menu

Son Heung-Min rzutem na taśmę uniknął służby w armii. Podejście Koreańczyków wobec armii nadal niezmienne

9 września 2018, 14:23 | Dominik Owczarek

Wygrywając w Igrzyskach Azja-tyckich, Son Heung-Min, zapewnił sobie zwolnienie z obowiązkowej służby wojskowej. Dla Europejczyków brzmi to irracjonalnie, ale Koreańczycy podchodzą do tego zgoła inaczej.


fot. Shutter Stock

Zwycięstwo w amatorskim turnieju piłkarskim nie jest dla piłkarza londyńskiego Totten-hamu ogromnym osiągnięciem, ale złoto ma w tym wypadku wyjątkową cenę. Przed miesiącem media na całym świecie po raz kolejny wałkowały temat Sona i jego następną szansę na wymiganie się od pójścia w kamasze.

Tym razem były nią zmagania na indonezyjskich boiskach. Zamiast czarować w Premier League przywdział narodowe barwy, by mierzyć się głównie z amatorami reprezentującymi państwa, które w większości nigdy nawet nie zakwalifikowały się na mundial.

Inny świat

Każdy sprawny fizycznie mężczyzna w Korei Południowej musi przed 28. rokiem życia rozpocząć dwuletnią służbę wojskową. Wskaźnik rozpoznawalności nie jest żadnym powodem do ustępstw. W wypadku sportowców liczą się tylko medale wielkich imprez (np. igrzysk olimpijskich) lub złoty medal amatorskich Igrzysk Azjatyckich.

Son wykorzystał szansę za czwartym razem, niedługo przed „deadlinem”. W 2012 roku zrezygnował z igrzysk olimpijskich w Londynie, bo wolał skupić się na karierze klubowej. Dwa lata później nie wybrał się na kontynentalne igrzyska, bo weto postawił jego ówczesny klub Bayer Leverkusen. W 2016 roku wystąpił w końcu na igrzyskach w Rio, ale Koreańczycy sensacyjnie odpadli wówczas z Hondurasem w ćwierćfinale. Ostateczna ulga nadeszła w tym roku - zamiast szykować się na 21-miesięczny rozbrat z piłką, może w końcu wrócić do Londynu i być do dyspozycji trenera.

Mógł oczywiście liczyć na medal mundialu, ale w 2002 roku Koreańczycy wyczerpali limit szczęścia. Współgospodarze mistrzostw zajęli wówczas czwarte miejsce, a reprezentantów zwolniono z obowiązku pełnienia służby wojskowej. Wśród szczęśliwców był m.in. Park Ji-Sung, który ze spokojem ducha mógł skupić się na robieniu kariery w Europie.

Od 1973 roku w kraju obowiązuje prawo, które umożliwia uniknięcie poboru zasłużonym dla państwa na niwie sportowej lub artystycznej. Ówczesny prezydent Park Chung-Heeu uwierzył, że triumfy na arenie międzynarodowej są dobrą drogą dla ocieplenia wizerunku Korei Południowej, która jeszcze w latach 60. uznawana była za biedną. Stopniowe przemiany technologiczne umożliwiły jej zyskanie miana „nowoczesnego i rozwijającego się państwa”.

Największy nacisk położono w 1988 roku w trakcie igrzysk olimpijskich w Seulu. Każdy medalista uzyskał wówczas możliwość zniesienia obowiązku służby. Na przestrzeni lat zasady cały czas ulegały drobnym zmianom, ale sportowcy osiągający największe sukcesy nadal mogli liczyć na specjalne potraktowanie. Na Igrzyskach Azjatyckich w 2014 roku w Incheonie aż 66 sportowców południowokoreańskich zostało nagrodzonych zwolnieniem z obowiązku.

Powszechna krytyka

Mimo że powszechny pobór kojarzy się dzisiaj z czymś archaicznym, w Korei nadal obowiązuje podejście konserwatywne. Nie brakuje też krytyki wobec systemu stawiającego w uprzywilejowanej sytuacji zasłużonych sportowców. - Jak ktoś dobrze kopie piłkę, nie oznacza, że jest zobligowany do porzucenia obowiązku gotowości obrony ojczyzny. Służba wojskowa jest czymś, co sprawia, że możesz poczuć się dumnym Koreańczykiem - powiedział w rodzimych mediach 27-letni Kim Seong-Soo, cywil, który odbył już dwuletni pobyt w koszarach.

Spośród Koreańczyków sławiących kraj poza granicami państwa najgorzej mają artyści.

- Spokój mają zapewniony zwycięzcy konkursów muzycznych, ale tylko, jeśli chodzi o muzykę poważną. Piosenkarze popowi już nie mogą liczyć na ten przywilej - podkreśla Ha Tae-Kyung, jeden z najbardziej prominentnych koreańskich prawników.

K-pop ma rzeszę fanów nie tylko w Azji, ale rządzący nie zamierzają zmieniać swojego stanowiska. Przekonał się o tym m.in. Psy znany z przeboju „Gangnam Style”. Celebryta musiał odbyć służbę w 52. dywizji południowokoreańskiej armii niedługo po wydaniu swojego czwartego albumu. W 1997 roku o zakorzenieniu tradycji przekonał się też kandydat na prezydenta Lee Hoi-Chang, który stracił szansę na objęcie urzędu po tym, jak wyszło na jaw, że jego syn z powodów zdrowotnych okazał się niezdolny do służby.

- Społeczeństwo koreańskie ma konserwatywne podejście wobec służby wojskowej, ale jest to zdeterminowane historią. W trakcie wojny koreańskiej dokonano ogromu zniszczeń po obu stronach. Odkąd nastał pokój w 1953 roku, Koreańczycy z południa podjęli intensywne zbrojenia, odpowiadając na agresywne zamiary sąsiadów z północy. Po dziś dzień armia południowokoreańska jest bardzo silna i uchodzi za jedną z najliczniejszych na świecie, mimo ujemnego przyrostu naturalnego i nie najlepszych prognoz demograficznych. W świadomości społeczeństwa nie ma przyzwolenia na unikanie służby wojskowej. Jest to tam traktowane jak powód do wstydu - mówi profesor Waldemar Dziak, koreanista, wykładowca Collegium Civitas i politolog z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk.

Sposoby na ucieczkę od wojska

Niejedni młodzi mężczyźni jednak chwytają się brzytwy, by móc uniknąć „zaszczytu” - zdarza się, że kandydaci niedługo przed poborem drastycznie przybierają lub tracą na wadze albo udają choroby umysłowe. Nieraz pokrywają też ciało tatuażami. Jeden z najbardziej znanych piłkarzy w historii Korei Południowej Park Chu--Young w 2011 roku odroczył służbę o następnych dziesięć lat, uzyskując pozwolenie na pobyt w Monako (gdzie występował przez trzy sezony).

Nie spodziewał się, że swoją decyzją ściągnie na siebie gigantyczny gniew Koreańczyków, którzy odsądzali go od czci i wiary. Zrodził się tak duży skandal, że napastnik musiał wybrać się do ojczyzny i złożyć samokrytykę, co i tak nie pomogło mu w odzyskaniu dobrej reputacji.