Rewolucja kadrowa w Podbeskidziu. W klubie nie wierzą już w ekstraklasę?
Zaczęło się trzęsienie ziemi w bielskim klubie. Wygląda na to, że działacze Podbeskidzia pogodzili się już z faktem, że utrzymać ekstraklasę w Bielsku-Białej będzie bardzo trudno.
Pewien etap w historii Podbeskidzia się kończy. Zarząd klubu postanowił przewietrzyć kadrę, starając się tym samym zrobić miejsce dla nowych zawodników.
Z klubem na pewno pożegna się Sławomir Cienciała. Jeden z ulubieńców bielskiej publiczności oraz prawdziwy Góral z krwi i kości. Cienciała na każdym kroku podkreśla swoje przywiązanie do klubu jak również do kibiców Podbeskidzia. Warto przypomnieć, że podczas jednego ze spotkań prowadził nawet doping na stadionie.
Kolejnym zawodnikiem, który na dobre żegna się z Podbeskidziem jest Piotr Koman. W tym przypadku jednak nie należy być zdziwionym. Koman od dłuższego czasu nie był brany po uwagę przy ustalaniu meczowej osiemnastki.
- W grudniu wygasły kontrakty Piotrowi Komanowi i Sławkowi Cienciale i klub nie jest zainteresowany ich przedłużeniem - wytłumaczył nowy prezes klubu Wojciech Borecki, który stoi za rewolucyjnymi decyzjami kadrowymi w klubie. - Jesteśmy spóźnieni o miesiąc, bo rozmowy kontraktowe powinny być przeprowadzone dużo wcześniej - stwierdził Borecki, który wierzy w pozostanie Podbeskidzia w ekstraklasie, ale bierze też pod uwagę, że cel nie zostanie osiągnięty.
Szereg zawodników otrzymało zgodę na poszukiwanie nowych klubów. W tym gronie są dwaj Słowacy, którzy byli jednymi z czołowych postaci w drużynie Górali. Wydawało się, że Matej Nather oraz Juraj Dancik na stałe zadomowili się pod Klimczokiem. Tymczasem obaj będą zmuszeni do szukania sobie nowych pracodawców.
Kolejnymi piłkarzami, z którymi chce pożegnać się klub są: Mateusz Bak, Mateusz Niechciał, Mariusz Sacha i Bartłomiej Danowski. O ile obecność na tej liście Sachy, Danowskiego i Niechciała nie może dziwić, to pojawienie się na niej Bąka już tak. Golkiper popełnił w tym sezonie jeden katastrofalny błąd w meczu przeciwko Lechii Gdańsk, ale w pozostałych spotkaniach, w których wstępował, spisywał się dobrze. Popularny „Bączek” dawał pewność pierwszemu szkoleniowcowi, że na pozycji bramkarza ma dwóch równorzędnych fachowców. Najwyraźniej jednak Bąk przegrał rywalizację z Richardem Zajacem, a jego ambicie i temperament nie pozwalają mu siedzieć na ławce.
Klub z Bielska-Białej oficjalnie potwierdził również odejście Ireneusza Jelenia, który skorzystał z zapisu w kontrakcie, umożliwiającemu mu przedwczesne opuszczenie klubu. Pobyt Jelenia można określić tylko w jeden sposób. Katastrofa. Były reprezentant Polski miał pomóc, tymczasem po fakcie można powiedzieć, że jego powrót w rodzinne strony okazał się wielkim niewypałem.