menu

Sandecja 1:2 GKS Tychy. Chcieć nie znaczy móc [ZDJĘCIA]

8 września 2012, 21:12 | Marcin Rogowski

Przez najbliższy tydzień minorowe nastroje będą panować w Nowym Sączu. Sandecja poniosła trzecią porażkę na własnym stadionie. Tym razem pogromcą biało-czarnych okazał się GKS Tychy, który po dwóch bramkach Łukasza Kopczyka, odniósł pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.

Sandecja Nowy Sącz - GKS Tychy 1:2
fot. Mateusz Bobola/Sandecja.pl
Sandecja Nowy Sącz - GKS Tychy 1:2
fot. Mateusz Bobola/Sandecja.pl
Sandecja Nowy Sącz - GKS Tychy 1:2
fot. Mateusz Bobola/Sandecja.pl
Sandecja Nowy Sącz - GKS Tychy 1:2
fot. Mateusz Bobola/Sandecja.pl
Sandecja Nowy Sącz - GKS Tychy 1:2
fot. Mateusz Bobola/Sandecja.pl
Sandecja Nowy Sącz - GKS Tychy 1:2
fot. Mateusz Bobola/Sandecja.pl
1 / 6

Zobacz więcej zdjęć w serwisie Naszemiasto.pl!

Początek meczu nie napawał optymizmem, ponieważ na przedmeczowej rozgrzewce kontuzji nabawił się Arkadiusz Aleksander. Jego miejsce w pierwszym składzie zajął Adrian Światek. Początkowo Sandecji wyszło to na dobre, bowiem w 6. minucie popularny „Święty” był faulowany w polu karnym, a jedenastkę na bramkę pewnym strzałem w lewy róg bramki zamienił Filip Burkhardt. GKS chciał natychmiast odpowiedzieć, ale po dośrodkowaniu Rockiego z rzutu rożnego żaden z jego kolegów nie potrafił wykorzystać zamieszania w polu karnym Sandecji. Biało-czarni nie zlekceważyli ostrzeżenia i chcieli szybko podwyższyć wynik, lecz do dośrodkowania Szeligi nie doszedł ani Wiśniewski, ani Świątek. Chwilę później po podaniu „Świętego”, „Wiśnia” wychodził na czystą pozycję, ale sędzia odgwizdał spalonego. Decyzja ta bardzo nie spodobała się zebranym na stadionie kibicom, którzy dali temu wyraz wygwizdując arbitra.

Po tej akcji spotkanie nieco się uspokoiło. Gra toczyła się głównie w środku pola, ale dało się dostrzec lekką przewagę GKS-u. W 27. minucie Balul uderzał głową z bliskiej odległości, lecz fenomenalną interwencją popisał się Cabaj. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Już cztery minuty później na tablicy wyników widniał remis. Tuż za linią pola karnego faulował Makuch, z rzutu wolnego dośrodkował Rocki, a piłkę głową do bramki skierował Łukasz Kopczyk.

Bramka dodała gościom wiatru w żagle, a Sandecje wyraźnie przygasła. Efektem tego były coraz groźniejsze akcje tyszan. Po jednej z nich, głową z około dziesięciu metrów uderzał Folc, ale po raz kolejny Cabaj pokazał, że jest jednym z najlepszych bramkarzy w pierwszej lidze. Jednak w 44. minucie popularny „Cabi” drugi raz musiał wyciągać piłkę z siatki. Egzekutorem znów okazał się kapitan GKS-u, Łukasz Kopczyk, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym Sandecji i mocnym strzałem po ziemi zdobył swoją drugą bramkę tym sezonie. Po tym golu wściekły trener Araszkiewicz zaczął krzykiem mobilizować swoich podopiecznych, ale nic to nie dało i do przerwy GKS prowadził 2:1.

Drugą część spotkania Sandecja rozpoczęła od podwójnej zmiany. Za Leśniaka wszedł Mróz, a Zinyak zmienił Petrana. Początkowo nowe twarze na boisku niewiele dały biało-czarnym, bowiem to GKS nadal był stroną przeważającą. Zawodnicy z Nowego Sącza przekonali się o tym w 50. minucie. Po dobrym zastawieniu się, Folc zagrał do Bukowca, ale w sytuacji sam na sam z Cabajem trafił prosto w niego. Chwilę później trener Araszkiewicz postawił wszystko na jedną kartę dokonując trzeciej zmiany i wprowadzając Piotra Kosiorowskiego za Szeligę. Ta roszada wprowadziła dużo ożywienia w poczynania ofensywne Sandecji. Niestety w najważniejszych momentach biało-czarnym brakowało dokładności i odrobiny szczęścia.

Od 60. minuty do samego końca zawodnicy obu drużyn zachowywali się tak jakby grali nie w pierwszej, ale w co najmniej szóstej lidze piłkarskiej. Mnóstwo niedokładnych podań i fauli, przepychanki między graczami oraz dyskusje z sędzią – to tylko niektóre obrazki z tego okresu gry. Jedynym godnym odnotowania wydarzeniem był niepodyktowany przez Piotra Wasilewskiego rzut karny dla Sandecji. Sytuacja ta była bardzo kontrowersyjna, ponieważ obrońca GKS-u ewidentnie zablokował ręką strzał Mateusza Kowalskiego. Gdyby tego nie uczynił to biało-czarni w doliczonym czasie gry doprowadziliby do wyrównania. Jednak wynik nie uległ zmianie, przez co Sandecja odniosła trzecią porażkę w obecnym sezonie. Warto dodać, że było to też trzecia porażka na własnym stadionie.


Polecamy