi o taktykę, Stal czekają na pewno nowe rzeczy na tym polu. Większość piłkarzy pewnie nie miała do czynienia z takim stylem. Można powiedzieć, że trener stawia na efektywność i efektowność.


Jakim piłkarzem jest Adrian Ligięza?
Ciężko oceniać samego siebie.

Lewą nogę ma pan słabszą?
Obie są w porządku.

Rzuty wolne?
Zdarza mi się strzelać. Jeśli chodzi o konkrety, statystyki, w tamtym sezonie strzeliłem dwa gole. Doszło do tego siedem asyst.

Jak u pana z presingiem?
Nieźle. Jestem ósemką, piłkarzem, który łączy atak z obroną. Z racji pozycji na bramkę częściej strzelam z dystansu niż z bliska.

Co z karnymi, które, nota bene, tyle znaczą na mundialu?
Nie mam z nimi problemu, ale w Podhalu ktoś inny był do tego wyznaczony i nie mylił się.

Z sędziami miewa pan na pieńku?
Czerwoną kartkę zdarzyło mi się dostać. Ale tylko za jakiś ratunkowy faul, nie za brutalna grę. Żółte kartki trafiały się za dyskusje z sędzią.

Pochodzi pan ze sportowej rodziny?
Tata miał do czynienia z futsalem. Teraz jest sędzią międzynarodowym. A moja dziewczyna grała w koszykówkę w pierwszoligowej Polonii Warszawa. Ja wtedy byłem zawodnikiem tego klubu i tak się poznaliśmy.

Związek na odległość?
Nic z tych rzeczy. Już się nabyłem sam, namieszkałem po internatach. W Rzeszowie będziemy mieć mieszkanie do dyspozycji.

Był pan na wakacjach?
Nigdzie nie wyjeżdżałem. Odpoczywałem w domu, u rodziców, osiem kilometrów od Lublina.

W wolnych chwilach ryby czy grzyby?
Ryby. Generalnie szukam ciszy, spokoju. Do teatru czy kina też chodzę.

W Rzeszowie jest silna siatkówka i słabszy, ale też popularny żużel.
Bardziej mnie interesuje siatkówka. Także piłka ręczna.

Słychać, że Stal daje sobie dwa lata na awans. Dyrektor sportowy na konferencji prasowej przebił balonik, ale oczekiwania są spore.
Powstaje całkiem nowa drużyna. Wszystko jest właściwie budowane od zera. Jeśli ktoś sobie wyobraża, że z miejsca będziemy grać nie wiadomo co, to przesadza. Solidne finansowe podstawy są bardzo ważne, ale nie dają gwarancji, że od razu będziemy wygrywać wszystko. Nie zmienia to faktu, że mamy ciekawe plany.

Pan już grał wyżej.
Z Dolcanem Ząbki. Klub rozwiązano, ale wiem, że pasuję do tego poziomu. Mam 27 lat i chciałbym ze Stalą pograć w wyższej lidze. Zresztą każdy w naszej drużynie tego chce.

Co pan powie o grze Polski na mundialu?
Nie chcę się mądrzyć, oceniać i tak dalej. Powiem jedno, denerwują mnie kibice sukcesu, którzy są z zespołem, jak jest dobrze, a gdy coś nie pójdzie, odwracają się do niego tyłem. To jest bardzo słabe.


Polecamy