Sędzia techniczny przyczynił się do porażki Kolejarza Stróże z Olimpią?
W sobotę Kolejarz Stróże przegrał w Grudziądzu z Olimpią 0:1. Bramkę stróżanie stracili, kiedy w ostatnim kwadransie grali w "10". Gdyby nie błąd sędziego, wcale nie musiało do tego dojść. Ale od początku...
Brzemienne w skutkach okazały się wydarzenia z 78. minuty, kiedy za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał debiutujący w barwach Kolejarza Bartłomiej Smuczyński. Ta sytuacja zmusiła zespół z Małopolski do przeorganizowania szyków obronnych. Kilka minut potem Marcin Smoliński dośrodkował z rzutu rożnego na głowę niepilnowanego w polu karnym Adama Cieślińskiego, który bez kłopotów trafił do siatki. - Strata bramki po stałym fragmencie zawsze boli - mówił po meczu opiekun Kolejarza Przemysław Cecherz.
Goście mieli pretensje do sędziego o obie żółte kartki dla Smuczyńskiego. Przy pierwszej zawodnik, odwrócony plecami do arbitra, miał nie widzieć i nie słyszeć jego wezwań do siebie.
Małopolanie bardziej utyskiwali jednak na drugą sytuację: 18-latek był opatrywany za linią. Po chwili wrócił na boisko - za wyraźną, zdaniem stróżan, zgodą sędziego technicznego.
- Słyszała to nawet ławka Olimpii i dziennikarze - opowiadał Cecherz. - Ewidentny błąd arbitra technicznego. Dopiero potem zorientował się, że główny jednak nie dał znaku. Ten drugi zinterpretował, że nasz zawodnik sam wszedł na boisko i pokazał mu drugą żółtą kartkę. Mam o to olbrzymie pretensje - nie ukrywał szkoleniowiec Kolejarza.