menu

Twierdza zdobyta, Widzew świętuje

17 maja 2010, 00:12 | Daniel Wolski

Widzewiacy bez problemów zburzyli twierdzę w mieście u podnóża Beskidu Sądeckiego. Podopieczni trenera Pawła Janasa pokonali Sandecję Nowy Sącz 6:1 i w świetnym stylu zapewnili sobie awans do Ekstraklasy.

Widzewiacy mają ogromne powody do radości
Widzewiacy mają ogromne powody do radości
fot. Sebastian Zawalski

Przed pierwszym gwizdkiem arbitra w tej konfrontacji, chyba nikt nie wyobrażał sobie tak wysokiego wymiaru kary dla rewelacyjnego beniaminka ligi. Sandecja jeszcze w tym sezonie na własnym stadionie nie przegrała, jednak z niekwestionowanym liderem rozgrywek zwyciężyć przy własnej publiczności się nie udało. Niespodziewanie w spotkaniu nie zagrał Marcin Robak. Najlepszy strzelec Widzewa uskarżał się na niegroźny uraz i szkoleniowiec łodzian nie chciał narażać zawodnika na poważniejszą kontuzję. Napastnika zastąpił wychowanek łódzkiego klubu Piotr Grzelczak i w tej roli poradził sobie znakomicie. Na ławce rezerwowych Sandecji usiadł ostatecznie kontuzjowany Arkadiusz Aleksander.

Niestety pogoda nie sprzyjała piłkarzom. Mimo wszystko spotkanie stało na dobrym poziomie. Jako pierwsi bramkę przeciwnika zaatakowali gospodarze. W 7. minucie meczu w pole karne przyjezdnych dośrodkował Maciej Bębenek, jednak żaden z jego kolegów nie potrafił przyjąć futbolówki. Trzy minuty później Widzew wyszedł na prowadzenie. Jako pierwszy na listę strzelców wpisał się Darvydas Sernas. Piłkę z prawej strony boiska na bramkę Mariusza Różalskiego wrzucił Łukasz Broź, następnie litewski pomocnik wyskoczył wysoko w powietrze i głową skierował futbolówkę do bramki bezradnego golkipera gospodarzy.

Piłkarze Sandecji od razu próbowali odrobić straty, jednak obrońcy Widzewa nie pozwolili im zbytnio namieszać przed bramką Macieja Mielcarza. Łodzianom udało się za to wynik podwyższyć. Druga bramka to niemal kopia pierwszego trafienia. Egzekutorem był także reprezentant Litwy - Darvydas Sernas, natomiast tym razem w pole karne centrował Krzysztof Ostrowski. Trzy minuty później trzeciego gola zdobył Piotr Grzelczak. Młody napastnik umiejętnie urwał się z piłką spod opieki obrońców, minął Mariusza Różalskiego i uderzył do pustej bramki. W końcówce pierwszej połowy łodzianie jeszcze kilkakrotnie próbowali pokonać golkipera Sandecji, jednak zabrakło nieco precyzji przy wykańczaniu podbramkowych akcji.

Drugą odsłonę meczu gospodarze rozpoczęli bardzo odważnie. Zawodnicy trenera Dariusza Wójtowicza coraz częściej rozgrywali piłkę przed polem karnym przyjezdnych, a w 53 minucie meczu udało im się nawet pokonać bramkarza Widzewa. Z prawej strony boiska w pole karne dośrodkował Marcin Makuch, a na bramkę Macieja Mielcarza celnie główkował Dariusz Gawęcki. Po zdobyciu kontaktowego gola, piłkarze Sandecji zdecydowanie ruszyli pod bramkę gości. Widzewiacy nie przestraszyli się, a ataki odparli kolejnym trafieniem. Do wbiegającego w pole karne Krzysztofa Ostrowskiego zagrał Piotr Grzelczak. Pomocnik Widzewa z pierwszej piłki, przepięknym uderzeniem skierował futbolówkę do bramki.

Mimo czterech strzelonych goli, na kwadrans przed końcem meczu, łodzianie wcale nie zamierzali zwalniać tempa. Swoją wartość udokumentowali kolejnymi dwoma trafieniami. Najpierw Łukasz Broź wyłożył piłkę niepilnowanemu Piotrowi Grzelczakowi, a ten bez problemów po raz drugi w tym spotkaniu wpisał się na listę strzelców. Bramkowy popis Widzewa zakończył Przemysław Oziębała. Powracającemu do zdrowia napastnikowi pozostało jedynie kopnąć piłkę do pustej bramki po kombinacyjnej grze Grzelczaka z Sernasem.

Umiejętności piłkarskie, jakie zaprezentowali w tym spotkaniu piłkarze Pawła Janasa, zdecydowanie zdeklasowały drużynę Sandecji Nowy Sącz. Widzew po raz kolejny pokazał swój charakter nokautując rywali sześcioma trafieniami, jednak gospodarzom należy pogratulować ambicji. Walczyli do ostatnich minut.


Polecamy