menu

Sławomir Stempniewski, ekspert sędziowski: Szymon Marciniak popełnił drobne błędy

7 marca 2017, 23:33 | Paweł Stankiewicz, Poznań

Po meczu Lecha z Lechią trwają burzliwe dyskusje na temat zachowania piłkarzy obu drużyn, ale też analizuje się pracę sędziego Szymona Marciniaka.


fot. Adrian Wykrota

fot. Adrian Wykrota

fot. Adrian Wykrota

fot. Fot Arkadiusz Gola

fot. Fot Arkadiusz Gola

fot. Fot Arkadiusz Gola
1 / 6

- Oglądaliśmy mecz w Lidze Mistrzów PSG - Barcelona, w którym futbol wygrał. W Poznaniu, niestety, futbol przegrał. I to martwi, bo są zawsze emocje i sytuacje, które mogą być kontrowersyjne. Grając w ośmiu w polu nie straciliśmy woli walki i wiary w to, że możemy strzelić wyrównującą bramkę - mówi Piotr Nowak, trener Lechii. - W pełnym składzie byśmy sobie poradzili. Szkoda, bo takie rzeczy nie powinny się zdarzać.

Z całą pewnością Szymon Marciniak nie wypaczył wyniku spotkania, ale trudno zgodzić się z opinią, że udźwignął ciężar meczu. Czerwone kartki dla Kuśwka i Peszki, a także Milinkovicia-Savicia były w pełni uzasadnione. Szkoda jednak, że najlepszy polski arbiter w pierwszej połowie nie widział złośliwości po stronie Kędziory, Bednarka, Łukasza Trałki czy Abdula Aziza Tetteha. I kiedy ci piłkarze pracowali na kartki, byli przez arbitra oszczędzani. Trałka i Tetteh to wykorzystali choćby bezlitośnie kopiąc Milosa Krasicia i Rafała Wolskiego. I zapewne o te sytuacje chodziło trenerowi Nowakowi, kiedy jego podopieczni byli prowokowani przez piłkarzy Lecha. Nie jest to oczywiście żadne usprawiedliwienie, bo tak doświadczeni zawodnicy jak Kuświk czy Peszko nie powinni dać się ponieść emocjom. Już po czerwonych kartkach dla gdańszczan Wolski padł na murawę trafiony przez Kędziorę, który miał już żółtą kartkę na koncie, ale Marciniak zdarzenia nie widział.

- Bardzo dobrze się stało, że Szymon Marciniak poprowadził mecz w Poznaniu. Kto, jak nie on. Popełnił drobne błędy, ale dźwignął to bardzo trudne spotkanie do sędziowania - powiedział w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” Sławomir Stempniewski, ekspert sędziowski w Canal+. - Z pewnością Kuświk powinien dostać od razu czerwoną kartkę. Na szczęście i tak musiał opuścić boisko, ale ze szkoleniowego punktu widzenia, to był błąd. Kędziorze należała się druga żółta kartka.

Czy to oznacza, że Marciniak nie wypaczył wyniku meczu?

- To dziennikarze są od tego, żeby to oceniać. Tak jak był topowy mecz PSG - Barcelona, tak w Poznaniu był topowy mecz w naszej lidze. W topowych meczach w polskiej lidze powinno sędziować się tak samo, jak to się robi w Lidze Mistrzów albo Lidze Europy. Było wiele różnych sytuacji przy linii, których może kamera dobrze nie pokazała. Te zdarzenia były czymś spowodowane. Jest akcja, reakcja i skutek. A skutek był taki, że dostaliśmy trzy czerwone kartki. Można rozdawać kartki, najlepiej jeszcze kilku zawodnikom siedzącym na ławce. Mamy wystarczającą kadrę, damy sobie radę - zapewnia Nowak.

Piłkarze Lechii teraz będą mogli pokazać charakter. Walka o mistrzostwo Polski wciąż trwa, a to biało-zieloni nadal zajmują pierwsze miejsce w Lotto Ekstraklasie. Lechiści muszą jednak wytrzymywać ciśnienie i trzymać nerwy na wodzy, bo takich ważnych meczów jeszcze sporo przed nimi. Tymczasem w Poznaniu skończyło się na trzech czerwonych kartkach, a w derbach z Arką Gdynia to Flavio Paixao nie poradził sobie z prowokacjami rywali i uderzył Krzysztofa Sobieraja. Takie sytuacje mogą okazać się kluczowe dla losów tytułu. Druga kwestia to wciąż kulejące mecze wyjazdowe. Lechia ma ogromny potencjał w ofensywie, a strzeliła na boiskach rywali tylko dziewięć goli. Słabszy jest jedynie Piast Gliwice. Trener Piotr Nowak musi szybko znaleźć sposób na rozwiązanie tego problemu.

Lechia przegrała z emocjami, Arka znów skuteczna - komentarze

dziennikbaltycki.pl