Sparing. Górnik Zabrze - GKS Katowice 2:1 [RELACJA]
Po bardzo słabej pierwszej i lepszej drugiej połowie, na głównej płycie stadionu przy ulicy Roosevelta Górnik pokonał GKS Katowice 2:1. Podopieczni Roberta Warzychy zawiedli jednak kibiców i pokazali, że ich gra w nowym ustawieniu wymaga jeszcze wielu korekt. Czasu może jednak zabraknąć, bowiem Ekstraklasa wraca już w przyszły weekend.
fot. Łukasz Piotrowski (Ekstraklasa.net)
Oba zespoły wyszły na murawę w takim samym – rzadko spotykanym na polskich boiskach – ustawieniu 3-5-2. Robert Warzycha, wbrew wcześniejszym zapewnieniom, nie postawił na skład najbliższy do podstawowego. Eksperymentalnie przesunął Dancha na pozycję defensywnego pomocnika, a w obronie postawił na Szeweluchina. Gergel zagrał tym razem na skrzydle, rolę playmakera powierzono Jeżowi, a wraz z Zacharą w ataku pojawił się Kurzawa. Skład GieKSy był jeszcze bardziej eksperymentalny, ale zawodnicy Kazimierza Moskala są na zupełnie innym etapie przygotowań, więc nie powinno to dziwić.
Od początku spotkania można było zauważyć, że gra zabrzanom w ataku pozycyjnym mocno się nie klei. Środek pola był bardzo zagęszczony przez pomocników obu ekip i to zdecydowanie przeszkadzało gospodarzom. Rywale cofnęli się i ze spokojem mogli obserwować, jak podopieczni Warzychy bezradnie wymieniają podania w obronie bez konkretnego pomysłu. Uruchamiać ataki swoich kolegów długimi piłkami próbowali zarówno Gancarczyk, jak i Augustyn, ale niezbyt im to wychodziło. Zespół z Katowic mądrze przesuwał w obronie i nie pozwalał zabrzanom rozwinąć skrzydeł.
W takim zestawieniu personalnym zespół z Zabrza po prostu się dusił. Brakowało ruchu, dynamicznych zawodników, którzy mogli przyśpieszyć grę. Wszystko było do bólu przewidywalne. Długimi fragmentami Trójkolorowi przechodzili do ustawienia 3-6-1, gdy to głęboko do środka pola wracał Kurzawa, ale zawodnik ten częściej przeszkadzał, niż pomagał w rozegraniu. Na plus można było wyróżnić tylko Dancha i Kosznika – kapitan Górnika najwidoczniej nieźle czuje się w pomocy, gdzie częściej jest pod grą, a lewe skrzydło w tej taktyce wydaje się idealnym miejscem dla Kosznika, bo może być aktywny zarówno w ofensywie, jak i pomagać kolegom w defensywie. Po drugiej stronie, w zespole Kazimierza Moskala nikt szczególnie się nie wyróżniał, natomiast cała drużyna stanowiła zgrany kolektyw, który bez większych problemów radził sobie z gospodarzami.
Pierwszą dogodną okazję do zdobycia bramki zabrzanie wypracowali sobie dopiero po pół godzinie gry, kiedy Zachara świetnie odnalazł się na skrzydle i perfekcyjnie obsłużył Kurzawę. Zawodnikowi z Zabrza musiał tylko dołożyć nogę, będąc na piątym metrze przed bramką, ale… nie trafił w futbolówkę. Kilka minut później w końcu padła bramka, ale niespodziewanie dla GKS-u. Odważna akcja Januszkiewicza została przerwana przez Gancarczyka wybiciem piłki na rzut różny. Po wrzutce z narożnika boiska zakotłowało się w „piątce” Steinborsa, a najwięcej zimnej krwi zachował Ceglarz, który pewnym strzałem pokonał golkipera zabrzan.
Od początku drugiej połowy mieliśmy trzy zmiany w zespole GKS-u: na bramce Dobroliński zmienił Bucka, w miejsce Januszkiewicza pojawił się Czerwiński, a Cholerzyński zmienił Dudę, a także dwie roszady w ekipie gospodarzy (za bezproduktywnych Kurzawę i Jeża na boisku zameldowali się Madej i Cerimagić). Po kilku minutach było już 1:1, a gol padł znów po kornerze. Zamykający wrzutkę Danch utrzymał się przy piłce i delikatnie wrzucił ją wprost na głowę Szeweluchina, który pokonał Dobrolińskiego. Gra Górnika znacząco przyspieszyła w drugiej połowie a owocem tego była ładna bramka Kosznika na 2:1. Świetne prostopadłe podanie zaliczył Madej a lewoskrzydłowy Trójkolorowych zamiast podawać, sprytnie przelobował bramkarza GieKSy.
Widać było, że obrany przez Roberta Warzychę system 3-5-2 ma rację bytu, ale potrzebuje do tego wykonawców. W tej taktyce ruchliwi, zaawansowani technicznie piłkarze są na wagę złota – dlatego Madej wprowadził tyle ożywienia. Tacy piłkarze jak on, Plizga czy Gwaze powinni się czuć w takim ustawieniu jak ryba w wodzie. Kłopot polega na tym, że nie dla wszystkich wystarczy na boisku miejsca, bo Górnik nie może zapominać o zabezpieczeniu tyłów, a to widocznie szwankuje. Zawodnicy GieKSy rzadko atakowali, ale gdy już to robili, to byli dopuszczani w okolice pola karnego Steinborsa. Duże luki tworzyły się zwłaszcza między środkowymi obrońcami, a skrzydłowymi, którzy w defensywie powinni pełnić rolę bocznych obrońców. To właśnie gra ofensywnie usposobionymi skrzydłami może być łatwym sposobem na rozmontowanie obrony Górnika.
Co można za to powiedzieć o zespole Kazimierza Moskala? Niewiele ponadto, że w obronie nie wygląda to najgorzej. W defensywie zawodnicy z Katowic są zdyscyplinowani i nie dopuszczają do wielu okazji swoich rywali. Słabo idzie im jednak, jeśli chodzi o budowanie kontrataków. Mają jednak jeszcze kilka tygodni, aby popracować nad typowo piłkarskimi atutami.
Tymczasem na boisku po bramce Kosznika nie działo się zbyt wiele. Raz przed szansą na wyrównanie stanął jeden z zawodników GieKSy, ale fantastyczną interwencją na linii popisał się Steinbors. Niedługo potem prowadzenie Górnika mógł podwyższyć Mańka, ale jego uderzenie głową zatrzymało się na poprzeczce. Nic więcej przy Roosevelta się nie wydarzyło i ostatecznie to Górnik schodził z boiska zwycięski.
Górnik Zabrze - GKS Katowice 2:0 (0:1)
Bramki: Ołeksandr Szeweluchin 49, Rafał Kosznik 58 - Piotr Ceglarz 37
Górnik: Pavels Steinbors - Błażej Augustyn, Ołeksandr Szeweluchin, Seweryn Gancarczyk (78 Dominik Sadzawicki) - Roman Gergel (71 Maciej Mańka), Adam Danch (86 Maciej Małkowski), Radosław Sobolewski (80 Dzikamai Gwaze), Robert Jeż (46 Armin Cerimagić), Rafał Kurzawa (46 Łukasz Madej), Rafał Kosznik (90 Konrad Nowak) - Mateusz Zachara (57 Dawid Plizga)
GKS: Antonin Bucek (46 Rafał Dobroliński) - Łukasz Pielorz, Mateusz Kamiński (82 Kamil Bętkowski), Radosław Sylwestrzak (46 Alan Czerwiński), Rafał Pietrzak (73 Krzysztof Wołkowicz) - Aleksander Januszkiewicz (46 Kamil Cholerzyński), Sławomir Duda, Krzysztof Bodziony (73 Jarosław Wieczorek), Michał Nawrot (60 Rafał Kujawa), Piotr Ceglarz (73 Bartosz Sobotka) - Grzegorz Goncerz (60 Paweł Szołtys)