menu

Dominik Wasiak: W pewnym momencie trzeba było ładnie się pożegnać i zacząć grać gdzieś indziej

16 kwietnia 2019, 08:00 | Joanna Sobczykiewicz

Dominik Wasiak dołączył do trzecioligowego Sokoła Ostróda ze Stomilu Olsztyn w ostatnim dniu okienka transferowego. To nie przypadkowy wybór, ponieważ młody zawodnik idzie w ślady swojego taty, który w przeszłości także grał dla Sokoła. 17-letni wychowanek olsztyńskiego klubu zapewne nie tak wyobrażał sobie jesień w Fortuna 1. Lidze, bo po zmianie szkoleniowca stracił szansę na grę, jednak jak sam powtarza, nie ma o to pretensji do trenera. — Trener Zajączkowski nie uwzględniał mnie w swoim planie i trzeba było ładnie się pożegnać i zacząć grać gdzieś indziej — komentuje Wasiak.

Dominik Wasiak dołączył do trzecioligowego Sokoła Ostróda ze Stomilu Olsztyn.
Dominik Wasiak dołączył do trzecioligowego Sokoła Ostróda ze Stomilu Olsztyn.
fot. Marlena Penc

Po wpisaniu Twojego imienia i nazwiska w sieci nie pojawia się wiele odnośników, wobec tego, przedstaw się krótko kibicom i powiedz, jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką. 

— Tata był zawodnikiem Sokoła i pochodził właśnie z Ostródy. Można powiedzieć, że przeszło to z pokolenia na pokolenie, bo najpierw na brata, a potem też i na mnie. Najpierw grałem z bratem i jego kolegami na podwórku, a koniec końców w wieku 10 lat dołączyłem do Akademii Stomilu Olsztyn. Tak to się właśnie zaczęło i wciąż trwa. Dwa lata temu podpisałem profesjonalny kontrakt w Jagiellonii Białystok. Otrzymuję też kolejne propozycje, więc idę cały czas w kierunku piłki i nie zamierzam tego zmieniać.

W marcu podjąłeś trudną decyzję i zdecydowałeś przenieść się do trzecioligowego Sokoła Ostróda. Masz dopiero 17 lat. Dlaczego właśnie teraz postanowiłeś zakończyć etap piłki juniorskiej na rzecz seniorskiej?
— Po powrocie z Jagiellonii, podpisałem kontrakt z pierwszoligowym Stomilem Olsztyn. Marzyłem, by zagrać w 1. Lidze, ale na tamtą chwilę, nie było takiej możliwości. Wiadomo, jak niedobrze działo się w Stomilu. Ostróda jest mi bliska z kilku powodów. Mam tu rodzinę, a i mój tata grał dla Sokoła. Oferta leżała na stoliku, więc stwierdziłem, że przenosiny będą dobrym ruchem, by zrobić krok do przodu w kierunku piłki seniorskiej.

Zostańmy na chwilę przy temacie Stomilu. Sporo mówiło się o fatalnej sytuacji, w jakiej znalazł się klub. Jaka atmosfera panowała wtedy wśród zawodników?
— W Stomilu atmosfera w szatni zawsze jest dobra, nieważne czy są pieniądze, czy ich nie ma, a przecież różnie to bywało, bo niektórzy nie dostawali pensji przez pół roku. Czasami zdarzało się, że były jakieś strajki, ale one stają się coraz częstsze w świecie piłkarskim. Pomimo tego, atmosfera w szatni naprawdę była dobra. Nie wiem natomiast, jak w zarządzie, bo nigdy głębiej tam nie wchodziłem.

Nie przeszła Ci przez głowę myśl, że przy tak słabych wynikach, rotacja w składzie będzie większa, a Ty w końcu otrzymasz szansę?
— Sytuacja w Stomilu była bardzo ciężka. Z powrotem do Olsztyna sprowadzili mnie trener Kamil Kiereś z prezesem Mariuszem Borkowskim. Wiadomo, jak to jest w piłkarskim świecie. Raz jest trener, który cię widzi w kadrze, a potem przychodzi drugi, który już dla ciebie tego miejsca nie znajdzie. U trenera Kieresia zagrałem w kilku sparingach. Byłem nawet blisko złapania kilku pierwszych minut w 1. Lidze, a nagle zmienił się trener i tak jakby trzeba było zaczynać od zera, bo przyszedł szkoleniowiec z inną wizją. Nie mogę jednak mieć o to pretensji do trenera Piotra Zajączkowskiego.

Nie sposób nie zauważyć, że trener Zajączkowski nie jest zwolennikiem stawiania na młodzież.
— To na pewno. Widać, że obecnie w Stomilu w podstawowej jedenastce gra tylko jeden młodzieżowiec, bo musi, a to wynika z przepisów. Gdyby nie musiał, to nie wiem, jakby było, jednak Kuba Mosakowski jest dobrym zawodnikiem i trzymam za niego kciuki. Myślę, że to też był powód, dla którego zmieniłem klub. Trener Zajączkowski nie uwzględniał mnie w swoim planie i trzeba było ładnie się pożegnać i zacząć grać gdzieś indziej.

Najtrudniejszy moment dla Stomilu to grudzień i styczeń. Nikt nie wiedział, czy klub wystartuje wiosną w lidze. Masowo odchodzili też piłkarze. Mówiło się, że sporo będzie zależało od młodzieży, szczególnie wychowanków. Nie jesteś zawiedziony, że stało się zupełnie inaczej?
— Od przełomu grudnia i stycznia, tak jak mówisz, była jedna, wielka niewiadoma. Raz trenowaliśmy, raz nie, miały miejsce strajki, a i nie wiedzieliśmy, czy będą pieniądze na start w rundzie wiosennej. Całe szczęście się znalazły. Czy czuję się zawiedziony? Raczej nie. Z tyłu głowy miałem myśli, że może tak być, ale przez okres przygotowawczy robiłem swoje. Właśnie dlatego teraz ciężej o grę w Sokole, bo przyszedłem w ostatnim dniu okienka transferowego i trzeba odczekać, aż dostanę swoją szansę. W piłce musisz być przygotowany na wszystko.


Czytasz komentarze na swój temat?
— Staram się tego nie robić. Wiadomo, czasami ktoś z rodziny lub znajomych coś powie, ale raczej nie czytam artykułów na swój temat. Nie chcę mieć miliona doradców. Mam swoich najbliższych, czyli rodzinę, menadżera i tym tokiem idę. Zdarzają się różne sytuacje, bo mam rodzinę w Ostródzie i czasami ludzie o mnie pytają, a potem babcia czy dziadek dzwonią do mnie i mi o tym opowiadają, ale jak już wspomniałem, staram się tego nie czytać.

Pytam, bo wielu kibiców związanych ze Stomilem było zdziwionych, że odszedłeś do Sokoła definitywnie, a nie na przykład na wypożyczenie.
— Mogli być trochę zaskoczeni tym faktem, że nie jestem wypożyczony, bo w końcu jestem młodym zawodnikiem, a przede wszystkim mam status wychowanka Stomilu i pewnie liczyli, że będę w klubie na lata. Jak nie teraz, to może za pół roku, a jak nie za pół roku, to odpalę za rok i będę grał, czyli stanie się coś podobnego, jak w przypadku Kuby Mosakowskiego.

Masz wrażenie, że w pewnym momencie coś potoczyło się nie po Twojej myśli i powinieneś być teraz w innym miejscu?
— Na razie jestem młodym zawodnikiem. Cieszę się, że jestem zdrowy i nie mam żadnej kontuzji. Ostatnio przytrafiły mi się problemy z kostką, które ciągną się za mną od dłuższego czasu, ale trener ma mnie do swojej dyspozycji. Czy chciałbym więcej? Fajnie by było, ale szczerze? Wolę poczekać, a zadebiutować w 1. Lidze za rok i w niej grać niż zadebiutować powiedzmy dwa lata temu i skończyć znów w juniorach, jak zdarzało się w niektórych przypadkach.


Polecamy