menu

Skromnie, ale zwycięsko. Widzew wyeliminował Ursus po golu Visnakovsa (ZDJĘCIA)

18 sierpnia 2013, 19:31 | Sebastian Kuśpik, tom

Eduards Visnakovs zakończył piękny pucharowy sen warszawskiego Ursusa. Superstrzelec z Łotwy zapewnił Widzewowi awans do 1/8 finału, gdzie na przełomie października i listopada łodzianie zmierzą się z Sandecją Nowy Sącz.

Teoretycznie: anonimowa ekipa z piłkarskiego zaścianka Polski (zwana w nieco bardziej wtajemniczonych kręgach „Traktorkami”) spotyka się z szanującym się przedstawicielem Ekstraklasy (nawet jak jesteś „Widzewem”, testujesz kogo popadnie i sprowadzasz zawodników z II ligi) – to się po prostu udać nie może. Nie i już. To wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi. Ale cuda się przecież zdarzają!

Plan III-ligowca na to spotkanie był więc bardzo prosty:

1. Walczyć zaciekle o każdy centymetr boiska.
2. Braki czysto piłkarskie nadrabiać ambicją.
3. Jak najdłużej utrzymywać korzystny wynik.

Taktyka tyleż prosta i oczywista, co… zbyt trudna do zrealizowania.

Taktyczne rozwiązania trenera Ariela Jakubowskiego (Ha! To był dopiero sympatyczny zawodnik. Prawie 250 meczów w Ekstraklasie i calutki jeden gol. Pozdrawiamy serdecznie!) wzięły w łeb na punkcie ostatnim. I to już w trzeciej minucie, gdy Visnakovs uprzedził czekającego jak słup soli na piłkę bramkarza Ursusa.

180 sekund i właściwie było po zawodach. Goście mieli jeszcze z dziesięć okazji do podwyższenia wyniku, ale Visnakovsa przerastały pojedynki sam na sam z Pawłem Wysockim (bardzo dobry mecz, mimo zawalonego gola), a dla rezerwowego Rybickiego strzał do pustej bramki okazał się trudniejszy niż wejście zimą na Karakorum.

Ambicji gospodarzom odmówić nie sposób. Walczyli. Czasami ostro, bezpardonowo, pozbawieni pomysłu, ale walczyli. Problem polegał na tym, że nie strzelali na bramkę Krakowiaka. Jedyny raz bramkarz Widzewa w opałach był na początku drugiej połowy, gdy zaskoczyć próbował go z ponad 30 metrów Patryk Kamiński, ale skończyło się na poprzeczce.

Nieźle w Ursusie zaprezentowała się także para stoperów, Bulik – Cegiełka. Jest to o tyle istotne, że przecież Widzew bierze do siebie każdego, kto na pozór potrafi prosto kopnąć piłkę i godzi się zarabiać mniej niż 5 tysięcy brutto (zakaz transferowy). Oczywiście przesadzamy, ale jeśli obaj grają na podobnym poziomie w III lidze, to spokojnie mogliby poradzić sobie gdzieś wyżej. Zwłaszcza, że Bulik ma dopiero 23, a Cegiełka ledwie 19 lat!

Choć Marcin Kaczmarek był mocno niezadowolony po spotkaniu, to Widzew zrobił swoje i w kolejnej rundzie zmierzy się z Sandecją Nowy Sącz. Zastanawia nas tylko jedno: w jak tragicznej formie muszą być Bruno (cały mecz na ławce) i Rybicki (wszedł dopiero w 67. minucie), że nawet w takim spotkaniu nie dostali szansy?


Polecamy