Lechia Gdańsk miała szczęście we Wrocławiu w meczu ze Śląskiem. Piotr Stokowiec: VAR to wojna nerwów. Czekanie na wyrok albo szczęście
Lechia Gdańsk po trzech kolejkach jest bez porażki w PKO Ekstraklasie. Lechia w ostatnich sekundach wywalczyła punkt we Wrocławiu w meczu ze Śląskiem, ale trener Piotr Stokowiec żałował, że jego podopieczni nie zapewnili sobie lepszego wyniku w pierwszej połowie spotkania.
fot. Fot. Przemysław Świderski
Szkoleniowiec biało-zielonych miał czego żałować, bo w pierwszej połowie jego podopiecznym nie brakowało sytuacji. Najlepszą miał Łukasz Zwoliński, który przestrzelił z rzutu karnego.
CZYTAJ TAKŻE: Brat znanego tancerza trafi do Lechii Gdańsk?
- Brawa dla drużyny za charakter i walkę do końca. Na remis mocno pracowaliśmy i na niego zasłużyliśmy. W pierwszej połowie kontrolowaliśmy mecz i stwarzaliśmy mnóstwo sytuacji, graliśmy z polotem i swobodą. Być może to uśpiło zawodników, bo poszła kontra i nastąpiła kaskada błędów. Trudno to zaakceptować, gdy gra się dobrze, a rywale strzelają gola. Szanujemy remis wywalczony w takich okolicznościach, ale przyjechaliśmy po pełną pulę - przyznał po meczu Piotr Stokowiec.
Właśnie Zwolińskiemu najbardziej zabrakło skuteczności. Oprócz rzutu karnego miał jeszcze przynajmniej dwie dobre sytuacje, ale żadnej z nich nie wykorzystał.
- Łukasz nie miał swojego dnia i taki jest fakt. Nie obrażam się na zawodników, a zmarnowany karny jest dla niego karą samą w sobie. Napastnika rozlicza się z goli, są duże oczekiwania, a Łukasz jest ambitny i sam zawiesza sobie wysoko poprzeczkę. To dopiero trzeci mecz, więc zachowajmy spokój. Nasza skuteczność we Wrocławiu pozostawiała wiele do życzenia i na pewno w tym tygodniu będziemy nad tym pracować - zapewnił szkoleniowiec biało-zielonych.
Napastnik Lechii po meczu nie próbował się bronić tylko wziął na siebie odpowiedzialność.
- Biorę to na klatę, bo gdybym wykorzystał sytuacje, to byśmy ten mecz wygrali. Tego nie zrobiłem i na szczęście obok mnie stoi prawdziwy bohater meczu (Tomasz Makowski - przyp. red.), dzięki któremu nie muszę wracać do Gdańska na piechotę, bo strzelił bardzo ważnego gola. Jak nie potrafisz wygrać meczu, to go chociaż zremisuj zwłaszcza na trudnym terenie. Chwała Tomkowi, bo ja powinienem zamknąć ten mecz pierwszej połowie. Przed karnym wziąłem krótki rozbieg, bo widziałem, że ślizgaliśmy się na boisku, więc chciałem strzelić mocno w wybrany przez siebie róg. Nie wyszło - żałował Łukasz.
CZYTAJ TAKŻE: Kto jest najdroższym piłkarzem Lechii? Sprawdźcie ranking [TOP 26]
Piłkarz zapewnia, że się nie załamie i czuje większą mobilizację, żeby się przełamać i trafiać do bramki rywali.
- Takie sytuacje mnie motywują i nie jest tak, że Łukasz Zwoliński zamyka się w sobie po gorszym meczu i traci pewność. Cieszę się, że dochodzę do sytuacji bramkowych, ale brakuje mi skuteczności. Muszę strzelać w takich sytuacjach i nie ma żadnego usprawiedliwienia. Nie ma się co oszukiwać, gdybym wykorzystał wszystkie sytuacje, które miałem od początku sezonu, to dziś byłbym zdecydowanym liderem w klasyfikacji najlepszych strzelców w lidze. Będę robił wszystko, żeby strzelać gole, żeby drużyna wygrywała i ma nadzieję, że następne sytuacje już wykorzystam - powiedział Zwoliński.
Bilans Zwolińskiego z karnych w Ekstraklasie jest fatalny. Na sześć karnych wykorzystał jednego, w barwach Lechii, w meczu z Zagłębiem Lubin (4:4). Zmarnował dwa karne w biało-zielonych barwach i trzy grając w Pogoni Szczecin. Jeśli w kolejnym meczu Lechia będzie miała rzut karny, to Zwoliński będzie chciał go wykonać?
- Tak, oczywiście - odpowiedział Łukasz bez zawahania.
Tomasz Makowski zapracował za to na rolę bohatera. Rozegrał bardzo dobry mecz i uratował remis w piątej minucie doliczonego czasu gry. To jego druga bramka we wszystkich występach w Ekstraklasie i druga strzelona we Wrocławiu.
- Niestety, ale nie ma możliwości, żeby grać co tydzień we Wrocławiu - śmiał się Tomek po meczu. - W końcówce przycisnęliśmy, bardziej się otworzyliśmy i narażaliśmy na kontry, ale szukaliśmy wyrównującego gola. I udało się strzelić na zakończenie meczu.
We Wrocławiu trzy sytuacje były analizowane przez VAR i wszystkie zostały rozpatrzone na korzyść Lechii - z podyktowaniem karnego dla Lechii, z anulowaniem karnego dla Śląska i uznaniem wyrównującego gola dla biało-zielonych.
- VAR to wojna nerwów. Czekanie na wyrok albo szczęście. Z pozycji ławki obraz jest spłaszczony i niewiele widać. Niedawno zmieniłem okulary i nie widziałem tych sytuacji z daleka - mówił z uśmiechem Stokowiec, który zaraz dodał. - Sędziowanie było na dobrym poziomie i to nie arbiter był głównym aktorem. Na własne życzenie zrobiliśmy bohatera z Michała Szromnika.
Po meczu zdania były podzielone, czy Zlatan Alomerović popełnił błąd przy golu dla Śląska. Wydaje się, że mógł zrobić coś więcej w tej sytuacji. A jak ona sam to ocenia?
- Napastnik Śląska poszedł wślizgiem i ja się położyłem, bo chciałem strzał zablokować i piłka odbiła się na bok. Nie wiem, pewnie zawsze można zrobić coś więcej, żeby bramki nie wpuścić. Nie mam problemu z tym, żeby się przyznać do tego, jeśli zrobię błąd, ale jak nie widzę, żeby w tej sytuacji był z mojej strony taki na 100 procent - uważa Zlatan. - Nie patrząc już na wynik, to jeśli mamy przegrać mecz, to chciałbym w taki sposób. Mieliśmy w tym meczu dużo sytuacji i podobał mi się tyn styl gry. I po takim meczu można byłoby powiedzieć, że nie dało się dzisiaj wygrać. Oczywiście, że szkoda pierwszej połowy, ale brawo dla drużyny za charakter i że do końca walczyliśmy o wyrównującego gola. W drugiej połowie miałem więcej pracy, ale po to tutaj jestem, żeby coś obronić. W ofensywie dobrze budowaliśmy nasze akcje. Jak był błąd, to Śląsk wychodził z kontrą, ale mi się podoba ten kierunek i chciałbym, żeby Lechia tak grała. Może przytrafić się porażka, ale grając w takim stylu możemy wygrywać więcej meczów.
Bramkarz Lechii odniósł się też do sytuacji analizowanych przez VAR, a zwłaszcza do tej, w której podyktował rzut karny.
- Pytam sędziego - co widziałeś? On mówi, że napastnik wygrał walkę o pozycję. Ale pytam co widziałeś? Gdzie był kontakt? Dół, góra, biodro, głowa? I tak cztery razy pytałem. Bardzo dobrze jak VAR wyjaśnia sytuację i nie ma co dyskutować - powiedział Zlatan.
Pazdan, Sobiech, Furman i Quintana wracają do ekstraklasy. "To ciekawe nazwiska, które mówią coś kibicom. To magnesy na stadiony"