Rodzimy futbol wreszcie z powrotem. Podsumowanie 18. kolejki Ekstraklasy
Wróciła liga, a wraz z nią wszystko to, za co ją kochamy, jak i to co chcielibyśmy w niej zmienić. Przez cały weekend mogliśmy obserwować całe spektrum plusów i minusów najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Których cech było więcej? Która drużyna zaprezentowała się najlepiej po wznowieniu rozgrywek, a jaki zespół nie wybudził się jeszcze ze snu zimowego?
ŁKS – Polonia 0:2. Planowe zwycięstwo faworytów
Parę ładnych lat temu, z takim składem, klub z Alei Unii mógłby bić się o europejskie puchary. Teraz, widmo spadku będzie wisieć nad ełkaesiakami zapewne do ostatnich ligowych rozstrzygnięć. Czy Piotr Świerczewski znajdzie receptę na drużynę, która w razie degradacji mogłaby nawet przestać istnieć? Menadżer łódzkiego klubu mówi, że potrzebuje czasu. Wystarczyć musi mu dwanaście wiosennych kolejek.
„Czarne koszule” nie miały prawa chociażby zremisować tego meczu. Zwycięstwo przyszło im bez specjalnego trudu, dzięki czemu warszawiacy mogą spokojnie przygotowywać się do starcia w następnej kolejce z innym zespołem z „miasta włókniarzy”, tym razem u siebie. Jeśli poloniści chcą myśleć o walce o tytuł, to także to spotkanie powinni wygrać.
Lech – Bełchatów 0:1. Lokomotywa stoi w miejscu
W przerwie między rundami głośno mówiło się o tym, że „Kolejorz” nie może sobie pozwolić na kolejny sezon bez pucharów. Na boisku jednak nie było tego widać. Poznańska ekipa zagrała bardzo mizerne zawody i przegrała u siebie z przeciwnikiem, który na wyjeździe ostatni raz zgarnął komplet punktów ponad półtora roku temu. Jose Bakero stwierdził o dziwo, że jego podopieczni zagrali całkiem nieźle. Cóż, widocznie ma problemy z percepcją.
Natomiast bełchatowian trzeba pochwalić. „Torfiorze” nie położyli się przed bardziej renomowanym rywalem na ich stadionie, a raczej wyciągnęli wnioski z błędów popełnionych jesienią, kiedy to niemal w pojedynkę ograł ich Rudniew. Czy to zwiastun udanej rundy dla drużyny Kamila Kieresia? Za wcześnie by wyrokować, przekonamy się w następnych spotkaniach. Mamy nadzieję, że naocznie sprawdzą to na trybunach kibice GKS-u, bowiem jak wiemy problemy z frekwencją i wszelkie sposoby kuszenia (bilety po 5 zł) ludzi by przychodzili na obiekt wicemistrzów Polski z 2007 roku to w Bełchatowie chleb powszedni.
Widzew – Podbeskidzie 0:1. Beniaminek wciąż na fali wznoszącej
Oba mecze tych drużyn w tym sezonie mówiąc eufemistycznie nie należały do emocjonujących. W tym drugim, w pełni zasłużenie wygrali „Górale”, którzy po osiemnastu kolejkach są zaledwie dwa „oczka” za Wisłą i Lechem. Kolejne, niezwykle cenne punkty zespołowi Roberta Kasperczyka zapewnił Sylwester Patejuk. Motor napędowy bielszczan najpierw nie wykorzystał rzutu karnego, by potem w pełni się zrehabilitować celnym uderzeniem z wolnego. Patejuk to jedna z barwniejszych postaci naszej ligi i cieszyć może to, że pomimo prawie trzydziestki na karku, udało mu się wypłynąć na nieco szersze wody niż Nida Pińczów, w której kopał piłkę trzy lata temu.
Znacząco osłabionemu przed wiosną Widzewowi nikt tak udanej rundy, jak ta poprzednia nie wróży. Fakt iż Podbeskidzie powinno w sobotę wygrać przy Piłsudskiego wyżej, także nikogo związanego z łódzkim klubem optymizmem nie napawa. Sytuacja nie wygląda najlepiej, ale aktualna dziesięciopunktowa przewaga nad strefą spadkową wydaje się bezpieczna. Czy czterokrotni mistrzowie kraju będą w stanie zaskoczyć wszystkich i sprawią w najbliższym czasie jakieś niespodzianki? Na daną chwilę zupełnie nic nie wskazuje by tak miało być.
Cracovia – Lechia 1:1. Nędzny futbol przy Kałuży
Mecz absolutnie do zapomnienia. „Pasy” wraz Lechią stworzyły sztandarową antyreklamę produktu jakim jest rodzima Ekstraklasa. A szkoda, bo ich sierpniowe starcie na otwarcie PGE Areny było całkiem przyzwoite. Cracovia w tym momencie jest jeszcze nad kreską, ale z taką gra niewykluczone, że niebawem ponownie znajdzie się pod nią. Jednak w przeciwieństwie do ich głównych rywali w walce o ligowy byt – ŁKS-u, podopieczni Dariusza Pasieki przynajmniej zdobyli w tej kolejce punkt.
Jeżeli Paweł Janas w jakiś sposób odmienił drużynę z Pomorza, to co najwyżej ją pogorszył. Tym bardziej szkoda, że nie dano dłużej popracować w klubie Ulatowskiemu, któremu może udałoby się wykrzesać cokolwiek z tego zlepku piłkarzy. Natomiast były selekcjoner nie sprawia wrażenia jakby zbyt mocno się swoją pracą przejmował, wszak nawet w razie niepowodzenia w Gdańsku, za kilka miesięcy i tak znowu go gdzieś zatrudnią.
Śląsk – Ruch 1:1. Lider traci punkty
W trakcie przerwy w rozgrywkach często zastanawiano się w mediach, czy podopieczni Oresta Lenczyka będą w stanie udźwignąć presję związaną z pozycją lidera i swoistym pole position przed rundą rewanżową? Sobotni mecz jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie przynieść zwyczajnie nie mógł. Chwalić wrocławian można jedynie za pierwsze trzy kwadranse, później było gorzej z każdą minutą. Czy powtórzy się powtórka z historii, kiedy to prowadzeni przez Lenczyka piłkarze Bełchatowa zawalili wiosnę i dali się wyprzedzić na koniec ligi, pomimo mistrzostwa jesieni? Nie ma co ferować zbyt wcześnie wyroków, mądrzejsi będziemy po absolutnym hicie następnej kolejki, gdy Śląsk podejmie warszawską Legię.
Ruch nie po raz pierwszy w obecnych rozgrywkach utarł nosa faworytowi. W drugiej połowie meczu chorzowianie, w odróżnieniu od Śląska – grali w piłkę. To zaprocentowało golem Piecha, który finalnie zapewnił punkcik zdobyty na trudnym terenie. „Niebiescy” są aktualnie tuż za ligowym podium i nikt nie będzie mógł ich lekceważyć do końca sezonu. Po przyzwoitym występie we Wrocławiu, ich przyszłotygodniowy bój z Lechem przy Cichej zapowiada się bardzo ciekawie.
Zagłębie – Wisła 2:2. To już efekty pracy Hapala?
Naprawdę dobry mecz zaserwowano nam w niedzielę na Dialog Arenie. Nie brakowało w nim emocji, kontrowersji, szybkiego tempa i przede wszystkim bramek. Świetne wejście do nowej drużyny zaliczył Adam Banaś, który z opaską kapitańską na ramieniu przywitał się z kibicami „Miedziowych” premierowym golem. Wreszcie pierwsze trafienie w naszej lidze zaliczył także Ivica Iliev. „Czerwona latarnia” ligi poszła na wymianę ciosów z wciąż aktualnym mistrzem Polski, pokazując przy tym znacznie lepszą dyspozycję niż jesienią. Podział punktów w pełni sprawiedliwy.
Wisła, po (mimo wszystko) udanym meczu ze Standardem, jechała do Lubina zgarnąć całą pulę i była zdecydowanym faworytem. Czwarty w tym sezonie wyjazdowy remis sympatyków „Białej gwiazdy” na pewno nie ucieszył. Nastojom w klubie niewątpliwie nie sprzyja także niezrozumiała postawa Patryka Małeckiego, który nie znalazł się w kadrze na potyczkę z Zagłębiem i najpewniej nie pojedzie także do Liege. Póki co, „Mały” jest odsunięty od pierwszego zespołu. Krakowian czeka teraz niezwykle ważna konfrontacja w Lidze Europejskiej i wszyscy przy Reymonta szybko zapomną o nie do końca udanym wznowieniu ligowych rozgrywek, jeśli w czwartek uda się wyeliminować Belgów.
Górnik – Legia 2:0. Nakoulma i spółka dali czadu
To był zdecydowanie najlepszy mecz ekipy Adama Nawałki w tym sezonie. Podobny poziom zabrzanie pokazali w obecnych rozgrywkach tylko raz, gdy odprawili z kwitkiem w 5. kolejce Lecha. Niedzielna rywalizacja na remontowanym stadionie przy Roosvelta to był popis gry w wykonaniu „Górników”. Czternastokrotni mistrzowie kraju pokonali w ligowym klasyku pretendentów do tytułu i Legia na tą porażkę zasłużyła. Na wyróżnienie zasługują przede wszystkim szalejący na skrzydle Paweł Olkowski i Mariusz Magiera, ale cały zespół zagrał bardzo solidnie. A o rajdzie przez pół boiska i bramce Nakoulmy będą w Zabrzu opowiadać latami.
Po tym, jak „Wojskowi” momentami tłamsili Sporting Lizbona w czwartek, mało kto się spodziewał, że kilka dni później zagrają tak nijako. Niewykluczone, że zawodnicy Skorży nadal mieli w pamięci spotkanie z LE, które powinni wygrać, a jedynie zremisowali. Nic ich jednak nie usprawiedliwia – nie można przegrywać z niżej notowanymi, kiedy myśli się o przegonieniu Śląska i mistrzowskiej paterze. A po sobotnim remisie WKS-u, sposobność by zbliżyć się do wrocławian była. Teamowi z Łazienkowskiej zabrakło armat i świeżości. Ciekawe czy remedium na te braki będzie hiszpański weteran szkockich boisk, Nacho Novo.
Korona – Jagiellonia 2:0. Debiuty udane i niefortunne
22-letni Łukasz Jamróz – absolutny debiutant w Ekstraklasie strzela w swoim premierowym spotkaniu dwa gole i walnie przyczynia się do triumfu kieleckiego zespołu. Za tego typu historie kochamy ten sport. Młodemu napastnikowi Korony życzymy, by nie zachłysnął się jednym dobrym występem i jego forma stale wzrastała. Komplet zdobytych punktów sprawił, że „złocisto-krwiści” zrównali się w tabeli z Wisłą i Lechem. W ostatnich sezonach rundy rewanżowe w wykonaniu kielczan zawsze były dużo gorsze niż jesienie, jak będzie tym razem?
Wymarzony debiut młodego napastnika usunął w cień pierwsze w karierze spotkanie na ławce trenerskiej w wykonaniu byłego reprezentanta Polski, Tomasza Hajty. Popularny „Gianni” zaczął tak jak jego boiskowy kolega, Piotr Świerczewski – pod jego wodzą drużyna zaprezentowała się słabo i praktycznie bez walki przegrała 0:2. Zobaczymy jak „Jaga” zaprezentuje się w nadchodzącej serii spotkań w kolejnym wyjazdowym meczu, tym razem w Krakowie z „Pasami”.
Czy warto było czekać ponad 2 miesiące?
Wznowienie rozgrywek… i od razu niespodzianki. Dość powiedzieć, że tylko dwa zespoły zdołały odnieść zwycięstwo przed własną publicznością, a faworyci głównie zawodzili. Liga nie przestanie zaskakiwać nas najprawdopodobniej do końca sezonu i ta jej nieprzewidywalność stale nas przyciąga. Dlatego też już dziś zapraszamy wszystkich do śledzenia następnej kolejki z portalem Ekstraklasa.net! A w czwartek trzymamy kciuki za naszych pucharowiczów.