Paweł Garyga: Żalu nie mam, ale w Śląsku nikt się mną nie zainteresował
- Wcześniej miałem nadzieję, że po odejściu najpierw Piotra Ćwielonga, a potem Waldemara Soboty przyjdzie czas na mnie. Tak się nie stało i dlatego starałem się rozwiązać umowę. Udało się w środę, a chwilę potem pojawiła się propozycja z Francji - mówi o kulisach podpisania umowy z Nantes były piłkarz Śląska Paweł Garyga.
Jest Pan już we Francji? Kontrakt podpisany?
Właśnie czekam w Warszawie na samolot do Paryża, ale tak – kontrakt już podpisałem (rozmawialiśmy w niedzielę popołudniu - przyp. JG).
Jak trafia się z II ligi polskiej do francuskiej ekstraklasy?
Wróciłem z KS-u Polkowice z wypożyczenia do Śląska i tak naprawdę nikt się mną nie zainteresował. Wcześniej miałem nadzieję, że po odejściu najpierw Piotra Ćwielonga, a potem Waldemara Soboty przyjdzie czas na mnie. Tak się nie stało i dlatego starałem się rozwiązać umowę. Udało się w środę, a chwilę potem pojawiła się propozycja z Francji.
Jak Pan to wytłumaczy, że z II ligi trafia Pan do Francji? Trudno to zrozumieć...
Już 1,5 roku temu Michel (Thiry – belgijski menedżer, z którym Garyga również współpracuje – przyp. JG) miał dla mnie propozycję, abym wyjechał do Belgii do SV Zulte Waregem. Nie skorzystałem z tego jednak, bo myślałem, że będę grał dla swojego klubu. We Wrocławiu podpisałem nową umowę, zadebiutowałem w meczu z Koroną Kielce, wystąpiłem też w Polish Masters, gdzie chyba zaprezentowałem się nieźle na tle trudnych rywali. Wydawało mi się, że mam jakieś zaufanie trenera Lenczyka. Wszystko się jednak posypało, gdy odszedł z Wrocławia.
Z trenerem Levym ostatnio Pan rozmawiał?
Nie. Tak jak mówiłem – po powrocie z Polkowic nikt się mną nie interesował.
Jaka będzie Pana rola w Nantes? Najpierw rezerwy?
Tak naprawdę dopiero dziś wieczorem (w niedzielę – przyp. JG) będę widział się z Michelem w Paryżu. Wiadomo, że jak idę do takiego klubu, to od razu nie będę grał w pierwszym zespole. Pewnie będę się ocierał o pierwszą drużynę, ale zdaje sobie sprawę, że w rezerwach też mogę występować. Dla mnie to jest olbrzymia szansa i chodzi o to, żebym pracował tak, by po pięciu miesiącach przedłużyli ze mną umowę.
O kolejne dwa lata. Mogą to zrobić automatycznie?
Tak to wygląda, chociaż pewnie będą jakieś rozmowy.
Zarabiać Pan będzie o wiele lepiej?
Na tym etapie pieniądze nie są najważniejsze, ale lepsze niż w Polsce.
Michel Thiry zna prezesa Nantes Waldemara Kitę. Podobnie jak Marek Profus – właściciel agencji menadżerskiej, której jest Pan klientem.
Niektórzy mówią, że to przenosiny trochę po znajomości, a może ktoś z Francji sprawdzał wcześniej, jak gra pan w polskiej lidze?
Wiadomo, że raczej nikt z Francji mnie w Polkowicach nie oglądał, ale dostali materiały filmowe z moją grą. Kontrakt jest tak krótki właśnie po to, żebym udowodnił swoją wartość.
A ma Pan żal do Śląska?
Nie. Rozumiem, że trener może mieć inną koncepcję. Liczyłem na to, że będę wychowankiem w pierwszym składzie WKS-u, bo wiadomo, że w tej chwili jest tylko Tadeusz Socha. Widziałem swoją szansę w deficycie bocznych pomocników. Nie zostałem jednak zaproszony nawet na trening pierwszej drużyny. Prezesi na szczęście podeszli rozsądnie do mojej prośby i nie robili problemów przy rozwiązywaniu kontraktu. Z tego co słyszałem teraz drużyna ma się zmienić. Chcą dać szanse młodym i stawiać na piłkarzy z regionu.