menu

Skromna wygrana Chrobrego z Rozwojem Katowice

6 września 2015, 16:51 | Adam Bochenek

W meczu 7. kolejki 1. ligi Chrobry Głogów pokonał Rozwój Katowice 1:0. Gola na wagę zwycięstwa przyjezdnych strzelił Michał Ilków-Gołąb.

Chrobry Głogów wygrał z Rozwojem Katowice
Chrobry Głogów wygrał z Rozwojem Katowice
fot. Dawid Kosidowski

Dopiero po dwudziestu minutach spotkania piłkarze Rozwoju schowali swój strach do kieszeni i doszli do przezornego wniosku, iż nie taki lider straszny, jak go tabela maluje. Grający dużo spokojniej z piłką przy nodze głogowianie mieli optyczną przewagę, jednak w żaden sposób nie przekładało się ona na sytuacje, którymi można by okaleczyć defensywę gospodarzy. Z biegiem czasu i rosnąca nieporadnością piłkarzy Chrobrego, do głosu zaczęli dochodzić miejscowi. Zespół z Katowic zaczął w coraz większej liczbie zawodników stawiać się na połowie rywali, co w sposób adekwatny odbijało się na rosnącej liczbie stałych fragmentów gry dla podopiecznych Mirosława Smyły. Najbliżej zdobycia bramki gospodarze byli w 34. minucie gry, gdy z rzutu wolnego tuż obok słupka uderzał Łukasz Winiarczyk. Gdy wydawało się, że drużyny zejdą do szatni przy bezbramkowym remisie, składną akcję głogowian przytomnym dołożeniem nogi, wykończył Michał Ilków-Gołąb. 31-letni skrzydłowy trafił do bramki także przy okazji ostatniej potyczki między obiema ekipami, jeszcze na drugoligowym froncie.

Zmuszony do pogoni za wynikiem Rozwój w drugiej części gry zabrał piłkę głogowianom. Drastyczna przewaga posiadania na korzyść drużyny z Górnego Śląska nijak nie potrafiła wpłynąć na tablicę wyników. Szybujące w hurtowych ilościach w szesnastkę głogowian dośrodkowania i kilka nieporadnych strzałów z dystansu to było wszystko, na co powalała gospodarzom dobrze zorganizowana defensywa Chrobrego. Lider zaplecza ekstraklasy bronił się bardzo rozsądnie, jednak od drużyny usadowionej w fotelu lidera wymaga się odrobinę więcej. Piłkarze gości w drugiej części gry z rzadka i bardzo nieśmiało przekraczali linię środkową, skupiając się przede wszystkim na szanowaniu futbolówki i wyniku. Wracający na ławkę trenerską Rozwoju Mirosław Smyła dwoił się i troił przy linii bocznej, jednak jego powtórny debiut w śląskim zespole nie okazał się wart nawet jednego punktu. Przed nim i przed całym sztabem szkoleniowym naprawdę trudne zadanie.


Polecamy