menu

Ruch Chorzów złożył oficjalny protest. Domaga się powtórzenia meczu z Arką Gdynia

29 maja 2017, 19:04 | Jacek Sroka

Działacze Ruchu Chorzów wysłali wczoraj oficjalny protest w sprawie sobotniego meczu z Arką Gdynia (1:1). Niebiescy na podstawie art. 17 Regulaminu Rozgrywek Piłkarskich o Mistrzostwo Ekstraklasy domagają się powtórzenia spotkania, które przesądziło o ich spadku z Ekstraklasy. Chorzowianie nie wykluczają zwrócenia się też w tej sprawie do UEFA.

Rafał Siemaszko wyrównującego gola strzelił ręką, ale protesty chorzowian na boisku nie zdały się na nic
Rafał Siemaszko wyrównującego gola strzelił ręką, ale protesty chorzowian na boisku nie zdały się na nic
fot. Karolina Misztal

Rażące błędy sędziego

– Nasz protest kierujemy do Komisji Ligi za pośrednictwem Departamentu Logistyki Rozgrywek, a jako powód powtórzenia spotkania w Gdyni wskazujemy rażące błędy sędziego, które doprowadziły do wypaczenia wyniku tej konfrontacji. Dobrze powiedział trener Krzysztof Warzycha, że rękę Siemaszki było widać z Chorzowa. Cała Polska ją widziała, a nie zobaczyło jej trzech sędziów obecnych na stadionie w Gdyni – powiedział Janusz Paterman, prezes Ruchu.

CZYTAJ WIĘCEJ:
Arka Gdynia - Ruch Chorzów 1:1. Niebiescy spadają z Ekstraklasy po golu strzelonym ręką...

Chorzowianie w swoim piśmie wskazują na przykłady powtórzenia spotkań po rażących pomyłkach arbitrów, które miały miejsce w przeszłości. Najsłynniejszym przypadkiem była powtórka pojedynku Bundesligi pomiędzy Bayernem Monachium i FC Nuernberg. Mecz rozegrany w 1994 r. wygrali Bawarczycy 2:1, ale jedna z bramek nie powinna zostać uznana, gdyż piłka wpadła do siatki po niecelnym strzale przez dziurę w bocznej siatce. Powtórzoną konfrontację wygrał Bayern 5:0.

Wenger chciał powtórki

Na Wyspach Brytyjskich w 1999 roku powtórzono z kolei mecz V rundy Pucharu Anglii, w którym Arsenal pokonał Sheffield United 2:1. Kanonierzy zwycięskiego gola strzelili po tym jak rywale wybili piłkę poza boisko, ponieważ na murawie leżał jeden z piłkarzy Sheffield. Po wrzucie z autu piłka trafiła do Nwankwo Kanu, który nie zważając na zasady fair play, przebiegł obok zaskoczonych rywali i podał do Marca Overmarsa, a Holender skierował ją do siatki. Menedżer londyńczyków Arsene Wenger uznał takie zachowanie za niedopuszczalne i zaproponował powtórzenie meczu na Highbury. Oferta Francuza została zaakceptowana przez rywali i za zgodą angielskiej federacji spotkanie rozegrano 10 dni później. Arsenal znów wygrał 2:1 i awansował dalej. Teraz jednak nie słychać, by trener Arki Leszek Ojrzyński wystąpił z taką propozycją jak kiedyś Wenger.

– Mnie wstyd nie jest, bo drużyna miała swoje okazje. Wstyd to kraść albo się obijać. Takie sytuacje są wliczone w piłkę nożną – stwierdził po meczu z Ruchem szkoleniowiec gdynian.

FIFA powtórzyła baraż

Ostatni przypadek powtórzenia meczu miał miejsce w 2005 r. FIFA nakazała ponowne rozegranie barażowego spotkania Uzbekistan z Bahrajnem zakończonego wygraną Uzbeków 1:0 ze względu na kompromitującą wpadkę arbitra. Sędzia nie znał przepisów i zamiast powtórzyć rzut karny dla Uzbekistanu, gdy jeden z Uzbeków za szybko wbiegł w pola karne, podyktował w tej sytuacji rzut wolny dla Bahrajnu. Powtórka zakończyła się remisem 1:1, a dzięki bezbramkowemu wynikowi w rewanżu Bahrajn awansował dalej, lecz w ostatniej rundzie kwalifikacji uległ reprezentacji Trynidadu i Tobago prowadzonej przez doskonale znanego w Polsce Leo Beenhakkera i nie wystąpił w finałach MŚ w Niemczech.

W ostatnim czasie władze światowej piłki wyraźnie zmieniły jednak stanowisko w sprawie powtórek. W 2013 roku w Niemczech znów mieliśmy bramkę-widmo jak nazwała ją prasa za Odrą. W meczu Hoffenheim z Bayerem Lever-kusen Stefan Kiessling strzelił głową obok słupka, a jednak piłka wpadła do siatki. Winna znów była dziura w bocznej siatce i nawet sam strzelec był zdumiony decyzją sędziego Felixa Brycha. Dopiero gdy arbiter wskazał na środek boiska Kiessling uniósł ręce do góry. Była to bramka na 2:1, która przesądziła o wygranej Aptekarzy i choć Hoffenheim protestował gdzie się dało, nic nie wskórał, bo Niemiecki Związek Piłkarski (DFB) pod naciskiem międzynarodowych władz futbolowych utrzymał wynik meczu uzyskany na boisku.

Na co liczą Niebiescy?

Niestety to samo może spotkać teraz protest Ruchu, choć prezes Paterman jest mimo wszystko dobrej myśli.

– Czuję po meczu z Arką duży niesmak. Można polec po sportowej walce, ale nie po takim błędzie arbitra. Dlatego uważam, że decyzja w tej sprawie może być tylko jedna – powiedział Paterman. napisał:

Odpowiedzi na protest Ruchu należy oczekiwać jeszcze w tym tygodniu. W piątek kończy rozgrywki grupa spadkowa i dobrze byłoby po końcowym gwizdku sędziego znać drużyny, które opuszczą szeregi elity.

A może rekompensata


Dużo większe szanse niż na powtórkę meczu mogą mieć Niebiescy na uzyskanie z PZPN finansowej rekompensaty. Tutaj znów wzorem może być FIFA i jej zachowanie po meczu Francji z Irlandią w 2009 roku.

Przypomnijmy, że barażach o prawo gry w mundialu w RPA Francuzi wygrali na wyjeździe 1:0, ale u siebie przegrywali 0:1 i do wyłonienia finalisty konieczna była dogrywka. W niej Thierry Henry w akcji, która dała Trójkolorowym wyrównanie i prawo gry w finałach MŚ, zagrał piłkę ręką. Protesty Irlandczyków nic nie dały, bo FIFA stała na stanowisku, że wynik meczu nie może zostać zmieniony, gdyż decyzje sędziów podjęte na boisku są ostateczne. Po cichu jednak przelano na konto irlandzkiej federacji 5 mln dolarów, by nie szukała ona sprawiedliwości w sądach.

Ruch Chorzów spada z ekstraklasy! "Niebieskich" pogrążył gol strzelony ręką - ZOBACZ WIDEO: