menu

Czy w 3. lidze są nieoszlifowane diamenty? Przedstawiamy talenty z Dolnego Śląska

2 maja 2014, 10:15 | Jakub Guder/Gazeta Wrocławska

Czy w 3. lidze kryją się jeszcze tacy piłkarze, jak Paweł Zieliński, który w tamtym roku grał w Ślęzie, a teraz wywalczył miejsce w składzie Śląska Wrocław?

Dwóch starszych braci Waldemara Gancarczyka (rocznik 1990, w zielonej koszulce) występowało już w ekstraklasie. On podobno też ma papiery na granie
Dwóch starszych braci Waldemara Gancarczyka (rocznik 1990, w zielonej koszulce) występowało już w ekstraklasie. On podobno też ma papiery na granie
fot. Janusz Wójtowicz/Polskapresse

Premie dla piłkarzy Zagłębia za Puchar Polski tylko wtedy, jeśli zespół nie spadnie z ligi

13 obcokrajowców wyszło w sumie w pierwszych składach Śląska Wrocław i Zagłębia Lubin na ostatni mecz derbowy. Tymczasem przykład Pawła Zielińskiego, który bardzo szybko zadomowił się w pierwszym składzie WKS-u, pokazuje, że być może w niższych ligach można znaleźć wartościowych Polaków z regionu, którzy są blisko jeśli nie poziomu ekstraklasy, to przynajmniej I ligi. Czy tak faktycznie jest? Zrobiliśmy wywiad wśród kilku trenerów III-ligowych ekip z Dolnego Śląska.

Kilka ładnych lat temu z Oławy - przez Polkowice - na Oporowską trafili bracia Gancarczykowie - Janusz i Marek. Wciąż gra tam jeszcze trzech ich braci. - Gdyby ktoś im zaufał, to myślę, że poradziliby sobie w wyższej klasie rozgrywkowej. Mają wrodzoną szybkość i potrafią wygrywać pojedynki jeden na jednego - mówi trener MKS-u Oława Zbigniew Smółka. Mateusz ma 22 lata, Waldemar 24, a Krzysztof 26. - Także 20-letni bramkarz Filip Wichman - jeśli będą go omijać kontuzje - może zabłysnąć. Na fakt, że zawodnik nie dostaje szansy, składa się wiele czynników. Mimo wszystko jest dla mnie zagadką, dlaczego ten skauting działa tak słabo. Co to za koszty dla takiego Śląska zorganizować dzień testów dla piłkarzy z III i IV ligi? - pyta Smółka i jednocześnie przypomina, jak wielu zawodników uciekło klubom z Dolnego Śląska. - Arek Piech, Janusz Gol. Kiedy Michał Masłowski grał w Strzelinie, chciałem go sprawdzić w Żaganiu. Pracowałem też z Adamem Deją i Fabianem Pawelą, a Maciejowi Wiluszowi pomagałem się odbudować w Kluczborku - mówi opiekun MKS-u.

W pobliskiej Trzebnicy polecono dwóch piłkarzy. - 19-letni Oskar Caliński to skrzydłowy, a rok starszy Krystian Jajko gra na obronie lub jako pomocnik - rekomenduje Adrian Bergier, trener Polonii Trzebnica. - Oskar potrafi grać jeden na jednego, jest nieszablonowy na boisku, ale przede wszystkim ma dobry charakter. Pokazuje to w każdym meczu. Krystian potrafi rozprowadzić piłkę, dobrze ustawia się w obronie i czyta grę. Obaj potrzebują jeszcze jednego sezonu, żeby się ograć - mówi Bergier. Zapytany, czy w Trzebnicy często pojawiają się obserwatorzy z wyższych lig, stwierdza: - Bardzo rzadko. Nasze mecze ogląda tylko trener Chrobrego Głogów Ireneusz Mamrot, ale on jest stąd - wyjaśnia.

Także w Bielawie - w której zresztą grał wspomniany na początku Paweł Zieliński - mają, jak twierdzą - nieoszlifowany diament. To 18-letni Adrian Niewiadomski - obrońca lub defensywny pomocnik. - Od dwóch lat gra na poziomie III ligi, i to nie dlatego, że jest młodzieżowcem. On na to zasługuje. Ma dobre warunki fizyczne, potrafi uderzyć z dystansu, ma niezłą technikę, ale przede wszystkim to chłopak poukładany, który chce trenować - zachwala swojego podopiecznego Jarosław Machowski, trener Bielawianki, który w przeszłości pracował także z Zielińskim. - Wierzyłem w niego. Patrząc na to, co robi, wiedziałem, że stać go na grę przynajmniej w I lidze. Śląsk patrzył na niego trochę z przymrużeniem oka. Pan Krzysztof Paluszek (do niedawna dyrektor sportowy WKS-u - przyp. JG) widział go raczej na Oporowskiej w drugiej drużynie, ja uważałem, że może sobie poradzić w pierwszej. Tak właśnie się stało, bardzo mu teraz kibicuję. A był czas, że nie mógł znaleźć drużyny - wspomina Machowski, który zaznacza, że "Zielu" początkowo wystawiany był z przodu i grał nawet jako klasyczna dziewiątka.

Czy na trybunach stadionu w Bielawie często pojawiają się skauci z wyższych lig? - Trudno powiedzieć, chociaż wiem, że Niewiadomskiego obserwowała u nas Miedź Legnica. Zdarza się, że ktoś do nas przyjeżdża - kończy opiekun Bielawianki.

Nie wszyscy trenerzy, z którymi rozmawialiśmy, chcieli dzielić się konkretnymi nazwiskami. Jak tłumaczą - nie chcą zawrócić młodym chłopakom w głowach. - W Piaście Żmigród jest kilku fajnych chłopaków, którzy mają po 17-18 lat - mówi trener tej drużyny Grzegorz Podstawek. Sam przez kilka sezonów grał w ekstraklasie w Polonii Bytom. - Chciałbym ich jednak chronić, żeby nie zawrócili im w głowie menedżerowie. Wcale nie chodzi o to, że ja ich nie chcę puszczać z klubu, bo to naturalne, że lepsi zawodnicy opuszczają zespół - twierdzi Podstawek. Jak mówi - trudno powiedzieć, czy ktoś z ekstraklasy ogląda mecze w Żmigrodzie. - Bardziej my, trenerzy, ze sobą rozmawiamy, wymieniamy się płytami. Uważam jednak, że gdyby pojeździć po niższych ligach, to można jakąś perełkę wyłowić - kończy.

Nazwisk nie chce podawać też Jarosław Lato, świdniczanin z urodzenia, który teraz opiekuje się tamtejszą Polonią/Spartą. Sam zresztą do Śląska Wrocław przeniósł się z Lechii Dzierżoniów. - Wydaje mi się, że mamy kilku chłopaków, którzy są na dobrej drodze, żeby się wybić. Nie chciałbym jednak podawać nazwisk, by nie robić sztucznego PR-u. Pewnie brakuje im jeszcze trochę taktyki, bo gra w wyższej lidze to nie samo bieganie, ale też umiejętne ustawienie się na boisku. Wiadomo - lepiej mądrze stać niż głupio biegać - uśmiecha się Lato. - Na to, czy dany zawodnik zostanie zauważony, wpływ ma wiele czynników. Ja wpadłem w oko trenerowi Śląska przez przypadek. Przyjechałem z Lechią do Wrocławia na mecz z Polarem. Opiekun WKS-u obserwował lewego pomocnika rywali, ale ja wiedziałem, że szuka piłkarza na tę pozycję - kończy Jarosław Lato.

Gazeta Wrocławska


Polecamy